"Toksyczne towarzystwo". Minister o kulisach narady u prezydenta

Otoczenie prezydenta wpuszcza go na miny, nie tylko z takimi głupimi pomysłami, jak przedstawianie się ministrów - powiedział Dariusz Klimczak w programie "Graffiti". Minister infrastruktury podzielił się ogólnymi wrażeniami po obradach Rady Gabinetowej. Jego zdaniem w środowisku Karola Nawrockiego znajduje się "toksyczne towarzystwo" z PiS-u, które szuka pretekstu do zbudowania napięcia.
Zdaniem Dariusza Klimczaka Karol Nawrocki poprosił ministrów o przedstawienie się przed zabraniem głosu pod wpływem swojego otoczenia, które określił jako "toksyczne".
- Myślę, że to nie jest pomoc pana Nawrockiego. Myślę, że to jest pomoc w tych pomysłach jego otoczenia adiutantów, którzy tylko myślą, jak zbudować tu jakieś napięcie. Toksyczne towarzystwo, które zebrało się wokół pana prezydenta, pisowskie, bo to byli politycy PiS-u, mentalnie obecni. Oni go wpuszczają na miny, nie tylko z takimi głupimi pomysłami, jak przedstawianie się ministrów - twierdzi minister infrastruktury.
ZOBACZ: Zwrot po Radzie Gabinetowej. Prezydent zawetował dwie ustawy
Klimczak dodał, że w części niejawnej obrad żaden z ministrów nie musiał przedstawiać się prezydentowi, ponieważ on sam prosił każdego o zabranie głosu, wymieniając ich z nazwiska. - Ktoś wpadł na głupi pomysł, przekonał pana prezydenta. To są jego początki - ocenił Dariusz Klimczak.
Rada Gabinetowa. Minister zdradza kulisy obrad: Były momenty, w których bardzo zaiskrzyło
Mimo to minister infrastruktury był zadowolony z przebiegu obrad. - Atmosfera była tak naprawdę zupełnie inna ze strony pana prezydenta. Naprawdę było profesjonalne zachowanie podczas Rady Gabinetowej - powiedział. - W pewnych kwestiach zrobiliśmy krok do przodu - dodał.
WIDEO: Minister zdradza kulisy Rady Gabinetowej. "Były momenty, w których bardzo zaiskrzyło"
- Były momenty, w których bardzo zaiskrzyło, ale to były momenty. Nie wiadomo, dlaczego na Radzie Gabinetowej byli niby doradcy, nie wiem, z jakiej racji było tam kilka osób. Oni po naszych wypowiedziach zabierali głos, jakieś wypowiedzi, stanowiska, do których my się nie odnosiliśmy, wręcz takiej prośby nie było ze strony pana prezydenta, żeby się do tego odnosić - zdradził Klimczak.
Marcin Fijołek zapytał ministra o komentarz do wypowiedzi posłanki Nowej Lewicy, Anny Marii Żukowskiej, która porównała udział rządu w Radzie Gabinetowej do "petenta wzywanego na dywanik" prezydenta.
ZOBACZ: Nietypowa prośba prezydenta. "Niech każdy się przedstawi"
- Nie czułem się (wezwany na dywanik - red.), ponieważ konstytucja jasno wskazuje, na jakich zasadach spotykamy się z prezydentem, jedną z formuł jest Rada Gabinetowa - powiedział.
- Naprawdę, jeśli chcemy być koalicją ludzi pewnych siebie, którzy wiedzą, co robią, a ja wiem, co robię i większość ministrów wie, co robi i ma swoje osiągnięcia - naprawdę Rada Gabinetowa to jest okazja dla nas, żeby się pochwalić - zaznaczył minister. Dodał, że zwołanie obrad przez prezydenta było "bardzo korzystnym ruchem" z punktu widzenia rządu. - Wreszcie każdy z nas, przy ogromnym zainteresowaniu mediów, mógł przedstawić swoje osiągnięcia - mówił.
Ponadto zdaniem Dariusza Klimczaka posłanka Nowej Lewicy przedstawiła "myślenie defensywne", które nie pozwala osiągnąć wysokich wyników sondażowych. - Lepiej niech te porady schowa do kieszeni - powiedział minister.
Czytaj więcej