Komisja śledcza ws. wyborów korespondencyjnych. Przesłuchanie Jacka Sasina

Polska
Komisja śledcza ws. wyborów korespondencyjnych. Przesłuchanie Jacka Sasina
PAP/Marcin Obara
Jacek Sasin przed komisją ws. wyborów parlamentarnych

- Niezależny sąd potwierdził, że nie doszło do złamania prawa w tym zakresie - mówił Jacek Sasin przed sejmową komisją śledczą ds. wyborów korespondencyjnych z 2020 roku. Jako ówczesny minister aktywów państwowych nadzorował wtedy pracę Poczty Polskiej, która przygotowywała niedoszłe "kopertowe" wybory prezydenckie.

W środę sejmowa komisja śledcza ds. wyborów korespondencyjnych przesłuchuje m.in. byłego szefa ministerstwa aktywów państwowych, Jacka Sasina (PiS) oraz byłego wiceministra, Tomasza Szczegielniaka (PiS). Przewodniczący komisji, poseł Dariusz Joński, zapowiadał, że chcą zapytać polityków PiS o celowość i legalność zlecania organizacji wyborów Poczcie Polskiej w szczytowej fazie pandemii. Na przesłuchanie Jacka Sasina komisja rozważa przeznaczenie dwóch dni, rozpocznie się o godz. 14.

Sprzeczka między Sasinem a Jońskim. "Pan pozbawia mnie prawa"

Chwilę po godz. 14 komisja po przerwie wznowiła posiedzenie i rozpoczęła przesłuchanie Jacka Sasina. Poseł PiS potwierdził, że chce skorzystać z prawa do swobodnej do swobodnej wypowiedzi. Przewodniczący komisji Dariusz Joński od razu oddalił wniosek o możliwość swobodnej wypowiedzi. Poseł KO argumentował, że "świadek jest tu po to, żeby odpowiadać na pytania posłów (...), a nie przedstawiali, bądź czytali zeznania", jak dodał, poprzedni przesłuchiwani nadużywali tej możliwości i "torpedowali prace komisji". 

 

- Pan pozbawia mnie w tej chwili prawa ustawowego do wypowiedzi - odpowiedział Sasin. - Podąża pan drogą pana ministra Sienkiewicz i Bodnara - sprzeczał się poseł PiS, nie udzielając odpowiedzi na kilkukrotnie zadane pytanie, czy chce odwołać się od oddalenia wniosku i podać to głosowaniu. Po dłuższej chwili polityk PiS złożył odwołanie, w głosowaniu zostało jednak odrzucone przez członków komisji, a szef komisji przeszedł od razu do części zadawania pytań świadkowi.

 

Dariusz Joński zaczął od przypomnienia okoliczności organizacji wyborów korespondencyjnych. Pokazał przygotowany w 2020 roku pakiet wyborczy, który miał być rozesłany do skrzynek wyborczych wyborców i wymieniał wszystkie przeszkody stojące na drodze przeprowadzenia wyborów w ten sposób. 

 

- Niezależny sąd potwierdził, że nie doszło do złamania prawa w tym zakresie - mówił Jacek Sasin, odnosząc się do przygotowania wyborów kopertowych. Stwierdził, że atmosfera w sali przypomina przesłuchania w wykonaniu radzieckiego prokuratora Andrieja Wyszynskiego. Po przypomnieniu, że już 31 marca 2020 roku, weszła w życie ustawa, która wprowadzała możliwość głosowania korespondencyjnego w szczególnych przypadkach, poseł PiS potwierdził, że pomysłodawcą przeprowadzenia wyborów korespondencyjnych był Adam Bielan (PiS), jak kilka tygodni wskazał były wicepremier Jarosław Gowin (PiS).

 

Jak dalej mówił, premier Mateusz Morawiecki zarządził druk kart wyborczych prowadzony przez Państwową Wytwórnię Papierów Wartościowych. - Wydał odpowiednie decyzje (...) Wybory korespondencyjne nie mogły być przeprowadzone przez inny podmiot niż Pocztę Polską. Decyzja premiera była jak najbardziej racjonalna, wynikała z trzeźwej oceny pogodzenia sytuacji pandemicznej z wyzwaniami postawionymi przez Konstytucję, co do obowiązku przeprowadzenia wyborów - przekonywał poseł PiS. 

 

Według Jacka Sasina wybory kosztowały około 65 mln złotych, za straty odpowiada jednak opozycja, przypomniał cytat Małgorzaty Kidawy-Błońskiej, która stwierdziła, że to ona "wywaliła majowe wybory", kiedy KO zdecydowała się na zmianę kandydata na prezydenta.

 

Poseł PiS stwierdził również, że "ma ograniczone zaufanie" do raportu Najwyżej Izby Kontroli ws. wyborów kopertowych.

 

- Najwyższa Izba Kontroli z jednej strony kwestionowała prawidłowość decyzji pana premiera Morawieckiego, mówiąc że została wydana w oparciu o wadliwą podstawę prawną. Z drugiej strony z kolei, stawia zarzut, że nie wykonałem tej decyzji. Mam wrażenie, że to jest stalinowska zasada, dajcie mi człowieka a paragraf się znajdzie - stwierdził Jacek Sasin. Dodał również, że jakiej decyzji by nie podjął to Marian Banaś postawiłby mu zarzuty. 

 

Dariusz Joński stwierdził, że powodem dwoistości w tym przypadku jest robienie wszystkiego "na rympał". - Nie mieliście czasu podpisać umowy z Pocztą Polską, a co dopiero zorganizować wybory - skwitował poseł KO. 

 

Jacek Karnowski z Koalicji Obywatelskiej stwierdził, że cieszy się, że nie doszło do wyborów korespondencyjnych. - Przynajmniej mamy prezydenta Polski, a nie Białorusi - stwierdził członek komisji. Zapytał również Jacka Sasina, czy pomimo braku środków zlecał Poczcie Polskiej zadanie przygotowania wyborów. 

 

- Ja niczego poczcie nie zlecałem. Nie miałem takich kompetencji. Decyzja pana premiera Morawieckiego nie zawierała zlecenia konkretnych działań, tylko mówiła o podjęciu przygotowań, aby możliwe było przeprowadzenie tych wyborów w konstytucyjnym terminie. Tutaj nie ma żadnego zlecenia konkretnych działań - odpowiedział poseł Sasin. 

 

Sasin mówił też, że "aby umowa mogła być zawarta, musiały by być zabezpieczone środki na koncie Ministerstwa Aktywów Państwowych". - W przeciwnym wypadku zawarcie umowy bez zabezpieczonych środków było by naruszeniem dyscypliny finansów publicznych. Ministerstwo występowało w tej sprawie do premiera i do Ministerstwa Finansów. Ta kwestia nie została zakończona w okresie o jakim mówimy, czyli przez 14 dni - wyjaśnił. "Nie udało się do końca zabezpieczyć środków, które umożliwiłyby zawarcie takiej umowy bo okres był niezwykle krótki" dodał.

 

Poseł PiS stwierdził, że wszystkie obowiązki ówczesnego premiera Mateusza Morawieckiego były wykonywane w poczuciu konstytucyjnego obowiązku i odpowiedzialności za państwo. - Nie odbycie się wyborów w tym terminie stwarzało realne niebezpieczeństwo opróżnienia stanowiska prezydenta ze wszelkimi tego konsekwencjami. Możliwy był paraliż państwa z brakiem możliwości uchwalenia jakiegokolwiek prawa, które było niezbędne do skutecznej walki z zagrożeniami pandemią - stwierdził Jacek Sasin. 

 

Były minister aktywów państwowych przekazał komisji, że w organizacji wyborów za stronę prawno-organizacyjną odpowiedzialny był minister Szczegielniak, a za operacyjny kontakt z Pocztą Polską to wykonywał to minister Soboń.

Wybory kopertowe. Komisja śledcza przesłuchuje byłych rządzących

Wcześniej na pytania posłów odpowiadał Szczegielniak. Szef komisji kilkukrotnie zarzucał Szczegielniakowi, że odczytuje swoją "swobodną wypowiedź" z kartki. Później posłowie przegłosowali szybsze przejście do zadawania pytań świadkowi, bez możliwości dokończenia przez niego swobodnej części wypowiedzi.

 

To już kolejne przesłuchania urzędników PiS prowadzone przez powołaną w grudniu komisję śledczą - w piątek przed posłami odpowiadał Artur Soboń, ówczesny wiceszef resortu aktywów państwowych. Na większość zadawanych mu przez członków komisji pytań odpowiedział: "wszystko, co miałem do powiedzenia, zawarłem w swobodnej części wypowiedzi". W związku z postawą polityka, komisja skierowała do sądu wniosek o nałożenie na niego kary finansowej. - To, że pan Soboń wystawił się na pośmiewisko całej Polski, jest jego sprawą. Ale komisja jest od tego, żeby zbadać, przesłuchać i zadać odpowiednie pytania. Nie pozwolimy, by jakikolwiek świadek blokował jej działania - zapewniał Dariusz Joński.

 

ZOBACZ: Jarosław Gowin przed komisją śledczą ds. tzw. wyborów kopertowych

 

9 stycznia przed komisją śledczą zeznawał również Jarosław Gowin, były wicepremier w czasie rządów PiS. - O pomyśle przeprowadzenia wyborów [w formie korespondencyjnej - red.] dowiedziałem się od Adama Bielana, który przedstawił to jako swój pomysł - mówił polityk. Dawny wiceminister stwierdził, że państwo polskie nie było przygotowane do przeprowadzenie wyborów wyłącznie w trybie korespondencyjnym i sprzeciwiał się wówczas tej opcji. 

Przesłuchanie ministrów aktywów państwowych. Komisja śledcza pyta o 70 mln zł

- Chcemy dowiedzieć się dlaczego, kiedy wszyscy siedzieli pozamykani w domach, oni chcieli przeprowadzić te wybory "na rympał"? Dlaczego wiedząc, że nie zdążą już ich zorganizować, nadal je ogłaszali i zlecili przygotowanie ich Poczcie Polskiej, wrzucając w błoto 70 mln zł - mówił przewodniczący komisji przed przesłuchaniem byłego ministra PiS.

 

Komisja bada również, dlaczego rząd PiS zlecił organizację wyborów Poczcie Polskiej, chociaż zgodnie z polskim prawem odpowiada za to  Państwowa Komisja Wyborcza.

 

ZOBACZ: Komisja ds. Pegasusa bez posłów PiS? "Sędziowie we własnej sprawie"

 

W ocenie Jońskiego, zeznania Sasina mogą okazać się kluczowe dla wyjaśnienia sprawy. - Bardzo aktywnie uczestniczył w tamtych wydarzeniach. Brał udział w naradach, nadzorował Pocztę Polską i podejmował decyzje. Mam nadzieję, że odpowie również na pytanie, kto zwróci te 70 mln zł skarbowi państwa - zapowiadał poseł KO.

 

Komisję powołano do zbadania legalności, prawidłowości oraz celowości działań podjętych w celu przygotowania i przeprowadzenia wyborów Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej w 2020 r. w formie głosowania korespondencyjnego. Wskazano m.in. na konieczność zbadania procesów legislacyjnych podjętych przez rządzących w związku z tzw. wyborami kopertowymi, podejmowane i wydawane przez nich decyzje administracyjne, a także ustalenie, czy działania rządzących doprowadziły do strat skarbu państwa. 

Aleksandra Kozyra / Polsatnews.pl / PAP
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie