Rozpoczęły się manewry Zapad-25. Jasna deklaracja Kremla

Rozpoczęły się manewry Zapad-2025. Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow zapowiedział, że manewry nie są skierowane przeciwko żadnemu państwu, oraz będą odbywać się na poligonach oddalonych od granic NATO, by nie powodować wzrostu napięcia. Rosyjsko-białoruskie ćwiczenia potrwają do 16 września.
Ćwiczenia odbędą się na poligonach na Białorusi i w Rosji oraz na Morzu Bałtyckim i Morzu Barentsa. Rosyjskie Ministerstwo Obrony utrzymuje, że celem ćwiczeń jest "rozwój zdolności dowódców i sztabów, a także poziomu współpracy pomiędzy zgrupowaniami wojsk".
ZOBACZ: Odnaleziono kolejnego drona. Akcja służb na Lubelszczyźnie
Z kolei białoruski resort obrony twierdzi, że założeniem ćwiczeń jest sprawdzenie gotowości białoruskich i rosyjskich wojsk w ramach zabezpieczenia zdolności Państwa Związkowego Rosji i Białorusi do odparcia możliwej agresji.
"Zapad-2025". Pieskow: nie chcemy wzrostu napięcia
Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow oświadczył w czwartek, że ćwiczenia nie są skierowane przeciwko jakiemukolwiek państwu. Mają odbywać się na poligonach oddalonych od granic krajów NATO, tak, aby nie powodować wzrostu napięcia w relacjach z Polską i krajami bałtyckimi.
To pierwsze ćwiczenia z serii Zapad od początku pełnowymiarowej agresji Rosji na Ukrainę. Poprzednie manewry, Zapad-21, okazały się być elementem przygotowań armii rosyjskiej do inwazji na pełną skalę na Ukrainę.
ZOBACZ: Niemcy będą produkowali pociski na Ukrainie. W planach kilka fabryk
W Polsce i na Litwie, w odpowiedzi na Zapad-25, również odbywają się manewry wojskowe - Żelazny Obrońca i Grzmot Perkuna - z udziałem jednostek Wojska Polskiego i krajów sojuszniczych.
W manewrach "Zapad 2025" oficjalnie ma wziąć udział 13 tys. żołnierzy. Inspektor generalny Bundeswehry Carsten Breuer powiedział w ubiegły poniedziałek, że w ćwiczeniach weźmie udział 13 tys. ludzi na Białorusi i 30 tys. w Rosji.
Mniejsze szacunki podawali przedstawiciele władz litewskich - do 30 tys. wojskowych białoruskich i rosyjskich. Breuer stwierdził, że nie ma oznak, by pod przykrywką ćwiczeń przygotowywany był atak na terytorium NATO, ale zapowiedział, że siły niemieckie, jak i NATO, zachowają czujność.
Rosyjsko-białoruskie ćwiczenia potrwają do 16 września.
Rosyjsko-białoruskie manewry przy granicy. Reakcja Siemoniaka
Do ćwiczeń odniósł się koordynator służb specjalnych Tomasz Siemoniak. Powiedział, że Polska "liczy się z prowokacjami". - To masowe naruszenie polskiej przestrzeni powietrznej też kwalifikujemy jako prowokacyjne, świadome działanie Rosji - podkreślił.
Siemoniak przyznał także, że zamknięcie przejść granicznych na granicy polsko-białoruskiej to reakcja na agresywną politykę Białorusi wobec Polski. - W tym się mieści to, co się dzieje na granicy, hybrydowa agresja, przepychanie migrantów na polską stronę - zaznaczył. Zdaniem Siemoniaka białoruskie służby uczestniczą w tych działaniach i je wspierają.
ZOBACZ: Francja wysyła myśliwce do Polski. Emmanuel Macron: "Nie ulegniemy zastraszaniom"
Minister przyznał, że wśród powodów jest również kwestia uwięzionych obywateli polskich bądź osób polskiego pochodzenia.
- Takim symbolem jest więzienie przez lata Andrzeja Poczobuta. I też kwestia bardzo dla nas ważna, kwestia moralna - wydanie albo choćby współpraca przy wydaniu mordercy sierż. Mateusza Sitka, polskiego żołnierza, który w ubiegłym roku zginął, broniąc polskiej granicy - podkreślił.
Dopytywany o to, kiedy można spodziewać się uwolnienia Poczobuta, zaznaczył, że współpracujemy w tej kwestii z Amerykanami, którzy prowadzą bezpośrednie rozmowy z Białorusinami.
- Amerykanie doskonale wiedzą, jaka jest nasza lista, na kim nam najbardziej zależy. Dla nas uwolnienie Andrzeja Poczobuta i jeszcze innych osób, które są zakładnikami reżimu Łukaszenki, jest absolutnym priorytetem - powiedział. Dodał, że wierzy w to, że nadejdzie dzień, gdy Andrzej Poczobut znajdzie się w Polsce.
Czytaj więcej