"Zostałem robotnikiem winnicy pańskiej". Edward Miszczak o pracy w Polsacie

Polska
"Zostałem robotnikiem winnicy pańskiej". Edward Miszczak o pracy w Polsacie
Cezary Piwowarski/Interia
Dyrektor Programowy i Wiceprezes Telewizji Polsat Edward Miszczak

- Zostałem robotnikiem winnicy pańskiej, który ma czuwać nad kontentem i dbać, by był dobrej jakości - powiedział Interii, w pierwszym wywiadzie od czasu dołączenia do Telewizji Polsat, Edward Miszczak. - Nie chce być biurokratą, który szybko zarządza i tylko wydaje decyzje - podkreślił. - To jest początek drogi, w której najważniejszą dla nas platformą będzie serwis Polsat Box Go - dodał.

Edward Miszczak 16 stycznia objął stanowisko Dyrektora Programowego i Wiceprezesa Telewizji Polsat. W pierwszym wywiadzie od momentu przyjścia do stacji, wyjaśnił jakie wyzwania przed nim stoją oraz jakie ma plany. 

 

Podczas rozmowy z Redaktorem Naczelnym Interii Piotrem Witwickim Miszczak przyznał, że przez ostatnie pół roku starał się oglądać "tylko to, co czeka go w nowej pracy". - Patrzyłem i poczułem, że jest dla mnie miejsce, bo telewizja ciągle się zmienia. Wylądowałem na gigantycznej platformie - powiedział.

"Przekształcamy się w fabrykę kontentu"

Miszczak przewiduje, że czwartkowa konferencja ramówkowa będzie ostatnią tego typu. 

 

Jak stwierdził, Polsat "przekształca się w fabrykę kontentu". - Żeby podpowiedzieć widzom, gdzie mają znaleźć jakiś program, musimy znaleźć nowe formy kontaktu. Konferencja ramówkowa to za mało. Dziś szukanie ciekawego programu na platformie streamingowej może zająć pół godziny i nie ma gwarancji, że coś się znajdzie. Te platformy mają już tak dużo kontentu, że trudno się przez to przebić - powiedział. 

 

ZOBACZ: 30 lat Polsatu. Pierwsza stacja zaangażowana charytatywnie

 

Jak przypomniał, połowa gospodarstw domowych w Polsce korzysta z co najmniej jednej usługi oferowanej przez Grupę Polsat - telefonu, telewizji, czy internetu. 

 

- Półtora roku temu uruchomiliśmy też ogólnodostępny dla wszystkich serwis online Polsat Box Go, w którym klient ma dostęp do tysięcy filmów, seriali, ponad 130 kanałów telewizyjnych i najlepszego sportu - stwierdził.

 

Podkreślił jednocześnie, że do widzów trzeba dotrzeć z informacją, że mamy np. świetny serial. - Jeśli namówimy tego widza czy klienta, żeby do nas przyszedł, to będziemy chcieli go zatrzymać naszą kompleksową ofertą - wyjaśnił.

"Jak współczesna świątynia, która rzuca na kolana"

Mówiąc o studiu Polsatu przy ulicy Łubinowej w Warszawie, które jest największym i najbardziej nowoczesnym w Polsce, stwierdził, że "jest jak współczesna świątynia, która rzuca na kolana".

 

- Możemy rozsunąć barierę dźwiękową i mieć dwie imprezy naraz. To jest znakomite miejsce do produkowania i pokazywania naszych wiosennych programów - wyjaśnił.

 

ZOBACZ: 30 lat Polsatu. To tutaj rodziły się gwiazdy. Zaczynali w "Idolu" i "Must Be The Music"

 

- Zostałem robotnikiem winnicy pańskiej, który ma czuwać nad kontentem i dbać, by był dobrej jakości. W ogródku naszej grupy medialnej jest wszystko i jeśli to się dobrze połączy, to ludzie mogą swobodnie przechodzić z jednego miejsca do drugiego. Dobrym przykładem jest tu Interia, która jest dziś zupełnie innym tworem, otwartym, prawdziwie multimedialnym, niż ten portal, który kupowała grupa - dodał. 

 

- To jest początek drogi, w której najważniejszą dla nas platformą będzie serwis Polsat Box Go. W poprzedniej pracy musiałem przekonać wszystkich, że musimy trochę ograniczyć intelektualnie starą telewizję, bo liczy się digitalowa wersja. To się udało. Tu mamy trochę do zrobienia, by zbudować ruch widzów i klientów na naszych platformach. Chodzi o dobre porozumienie, co kiedy pokazujemy, czy w telewizji, czy w streamingu, w jakich terminach - poinformował.

 

Przyznał, że zanim przyszedł do Polsatu, wcześniej kojarzył mu się on z "konkurencją, która rosła w siłę". - Polsat zmienił się bardzo przez ostatnie pięć lat. Wchodząc tu zobaczyłem morze możliwości - dodał.

"Lubię się spocić ze swoimi ludźmi"

Miszczak stwierdził, że dziś woli używać terminu "ruchome obrazki, a nie telewizja". - Dziś już nie chcemy oglądać długich treści. Internet i media społecznościowe się minimalizują i spłycają treści. (...) Do nas będzie przychodziło się po to, by wcześniej oglądnąć to, co będzie w telewizji. Mamy na platformie wiele różnych pól eksploatacji, które dostarczają kontent o różnych porach i terminie, który można odbierać w dowolnym miejscu. Im bardziej będziemy czytelni i transparentni, tym więcej widzów na to odpowie - podkreślił. 

 

Według niego, w dzisiejszych czasach dobra produkcja musi umieć obronić się i na krótkim, i na długim odcinku.

 

ZOBACZ: "Czysta Polska". Jak Polsat wspiera ekologię. "Dla dzieci, dla przyszłych pokoleń"

 

- W dodatku ktoś w mediach społecznościowych sam dodaje do tego własne treści. Ludzie montują sobie fragmenty programów po swojemu. Dziś wszyscy są twórcami - stwierdził. 

 

- Mało tego, twórcy inspirują twórców. Jestem na to wszystko otwarty. Mogłem przecież spokojnie dożywać dni w sąsiedniej grupie telewizyjnej, ale wiedziałem, że to, co zastanę w Polsacie sprawi, że zmienię pod koniec życia swój kierunek. Podlewam w sobie dzieciaka - powiedział.

 

- Mam taką starą zasadę, że lubię się spocić ze swoimi ludźmi. Nie chce być biurokratą, który szybko zarządza i tylko wydaje błyskawiczne decyzje. Lubię pracować z tymi ludźmi, bo potem wiem o czym oni mówią. Jestem jednym z ostatnich dyrektorów programowych, który stoi ze swoimi ludźmi w szeregu. To nieprawda, że programowy nie musi wiedzieć, co produkuje. Jak nie wie, to niech zmieni zawód - podsumował. 

 

Całą rozmowę Piotra Witwickiego z Edwardem Miszczakiem przeczytasz w Interii.

red / Interia
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie