Wpis WOT szybko zniknął z sieci. "Chcemy wiedzieć, kim jesteś"

Polska
Wpis WOT szybko zniknął z sieci. "Chcemy wiedzieć, kim jesteś"
Facebook/Dzielnica Białołęka x Facebook / Służby w akcji
Wpis Wojsko Obrony Terytorialnej

Wojska Obrony Terytorialnej opublikowały wpis na Facebooku, w którym wezwali do ujawnienia, czy są żołnierzami. Post szybko zniknął z sieci, a administrujący stroną poinformowali, że doszło do ataku hakerskiego. Następnie i ten komunikat został usunięty. Co się stało na profilu WOT?

"Kim jesteś?" - w taki sposób zaczął się wpis na facebookowym wpisie terytorialsów. Zaproszono w nim do udziału w "prostej ankiecie", która polegała na tym, że cywile powinni zareagować za pomocą emotki, a żołnierze (byli lub obecni) za pomocą symbolu serca

 

ZOBACZ: Awaria wyrzutni rakietowej na duńskim statku. Zamknięto cieśninę na Morzu Bałtyckim

 

Nietypową prośbę uzasadnili w następujący sposób: "Drodzy obserwujący nasz profil, codziennie staramy się dostarczać wam jak najwięcej informacji o naszej działalności. Zależy nam jednak na tym, aby publikowane treści były dla was coraz bardziej wartościowe. Żeby tak się stało, potrzebujemy dowiedzieć się nieco więcej o was i waszych oczekiwaniach. Na dobry początek chcielibyśmy się dowiedzieć, kim jesteś".

Znikające wpisy WOT

Powyższy wpis szybko zniknął z sieci. Pojawił się za to nowy, w którym poinformowano, że doszło do ataku hakerskiego. "Uwaga! Nasz profil został przejęty! Trwają procedury wyjaśniające. Więcej w komentarzu".

 

ZOBACZ: Sukces polskiego wojska. Wykryto wrogą operację w sieci

 

Pod wpisem pojawił się jednak kolejny zaskakujący komunikat. "Jeśli to czytasz to… chcemy ci podziękować za czujność! Nie od dziś wiadomo, że bezpieczeństwo w sieci zależy od każdego z nas - niezależnie czy jesteś żołnierzem, czy cywilem" - zaznaczono na wstępie.

 

"Non stop udostępniamy dane osobowe w Internecie, wyrażając zgody na korzystanie z nich przez 'firmy trzecie', akceptując regulaminy i podpisując wirtualne umowy bez zapoznania się z ich treścią. Żyjąc w cyfrowym środowisku, łatwo można uśpić swoją czujność oraz nieświadomie dać się wciągnąć w zaplanowane działanie innych osób lub instytucji. Dziś sami się przekonaliście, że jeden post może wywołać lawinę emocji" – kontynuowano.

 

ZOBACZ: Skandal w sieci aptek w Polsce. Klienci nagrywani bez ich wiedzy

 

"Kiedy wrzucasz na swój profil wszystko »jak leci«, to nie możesz się potem dziwić, że wiadomo o tobie wszystko. Jeśli chcesz być/jesteś żołnierzem, to dobrze wiesz, że: twój profil powinien być dostępny wyłącznie dla znajomych, a nie publicznie na swoim profilu nie zamieszczasz zdjęć i nagrań dotyczących twojej służby (w mundurze, na szkoleniach, podczas służy…), nie wdajesz się w niepotrzebne dyskusje zawierające hejt, postępujesz zgodnie z etosem żołnierza Wojska Polskiego" - napisano we wpisie WOT

 

"Każdy, kto zostaje Terytorialsem przechodzi szkolenie z OPSEC, na którym poruszane są ww. kwestie. Przełożeni żołnierzy terytorialnej służby wojskowej często przypominają o zagrożeniach wynikających z niewłaściwego korzystania z Internetu, a w przypadkach łamania zasad - dyscyplinują". - wyjaśniono. Na koniec zaznaczono, że "konto nie zostało przejęte i cały czas jest we właściwych rękach". Poproszono też o udostępnienie wiadomości. 

Wpadka czy zabawa? 

Ten komunikat również zniknął. Zamiast niego pojawił się krótki wpis o treści: "Oficjalnie: Żaden z naszych systemów nie został przejęty przez osoby trzecie, nie doszło do ataku hakerskiego, nie wykradziono żadnych danych osobowych. Komentarz dotyczący naszych działań znajdziecie poniżej".

 

W komentarzu znowu wrzucono wcześniejszy komunikat z podziękowaniami za czujność. Wynika z niego, że Wojska Obrony Terytorialnej chciały jedynie uczulić na to, że udostępnianie takich danych jest niebezpieczne i ze swojego wpisu zrobiły internetową zabawę. Jak się okazuje pod pierwotnym wpisem pojawiło się jednak sporo reakcji. Te dane mogłyby zostać wykorzystane przez obce wywiady, na co wskazują internauci, którzy nie wierzą, że wpis był tylko żartem

 

ZOBACZ: Łatwo stracić dostęp do urzędów w internecie. Możesz temu zapobiec

 

"Tamten post nie był podpuchą, a zwykłą głupotą, zrobiła się afera (i dobrze), post usunięty a teraz przełożony kazał ogarnąć temat damage control żeby jakoś ratować sytuację (i wizerunek)" - twierdzi jeden z komentujących. "Dramat. Nie wiem, co jest gorsze, fakt reakcji ludzi na poprzedni post, czy strzał w kolano prowadzących profil, łamiących OPSEC postem, który ma uczyć przestrzegania go... Niezła karuzela" - dodaje kolejny. 

 

Inna osoba wzywa do pociągnięcia do odpowiedzialności za niefortunny wpis: "To, co wstawiliście to jedno, ale Ci, co na to zareagowali to drugie. Tym ludziom potrzebne jest profesjonalne szkolenie, chociażby w zakresie tego jakie informacje zbiera o wojsku potencjalny wróg. Jeśli przeszli takowe, to wyciągnięcie odpowiednich konsekwencji. Blamaż i jedne wielki burdel. Ktoś za to odpowie?". 

Agata Sucharska / sgo / Polsatnews.pl
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie