Kard. Adam Sapieha. "Dyskredytujące dokumenty prawdopodobnie sfałszowano"

Polska
Kard. Adam Sapieha. "Dyskredytujące dokumenty prawdopodobnie sfałszowano"
Public Domain
Kardynał Adam Stefan Sapieha

Z upublicznionych przez media dokumentów wynikało, że kard. Adam Sapieha, opiekun i przełożony Karola Wojtyły, przez lata wykorzystywał seksualnie młodych księży i kleryków. Teraz jednak "Rzeczpospolita" dotarła do materiałów, które rzucają na sprawę inne światło. "Dokumenty są nie tylko wątpliwe, ale także z dużym prawdopodobieństwem sfałszowane" - czytamy.

Z dwóch niezależnych śledztw dziennikarskich przeprowadzonych w marcu wynikało, że kardynał Karol Wojtyła tuszował przypadki pedofilii w Kościele. Wyjaśniając rzekomą postawę przyszłego papieża Jana Pawła II zarówno Ekke Overbeek w publikacji "Maxima culpa. Jan Paweł II wiedział", jak i Marcin Gutowski w reportażu "Franciszkańska 3" wyemitowanym przez stację TVN24 skupiali się na postaci kardynała Adama Sapiehy - biskupa krakowskiego w latach 1911-1951 oraz mentora Wojtyły.

 

ZOBACZ: Jan Paweł II tuszował pedofilię? Karol Nawrocki: Z dokumentów w IPN to nie wynika

 

"Z upublicznionych w ostatnim czasie dokumentów wynika, że kard. Sapieha przez wiele lat wykorzystywał seksualnie kleryków i młodych księży. Materiały, do których dotarła 'Rzeczpospolita', a których nie mieli w rękach dziennikarze opisujący sprawę, rzucają na nią inne światło. Ich analiza prowadzi do wniosku, że dokumenty, w których opisano erotyczne wyczyny kard. Sapiehy, są nie tylko wątpliwe, ale także z dużym prawdopodobieństwem sfałszowane. Dokumenty te oraz bohaterów tej historii łączy jedna postać: funkcjonariusz Urzędu Bezpieczeństwa" - piszą w swoim artykule Tomasz Krzyżak i Piotr Litka.

Nieistniejące zeznanie księdza

Dziennikarze wskazują, że Overbeek wysnuł wnioski na podstawie donosów ks. Antola Boczka, wieloletniego współpracownika bezpieki, który przez wiele lat pozostawał w konflikcie z kard. Sapiehą. Kłopoty księdza wynikały m.in. z spraw obyczajowych i alkoholizmu. Z kolei Gutkowski podszedł do relacji Boczka "z rezerwą" i skupił się na zeznaniach ks. Andrzeja Misata. Sekretarz metropolity krakowskiego miał złożyć je podczas ubeckiego śledztwa w 1949 r.

 

"Rz" wskazuje, że oryginału zeznań księdza Mistata próżno szukać w archiwach IPN. Dziennikarze podkreślają, że proces kurii krakowskiej odbył się nie w 1949 r. co sugerowali dziennikarze i historycy, a cztery lata później - w 1953 r. Mistat miał zeznawać w sprawie karnej dotyczącej przekazania delegatowi gen. Andersa materiałów o charakterze wywiadowczym.

 

"Problem w tym, że oryginału tego zeznania nie ma w teczce sprawy karnej" - przekazali dziennikarze.

Srokowski wysłał odpisy

Za sporządzenie kopii materiałów kompromitujących kard. Sapiehę odpowiadała jedna osoba - ppor. Krzysztof Srokowski. Zarówno donos ks. Boczka, którego funkcjonariusz był oficerem prowadzącym, jak i zeznanie ks. Mistata są odpisami. W sprawie przesłuchania Mistata Srokowski nie występuje w ogóle, a wszystkie inne przesłuchania księdza prowadzili dwaj inni funkcjonariusze UB.

 

"Rz" wskazuje, że od połowy 1950 r. posada Srokowskiego była mocno zagrożona. Pojawiły się wobec niego zarzuty natury kryminalnej m.in. o kradzież i udział w bójce.

 

"W takich okolicznościach – 14 września 1950 r. – powstaje donos ks. Anatola Boczka, w którym obszernie opisuje, jak do niego oraz innych księży „dobierał” się kard. Sapieha. Łudząco podobna jest relacja ks. Mistata, która miała powstać rok wcześniej, a którą najpewniej dla 'ratowania skóry' Srokowski sporządził i antydatował właśnie we wrześniu 1950. To wyjaśniałoby brak oryginału zeznania w aktach sprawy ks. Mistata. Oba te dokumenty trafiły do Warszawy i wylądowały w teczce z materiałami na Sapiehę" - podkreślają dziennikarze.

Przyjechał do księdza Boczka

Srokowski został przeniesiony do Poznania w 1951 r. W styczniu rok później pod jego adresem pojawiają się m.in. zarzuty defraudacji pieniędzy z funduszu operacyjnego i fałszerstwo dokumentów. Funkcjonariusz ostatecznie zdezerterował, zabierając ze sobą broń i legitymację służbową. Zostaje zatrzymany na Gubałówce, gdzie zostaje nakryty na biesiadowaniu z... księdzem Boczkiem.

 

Kontakty z informatorem nie ustają nawet po osadzeniu dezertera w areszcie - ksiądz zgadza się udzielić żonie Srokowskiego wsparcia finansowego i chce wziąć udział w procesie.

 

ZOBACZ: Jan Paweł II i kontrowersje wokół jego pracy. Trzaskowski: Dzięki niemu mamy wolność

 

Przed sądem udowodniono, że Srokowski, jako funkcjonariusz Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego wystawiał fikcyjne pokwitowania, a sam przywłaszczył ok. 5 tys. złotych z funduszu operacyjnego.

 

"Ponadto groził przypadkowym przechodniom służbową bronią i zdekonspirował informatora (ks. Anatola Boczka), z którym w miejscu publicznym pił alkohol. W wyniku amnestii zmniejszono mu wyrok do trzech lat. Po odsiadce powrócił w okolice Krakowa" - podsumowuje "Rz".

bas/wka / "Rzeczpospolita" / Polsatnews.pl
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie