Sklepikarz sam wytropił złodziei. Śledztwo zaprowadziło go do Rumunii

Polska
Sklepikarz sam wytropił złodziei. Śledztwo zaprowadziło go do Rumunii
Polsat News
Dawid Wójs postanowił sam odzyskać skradziony sprzęt

Właściciel sklepu z elektroniką padł ofiarą złodziei, którzy pod osłoną nocy obrabowali jego interes. Nie czekając na ustalenia policji, mężczyzna postanowił wziąć sprawy w swoje ręce. Prywatne śledztwo doprowadziło go do lombardu w Rumunii, który znajduje się tuż przy komisariacie policji. - Nie mogłem pozwolić na to, żeby ktoś mnie tak po prostu zrobił - wyjaśnia w Polsat News Dawid Wójś.

Zaledwie 40 sekund - tyle wystarczyło złodziejom, aby w połowie stycznia okraść sklep z elektroniką w Limanowej w Małopolsce. Cztery dni - tyle potrzebował właściciel sklepu Dawid Wójs, żeby zlokalizować skradziony towar.

 

- Przeglądałem wszystkie portale ogłoszeniowe w Europie i szukałem swoich przedmiotów - opisuje mężczyzna w rozmowie z Polsat News.

 

Część skradzionego towaru odnalazła się w lombardzie oddalonym o ponad 1000 km od Limanowej, w rumuńskim Bukareszcie. - Byliśmy w stanie zidentyfikować nasze urządzenia, mieliśmy ich numery. Poza tym, sprzęty zostały wystawione z naszymi etykietami z ceną - podkreśla okradziony przedsiębiorca.

 

 

Mężczyzna ruszył do Rumunii, by odzyskać sprzęt. Bardzo zdziwił go widok, który zastał na miejscu. Okazuje się, że lombard położony był tuż koło komisariatu policji. Dawid Wójs postanowił wykorzystać bliskość obu punktów i od razu zgłosił kradzież.

Sam znalazł skradziony towar. "Byłem pewny, że odzyskanie go to formalność"

- Byłem pewny, że odzyskanie urządzeń będzie formalnością - mówi właściciel sklepu. Na drodze stanęły jednak skomplikowane międzynarodowe procedury. Rumuńscy funkcjonariusze nie chcieli się zająć tym tematem bez dokumentów z Polski.

 

Sprawiła trafiła więc na biurka funkcjonariuszy policji i prokuratorów w Limanowej. - Prowadzimy intensywne czynności operacyjne oraz procesowe, w tym na drodze międzynarodowej pomocy prawnej - powiedział Mirosław Kazana z Prokuratury Rejonowej w Limanowie.

 

ZOBACZ: Warszawa: Oskarżyła sąsiadkę o kradzież i odgryzła jej kawałek ucha

 

Odzyskanie skradzionego sprzętu może zająć nawet kilka tygodni. - Prokuratura wysyła odpowiedni wniosek o zabezpieczenie tych przedmiotów oraz wydanie ich - wyjaśnił w rozmowie z Polsat News były policjant Dariusz Nowak.

 

Właściciel sklepu oszacował straty na 150 tys. zł. - Skradziono nam telefony, drogie urządzenia – uzasadnia.

Złodzieje planowali akcję. Tuż przed włamaniem odwiedzili sklep

Jedna z Mieszkanek miasta ocenia w rozmowie z dziennikarzami Polsat News, że kradzież z całą pewnością nie była przypadkowa. - Planowali to, jeździli po Limanowej, sprawdzali, który sklep mogą okraść - twierdzi pani Kazimiera.

 

ZOBACZ: Lubelskie. 17-latek szukał auta "bez papierów". Zamówił... kradzież

 

Ekspedientka Klaudia Grzegorzak potwierdza, że złodzieje tuż przed kradzieżą odwiedzili lokal. - Przyszło dwóch mężczyzn, widać było, że to obcokrajowcy - relacjonuje.

 

Wizerunki przestępców udostępniła policja. - Po dokonaniu kradzieży, złodzieje odjechali pojazdem bmw serii 3 - opisuje podkom. Barbara Szczerba z zespołu prasowego małopolskiej policji. Za kradzież z włamaniem mężczyznom grozi nawet 10 lat więzienia.

jkm/zdr / Polsat News
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie