Skandal w Szczecinie. Zajęli mieszkanie, właścicielowi grożą

Polska
Skandal w Szczecinie. Zajęli mieszkanie, właścicielowi grożą
Polsat News
Mężczyzna rejestrował rozmowy z lokatorką

Dzika lokatorka zajęła mieszkanie w Szczecinie, a upominającemu się o pieniądze za wynajem właścicielowi zagroziła, że… oskarży go o molestowanie jej nieletniej córki. Krzysztof Wilk otrzymywał pieniądze przez pierwsze trzy miesiące. Dług urósł już do kilkudziesięciu tysięcy złotych. Materiał "Interwencji".

W mieszkaniu Krzysztofa Wilka przebywają ludzie, którzy nie płacą za wynajem i nie planują się wyprowadzić. Gdy mężczyzna w marcu ubiegłego roku podpisywał umowę najmu mieszkania, nie spodziewał się, że z detektywem i naszą pomocą będzie musiał walczyć o odzyskanie swojej własności.

 

- Wynająłem to mieszkanie pani Ewie z jej córką. Umowa dotyczy dwóch pokoi, a w mieszkaniu są trzy. Przez pierwsze trzy miesiące pani płaciła, później zaczęły się te problemy. Wtedy lokatorka powiedziała, że ona tego nie zapłaci i że to wszystko jest moja wina – opowiada Krzysztof Wilk.

 

ZOBACZ: Z premedytacją wykorzystują dziurawe prawo. "Teraz będziesz mnie utrzymywał"

 

Mężczyzna rejestrował rozmowy z lokatorką. To fragment jednej z nich:

 

- A hajs straciłam, po raz kolejny ci powtarzam, tępa dzido: przez ciebie!  Nigdy wcześniej nie miałam problemów z płatnościami. Także wiesz, sorry Winnetou. Teraz ty będziesz mnie utrzymywał.

 

O sprawie pisała również dziennikarka Interii Krystyna Opozda. Cały reportaż możesz przeczytać TUTAJ

Lokatorka nie wpuściła właściciela 

- Poszedłem pod drzwi, żeby wyjaśnić, może pójść na jakąś ugodę, znaleźć jakiś złoty środek w tej sytuacji. No to lokatorka nie wpuściła mnie do domu. Po czym dostałem informację na Messengerze, że wystraszyłem jej córkę i ona to zgłosi z artykułu o molestowanie nieletnich – opowiada pan Krzysztof.

 

Tę rozmowę również zarejestrował.

 

- Za to że mi, k***, wystraszyłeś dziecko, idę "nad Odrę" (komisariat)…. Ciekawa jestem, jak się wszystko położy i czy wszyscy się ucieszą, jak ci dop*** artykuł 200 k.k., Tak że wiesz, strachy na Lachy.

 

ZOBACZ: Australia: 16-latek uczył się jeździć. Wyjechał na drogę taką "elką"

 

- Tutaj idziemy w wyjątkowo bezczelnym kierunku, bo jeżeli takie oskarżenie zostanie skierowane w kierunku człowieka, służby w ramach rutynowych działań mają obowiązek sprawdzić, czy takie oskarżenie jest prawdziwe czy nie. To jest zamach na reputację tego człowieka – komentuje Michał Kaczmarek z portalu wszczecinie.pl.

 

WIDEO: Zobacz materiał Polsat News

 

Ponad 30 tysięcy złotych zaległości 

Pan Krzysztof, mimo próby nastraszenia go policją, kilkukrotnie wzywał lokatorkę do zapłaty. Ta wprowadziła do mieszkania kolejne dziecko i konkubenta. Właściciel mieszkania w obawie o to, że będzie musiał utrzymywać obcą rodzinę, wypowiedział lokatorce umowę i chciał, żeby opuściła lokal do końca lutego. Dziś za najem i media zalega panu Krzysztofowi ponad 30 tysięcy złotych.

 

ZOBACZ: Kłopoty wokalisty Rammsteina. Poważne oskarżenia

 

- Doszedłem do wniosku że nie mam w obowiązku utrzymywać obcej rodziny i przestałem płacić za prąd i za gaz. Odcięto tej pani prąd, gazu niestety nie idzie odciąć, bo nie wpuszcza do mieszkania, a licznik gazowy znajduje się wewnątrz  - tłumaczy Krzysztof Wilk.

 

- Chcemy mieć spokój, ciszę. Chcemy nie mieć zdewastowanego bloku...


Bardzo popieramy pana Krzysztofa, wraz z pięćdziesięcioma innymi mieszkańcami bloku. Ludzie się boją. Ona jest nieobliczalna – słyszymy od sąsiadów w bloku.

Kazali "czekać jak grzeczne pieski"

Reporterzy "Interwencji" chcieli razem z panem Krzysztofem, w towarzystwie ochrony, porozmawiać z lokatorami, niestety nikt nam nie otworzył. Mężczyzna postanowił wezwać ślusarza, aby dostać się do jednego z pokojów, który według umowy nie podlegał najmowi. Wtedy okazało się, że lokatorzy jednak są w mieszkaniu i wezwali policję.

 

Gdy funkcjonariusze pojawili się na miejscu, lokatorzy wpuścili ich do środka, a nam i właścicielowi kazali „czekać jak grzeczne pieski”.

 

Policjanci odbyli rozmowę i… odeszli, stwierdzając, że sprawę rozstrzygnąć powinien sąd. Przekazali też, że lokatorzy twierdzą, że płacili za mieszkanie gotówką, do ręki panu Krzysztofowi. Nie przedstawili jednak na to żadnych dowodów. Właściciel mieszkania zdecydowanie ich wersji zaprzecza.

 

ZOBACZ: Izrael. Wpadła w panikę na widok karalucha. Goście restauracji myśleli, że to atak terrorystyczny

 

- Właściciel nie wynajął całości tego mieszkania, tylko jego część, więc ma możliwość wejścia do tego mieszkania. Nie wiem, dlaczego policja podczas interwencji tego mieszkania nie udostępniła właścicielowi – mówi Małgorzata Marczulewska, detektyw.

 

"Interwencji" udało się zamienić kilka zdań z lokatorami:

 

- Dlaczego nie opuściliście tego mieszkania?
- Nikt nie opuści, bo wszyscy muszą wiedzieć, jaki to jest człowiek! Wszyscy!
- Jaki to jest człowiek?
- Jest nagrane w waszym, tym…
- Pan ma zgodę na palenie w tym mieszkaniu?
- Ja mam, ja sobie wyraziłem zgodę na palenie w tym mieszkaniu.
- Od właściciela?
- Nie, sam sobie wyraziłem zgodę.
- Ale tu stoi właściciel, który nie wyrażał zgody.
- Ale mnie nie interesuje, że tu stoi właściciel. Mnie to nie interesuje.
- Pan robi z tym mieszkaniem, co chce.
- Tak, robię, co chcę. Krzysiu, ty nie masz nic. Telewizja i internet to nie jest życie. Od tego jest sąd i wtedy możemy sobie przedstawić dowody.
- Ale też jest życie…
- Możemy sobie wtedy przedstawić dowody.
- Można być w porządku i się wyprowadzić, jeżeli się nie płaci za mieszkanie.
- Nie, nie, nie.
- Tak.
- To ja mówię, że było płacone.

 

- To jest straszne, że próba dialogu może się skończyć fałszywym oświadczeniem, a ja będąc w takiej sytuacji będę musiał udowadniać, że nie jestem wielbłądem – komentuje Krzysztof Wilk.

 

Materiał wideo można zobaczyć TU.

Ewa Młodziankowska / "Interwencja"
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie