"To choroba polskiej polityki". Przydacz odpowiada Czaputowiczowi

Polska
"To choroba polskiej polityki". Przydacz odpowiada Czaputowiczowi
Polsat News
Wiceminister spraw zagranicznych Marcin Przydacz w "Gościu Wydarzeń".

- Rozumiem jakiś poziom niezadowolenia byłego pana ministra (Jacka) Czaputowicza. To choroba polskiej polityki, że osoby odwoływane ze stanowisk przechodzą na pozycje bardzo krytyczne - powiedział w "Gościu Wydarzeń" wiceminister spraw zagranicznych Marcin Przydacz. - To raczej świadczy o stanie tych osób, a nie o stanie polskiej dyplomacji - dodał polityk pod adresem byłego szefa MSZ.

Piotr Witwicki przypomniał, że niemieccy dziennikarze pytają dziś dlaczego Polska tak późno przekazała informacje o skażeniu Odry. Sugerują, że komunikacja między krajami jest fatalna.

 

- Raczej opierałbym się na tym co mówią niemieckie czynniki władzy. Przedstawiciele ministerstwa środowiska zarówno na poziomie federalnym jak landowym mówili, że współpraca z naszym ministerstwem klimatu i z GIOŚ układa się bardzo dobrze - powiedział Przydacz.

Piotr Witwicki przypomniał problemy z tłumaczeniem wspólnych konferencji prasowych stron polskiej i niemieckiej.

 

- Jeżeli chodzi o rtęć, pani marszałek województwa lubuskiego podała nieprawdziwe informacje niepotwierdzone przez stronę niemiecką. Wskazała, że to strona niemiecka wykrywa jakieś metale ciężkie i rtęć, a wszyscy wiemy, że strona niemiecka zaprzeczyła - powiedział.

 

- Strona niemiecka powiedziała, że rtęć była, ale nie była przyczyna zatrucia - wyjaśnił Piotr Witwicki.

 

Przydacz zapewnił, że próbki zostały wysłane do laboratoriów zagranicznych w różnych krajach. - Po to, by mieć absolutną, stuprocentową pewność co tam się zdarzyło - dodał wiceminister.

Przydacz o Czaputowiczu: Zewnętrzny ekspert

Piotr Witwicki przypomniał, że poprzedni minister spraw zagranicznych Jacek Czaputowicz (były przełożony Przydacza - red.) twierdził, że komunikacja nie jest prawidłowa. Polityk odniósł się do słów byłego szefa polskiej dyplomacji, który w "Graffiti" w Polsat News powiedział, że "Jeśli chodzi o wykonanie pewnych standardów dyplomatycznych wychodzi na to, że Polska to źle robi".

 

- Pan minister Czaputowicz jest dzisiaj zewnętrznym ekspertem pracującym w jednej z fundacji. Rozumiem, że też opiera się na informacjach medialnych - powiedział Przydacz. - Myślę, że nie ma bezpośrednich kontaktów ani z kierownictwem ministerstwa ani z kierownictwem niemieckiego resortu, aby móc się autorytatywnie wypowiadać - dodał.

 

- Pan minister opiera się na pewnych opiniach publicystycznych czy dziennikarskich, nie na twardych faktach, a te są następujące: komunikacja między warszawą a Berlinem w tej sprawie odbywa się głównie na poziomie nie ministerstw spraw zagranicznych, ale na poziomie ministerstw środowiska. To pani minister Moskwa ze swoim odpowiednikiem jest w bieżącym kontakcie - powiedział Przydacz.

 

Przypomniał, że odbywały się rozmowy polityków, także z udziałem ministra infrastruktury Andrzeja Adamczyka.

 

- Panie profesorze Czaputowicz uprzejmie zapraszam do kontaktu z kierownictwem ministerstwa spraw zagranicznych. Przekażemy wszelkie informacje jeśli pana interesują - powiedział Przydacz.

 

Dodał, że kontakty "są udrożnione" i "nie ma powodów do obaw i zmartwień". - Są telefony, maile, są spotkania, czegóż chciałoby się więcej? - pytał Przydacz.

 

- Rozumiem jakiś poziom niezadowolenia byłego pana ministra Czaputowicza. Jest to niestety choroba polskiej polityki, że osoby, które są odwoływane ze swoich stanowisk przechodzą na pozycje bardzo krytyczne. Często to raczej świadczy o stanie tych osób, a nie o stanie polskiej dyplomacji - podsumował.

Wizy dla Rosjan. "Absolutne minimum"

W pierwszej części programu Przydacz został zapytany o to, ile wiz do Polski otrzymują Rosjanie. Polityk przyznał, że ich liczba zacznie zmniejszyła się po inwazji na Ukrainę.

 

- Po 24 lutego liczba wiz została znacząco ograniczona do poziomu absolutnego minimum - powiedział. - My zresztą postulowaliśmy z naszymi europejskimi partnerami aby wprowadzić europejską regulację tychże wiz, aby w ogóle ograniczyć możliwość podróżowania zwłaszcza tych ludzi, którzy są nawet lekko związani z systemem władzy w Rosji - powiedział polityk.

 

Piotr Witwicki pytał gościa "Wydarzeń", czy Unia Europejska jest - jak twierdzi prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski - "supermarketem", jeżeli chodzi o podróże Rosjan.

 

- Państwa UE w naturalny sposób są miejscem, do którego Rosjanie podróżują, i nie mówię o zwykłych Rosjanach, którzy gdzieś tam czasami wyjadą na zakupy do Finlandii czy państw bałtyckich - mówił Przydacz.

 

- Mówię o dzieciach oligarchów, które studiują na najlepszych uniwersytetach europejskich, mówię o samych oligarchach, czy propagandystach rosyjskiego reżimu, którzy podróżowali nie tak dawno na przykład na południe nad Morze Śródziemne wypoczywać. Więc korzystają z dobroci i bogactwa wolności w UE - powiedział.

 

WIDEO - Wiceminister spraw zagranicznych Marcin Przydacz w "Gościu Wydarzeń" 

 

"Polska należy do takiego klubu"

Piotr Witwicki przypomniał, że według prezydenta Zełenskiego potrzebne są gwarancje, że "rosyjscy mordercy lub wspólnicy państwa terroru nie będą korzystać z wiz Schengen".

 

- Nie było na to zgody wszystkich państw członkowskich - powiedział Przydacz pytany o brak zakazu podróży Rosjan do UE w pakietach sankcji. - Temat był podnoszony. (Nie było zgody) nie tylko Niemiec, także i Francja miała swoje uwagi pod tym względem - powiedział. Dodał, że Polska stara się budować koalicję chętnych, państw które są gotowe ograniczyć liczbę wydawanych wiz.

 

- W naszym przypadku to się już dzieje. Ale chcielibyśmy, aby to przyjęło bardziej formalny charakter - powiedział. Przyznał jednak, ze w przypadku wprowadzenia takiej regulacji do sankcji potrzebna byłaby jednomyślność krajów UE.

 

ZOBACZ: Zełenski: Katastrofa w kontrolowanej przez Rosję elektrowni atomowej w Zaporożu zagroziłaby Europie

 

- Każde z państwo może wydać indywidualnie swoim konsulom dyspozycję aby tę liczbę wiz ograniczać. I Polska do takiego klubu należy - powiedział.

 

Według niego proces przekonywania m.in. Niemców, Francuzów i Holendrów nie jest zamknięty. Dodał, że Polska może sama decydować w tej sprawie.

 

Dodał, że problemem jest, to że jeżeli Polska zmniejszy liczbę wiz dla Rosjan, partnerzy z UE mogą ich liczbę zwiększyć. - Z wizą Schengen można się poruszać bez problemu w ramach UE - powiedział. Przypomniał, że Polska nie jest głównym celem dla rosyjskich oligarchów, "to nie po Bałtyku pływają rosyjskie jachty" oraz 'to nie na Uniwersytecie Warszawskim czy jagiellońskim studiują ich dzieci".

 

- By obostrzenia miały sens, powinny mieć miejsce na poziomie europejskim - mówił. - Mam nadzieję, że nasi partnerzy do tej decyzji dojrzeją.

"Rosja nie osiągnęła strategicznych celów w Ukrainie"

Marcin Przydacz wyjaśnił, że seria eksplozji na Krymie, to sygnał, że "duży wolumen amunicji rosyjskiej został zniszczony, a to w jaki sposób się to odbyło, powinno pozostać wiedza na poziomie operacyjnym".

 

- Tą amunicją Rosja w rejonie Chersonia czy Zaporoża strzelać nie będzie - dodał.

 

Dodał, że jest zbyt wcześnie, by rozstrzygać, która strona konfliktu wygrywa. Przyznał, że Rosja nie osiągnęła strategicznych celów.

 

Przypomniał, że Ukraina nie poniosła gigantycznych strat i zachowała zdolność prowadzenia wojny.

 

ZOBACZ: Wojna w Ukrainie. Łotwa wysłała śmigłowce i haubice Ukrainie. Zbiera pieniądze na Bayraktara

 

Zapytany o pomoc dla Ukrainy powiedział, że państwo ukraińskie wspierane przez partnerów takich jak Polska, USA, Wielka Brytania i kilka innych europejskich krajów "radzi sobie sprzętowo całkiem nieźle".

 

Dodał, że Ukraina ma przewagę technologiczną po przekazaniu najnowocześniejszej broni z Zachodu.

 

Według niego o konieczności pomocy militarnej nie trzeba przekonywać m.in. wojskowych. Przydacz stwierdził, że jest potrzeba przekonywania do takiej pomocy najważniejszych decydentów m.in. kanclerza Niemiec Olafa Scholza.

Wysokie prawdopodobieństwo przyznania środków z KPO

Mówiąc o pradopodobieństwie uzyskania środków z KPO polityk powiedział, że jest ono "bardzo duże", "dużo większe niż 3,4 procent, absolutnie kilkadziesiąt procent".

 

- My z naszej strony wykonaliśmy pewne kroki. Teraz piłka jest po stronie Komisji Europejskiej. Ursula von der Leyen przecież przyjechała do Polski i powiedziała, tak, Polacy wykonali kilka konstruktywnych kroków, trzeba to KPO odblokować - powiedział.

 

ZOBACZ: Premier Mateusz Morawiecki o zmniejszeniu zużycia gazu w Europie: Będziemy stawiali weto

 

- Niestety tuż potem pojechała do Europarlamentu gdzie pod naciskiem także i czesci polskich europosłów związanych z opozycją, zaczeła zmieniać swoje podejście - dodał.

 

- To Komisja Europejska musi dojrzeć do tej decyzji - zaznaczył i wyjaśnił, że Polska przed wyborami parlamentarnymi ma ważniejsze problemy niż wypełnianie kolejnych warunków stawianych przez KE m.in. "wojnę u naszych granic".

 

Wcześniejsze odcinki programu "Gość Wydarzeń" można obejrzeć tutaj.

hlk/bas / Polsat News / Polsatnews.pl
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie