"Interwencja": Budowlaniec-oszust? "Dostanę pół roku w zawieszeniu, no i co?"

Polska
"Interwencja": Budowlaniec-oszust? "Dostanę pół roku w zawieszeniu, no i co?"
Interwencja

Rzesza poszkodowanych przez budowlańca z Marek pod Warszawą. Mężczyzna poluje na klientów w internecie, podpisuje z nimi umowy, pobiera co najmniej kilkutysięczne zaliczki, ale prac nie wykonuje. Piotr Z. był w przeszłości karany, między innymi za przestępstwo przeciwko mieniu. W tej chwili toczy się przeciwko niemu kolejny proces. Materiał "Interwencji".

Państwo Marlena i Adam Matuszczakowie są małżeństwem od trzech lat. Mieszkają w Markach pod Warszawą. Razem wychowują dwuletnią córkę. Kilka miesięcy temu kupili swój wymarzony dom. Aby bezpiecznie w nim zamieszkać, konieczne było wykończenie schodów.

 

- Fachowca szukaliśmy na Facebooku, na jednej z grup. Odezwał się, zaprosił do współpracy, zostawił numer telefonu. Później przyjechał na dokładną wycenę, wydawało się, że zna się na rzeczy – opowiada Adam Matuszczak.

 

- Nie szukałam kogoś, kto jest najtańszy, tylko kogoś, kto mi to dobrze zrobi. Teraz, z perspektywy czasu wiem, że był aż za bardzo taki… odpowiedni – zaznacza Marlena Matuszczak.

"Chciał uniknąć podatków"

Szukając odpowiedniego fachowca, państwo Matuszczakowie trafili na 32-letniego Piotra Z. – również mieszkańca Marek. Mężczyzna zapewniał, że to dla niego jedno z wielu podobnych zleceń. "Rutynowa robota". Reporterowi "Interwencji" udało się dotrzeć do kilku jego klientów.

 

- Miało zostać tu wyszlifowane, zagruntowane i położone trepy z litego drewna. Wszystko miało kosztować w granicy 19 000 – opowiada jeden z poszkodowanych.

 

- Schody ustalone były na początku na 26 000, troszeczkę jeszcze ponegocjowałem, stanęło na 22. Zaliczki wziął praktycznie połowę – mówi inny.

 

- Chciał 9000 zł gotówką, żeby uniknąć podatków – dodaje kolejna Angelika Płochocka.

 

Marlena Matuszczak opowiada, że budowlaniec po podpisaniu umowy przesłał jej fakturę proforma z NIP-em firmy, która finalnie okazała się nie jego. Podał też dane innego człowieka o tym samym imieniu i nazwisku.

Piotr Z.: Nie zostałem za nic skazany

U klientów, do których dotarła "Interwencja", scenariusz wyglądał zawsze tak samo. Najpierw ogłoszenie w internecie, potem kontakt ze strony Piotra Z. Później następowała błyskawiczna wycena oraz pobranie zaliczki. Kiedy przychodziło do realizacji prac, wszystko jednak zaczynało się sypać.

 

- Godzina bodajże 7.30 rano on pisze SMS – a, że towar nie dojechał, że nie jest to jego wina, że niestety trzeba przesunąć o dwa dni jego wejście na remont. Po zaliczki był z zegarkiem w ręku zawsze. A do pracy dojechać nie mógł – mówi Marlena Matuszczak.

 

- Nie może, bo ma anginę, że go pracownik zaraził. Taki czas był, zdarza się, ale na pewno za tydzień będzie – relacjonuje Joanna Maliszewska.

 

- Moja historia SMS-ów z nim jest dłuższa niż historia z moją żoną. Po prostu tyle tam historii, bajeczek. Finalnie pojawił się u nas trzy razy… rozkuł trochę betonu… i chyba tyle – dodaje Adam Matuszczak.

 

Jednemu z poszkodowanych mężczyzna wysłał nawet zdjęcie swoich wymiocin.

 

ZOBACZ: Polska z "siedemnastym województwem". Internauci anektowali obwód irkucki

 

Kiedy państwo Matuszczakowie zażądali zwrotu pieniędzy, budowlaniec poprosił o jeszcze szansę.

 

- Mówił, że on to zrobi, że mu się tak noga powinęła, że się zrehabilituje, że  został oszukany. To są słowa, których używa w każdym SMS-ie. Nie udało nam się od niego odzyskać ani grosza – opowiada Adam Matuszczak.

 

- Tego typu ludzie zazwyczaj nic nie mają. Wszystko mają przepisane na mamusię, ciocię, itd., itd., więc nawet gdyby padł sądowy wyrok, to i tak nie byłoby z czego tak naprawdę ściągać - twierdzi jeden z poszkodowanych.

 

To fragment rozmowy z Piotrem Z.:

 

- Przygotowuję reportaż na pana temat, chciałbym porozmawiać chwilę...

- W jakiej sprawie?

- Chodzi o cały szereg osób, które uważają, że zostały przez pana oszukane.

- Mhm... Wie pan co, generalnie powiem tak: Nie zostałem skazany żadnym wyrokiem... ze wszystkiego staram się i będę się starał rozliczyć, tak?

- Wie pan, jak ktoś prowadzi uczciwie działalność gospodarczą, no to raczej nie ma takich problemów jak pan. Nie ma tylu konfliktów...

- Powiem tak: odsyłam do swojego mecenasa. Myślę, że niepotrzebna jest ta cała mecyja, którą teraz pan robi, bo nic z tego nie będzie. Z tych reportaży. Wychodzę z tego i powychodzę z tego, tak?

"Nie boję się, że pójdę za kratki"

Jak ustaliła "Interwencja", Piotr Z. był w przeszłości karany, między innymi za przestępstwo przeciwko mieniu. W tej chwili toczy się przeciwko niemu kolejny proces. Mężczyzna jest oskarżony o to, że przywłaszczył sobie sześć par drzwi należących do jednego ze swoich klientów. W trakcie śledztwa przyznał się do winy, ale odmówił składania wyjaśnień.

 

To kolejny fragment rozmowy z Piotrem Z.:

 

- Dostanę może "odróbki” i pójdę na te "odróbki", no.

- A nie boi się pan, że trafi pan za kratki?

- Nie, nie boję się, bo pójdę na dobrowolne poddanie się karze, to dostanę odróbki no i dobrze, no. Czy dostanę pół roku w zawieszeniu, no i co?

Nadal reklamuje się w internecie

Klienci Piotra Z., do których dotarła redakcja, w najbliższych dniach planują wystąpić przeciwko niemu do sądu. O jego działaniach zamierzają też powiadomić prokuraturę. Do pani Marleny wciąż zgłaszają się kolejni poszkodowani. Tymczasem Piotr Z., jak gdyby nigdy nic, reklamuje się w internecie.

 

- On się może ogłaszać w różnych innych miejscach, o których my nie wiemy. Trzeba go po prostu zatrzymać – tłumaczy Joanna Maliszewska.

 

- Nie wygrasz z nami. Po prostu, jest mi ciebie żal. I mam nadzieję, że zgnijesz w więzieniu, a twoje dzieci długo się będą za ciebie wstydzić – mówi Marlena Matuszczak.

zdr / "Interwencja"
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie