Awaria wyrzutni rakietowej na duńskim statku. Zamknięto cieśninę na Morzu Bałtyckim

Świat
Awaria wyrzutni rakietowej na duńskim statku. Zamknięto cieśninę na Morzu Bałtyckim
Flickr/Commander, U.S. Naval Forces Europe-Africa/PDM 1.0
Problemy duńskiej rakiety na Morzu Bałtyckim

Awaria wyrzutni rakietowej na duńskiej fregacie doprowadziła do zamknięcia cieśniny Wielki Bełt na Morzu Bałtyckim. Krajowy Urząd Morski wydał ostrzeżenie dla innych statków, by omijały ten region, ponieważ istnieje ryzyko, że fragmenty rakiet mogą spaść w każdej chwili. Władze wprowadziły także zakaz lotów nad zagrożonym obszarem. To nie pierwszy kłopot duńskich rakiet w ostatnim czasie.

Awaria rakiety na duńskim okręcie marynarki wojennej doprowadziła do zamknięcia przestrzeni morskiej i powietrznej w rejonie cieśniny Wielkie Bełt na Morzy Bałtyckim. W tym regionie duńska armia rozpoczęła w marcu ćwiczenia, które mają zakończyć się w bieżącym tygodniu.

 

"Problem powstał w związku z obowiązkowym testem, podczas którego wyrzutnia jest aktywowana, i obecnie nie można jej dezaktywować" - podały w komunikacie duńskie siły zbrojne.

Morze Bałtyckie: Duńska wyrzutnia rakiet poza kontrolą

Do czasu usunięcia awarii istnieje ryzyko, że rakieta może wystrzelić pocisk Harpoon na odległość kilku kilometrów. Rakieta ma 4,5 metra długości, waży 800 kg i oprócz paliwa zawiera 150 kg materiałów wybuchowych.

 

ZOBACZ: Pierwszy statek zatopiony po ataku Huti. Grozi "katastrofą ekologiczną"


W razie wystąpienia zagrożenia okrętom nakazano zrzucenie kotwicy. Na szczęście rakieta wymierzona została w kierunku morza, nie mostu nad cieśniną, ani lądu. W związku z tym, operator mostu poinformował, że ruch pozostaje otwarty.

 
Ministerstwo obrony podało, że rakieta posiadała 150 kilogramów materiałów wybuchowych. Zapewniło jednak, że nie dojdzie do jej wybuchu, jeżeli spadnie do wody, ponieważ sama głowica rakiety nie jest uzbrojona.  

Wojsko Danii z problemami. Odwołano szefa Sił Zbrojnych

Incydent w cieśninie ma miejsce niespełna miesiąc po innym poważnym incydencie duńskiego wojska na Morzu Czerwonym. 9 marca podczas wymiany ognia fregata Iver Huitfeldt miała problem z odpaleniem rakiety. Usterka trwała 30 minut i dopiero po tym czasie system zaczął poprawnie funkcjonować. 

 

Problem napotkały także awaryjnie pociski wystrzelone z armat. Eksplodowały one w pobliżu statku - nie dosięgając celów. Awaria systemu miała być konsekwencją ataku drona Huti. W związku z tym incydentem stanowisko stracił szef obrony duńskich Sił Zbrojnych, ponieważ nie poinformował niezwłocznie resortu o zaistniałych utrudnieniach.

 

"Straciłem zaufanie do szefa obrony. Dlatego zdecydowałem, że nie będzie już na czele Sił Zbrojnych. Stoimy w obliczu historycznego i koniecznego wzmocnienia duńskiej obrony. Stawia to ogromne wymagania naszej organizacji i profesjonalnemu doradztwu wojskowemu na szczeblu politycznym" - przekazał duński minister obrony Troels Lund Poulsen.  

Karina Jaworska / /dk / polsatnews.pl
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie