Skandal w Niemczech. Dziennikarze ujawnili, co dzieje się w rzeźni

Świat
Skandal w Niemczech. Dziennikarze ujawnili, co dzieje się w rzeźni
Facebook/SOKO Tierschutz

Drastyczne sceny agonii i męczarni zwierząt ujawnili działacze niemieckiej organizacji ochrony praw zwierząt Soko Tierschutz, którzy przez kilka dni nagrywali z ukrycia praktyki w jednej z niemieckich rzeźni. Pozornie sielski, wiejski zakład ze Szlezwiku-Holsztyna naruszyła szereg przepisów. Po zgłoszeniu sprawy do prokuratury zdecydowano o natychmiastowym zamknięciu rzeźni – opisuje "Spiegel".

Nagrania wykonane przez obrońców praw zwierząt w rzeźni we Flintbek (okolice Kilonii) są "nie do zniesienia" – opisuje „Spiegel”. Ujawniają brutalność rzeźników, dramatyczne sceny z męczącymi się w agonii, wykrwawiającymi się zwierzętami.

 

Rzeźnia Horn położona jest w sielskiej, malowniczej okolicy. W jej skład wchodzi kilka zabudowań, sklepik z przekąskami, po łące spacerują kury. Strona internetowa obiektu jeszcze w połowie lipca zachęcała możliwością nabycia lokalnych produktów i mięsa z własnego chowu.

 

"Wydawało się, że firma ta pozytywnie wyróżnia się na tle anonimowych rzeźni przemysłowych, gdzie zwierzęta umierają taśmowo" - opisuje "Spiegel".

Zabijanie chorych i rannych zwierząt

To, co naprawdę miało miejsce za murami rodzinnego biznesu w ciągu ostatnich kilku miesięcy, zostało nagrane przez aktywistów potajemnie zainstalowanymi na terenie obiektu kamerami. Materiał filmowy dokumentuje w sumie 16 dni uboju w okresie od maja do lipca.

 

"Są tam ujęcia bydła leżącego na ziemi przez kilka minut z poderżniętymi gardłami, dopóki się nie wykrwawiły na śmierć. Zwierzęta ściągane stalową linką z samochodów, ponieważ nie były w stanie samodzielnie pokonać kilku metrów do rzeźni" – opisuje "Spiegel" i podkreśla, że "nagrania wyraźnie dokumentują model biznesowy opierający się również na zabijaniu chorych, rannych zwierząt".

 

OSTRZEŻENIE - Drastyczne zdjęcia

 

Soko Tierschutz złożyła w ubiegłym tygodniu doniesienie do prokuratury w Kilonii o podejrzeniu znaczącego naruszenia prawa o ochronie zwierząt.

 

- Chcemy wyrzucić z obiegu tę firmę, która bez skrupułów przedkłada swój zysk ponad dobrostan zwierząt - mówi Friedrich Muelln, członek zarządu Soko Tierschutz.

Zwierzęta cierpiały w agonii przez kilka minut

- To właśnie małe i średnie rzeźnie wzywają obrońców praw zwierząt, bo mało kto widzi, jak odbywa się ubój za zamkniętymi drzwiami. W dużych zakładach, takich jak rzeźnie Toennies, problemy leżą gdzie indziej, ponieważ obiekty takie są doskonale zorganizowane i stale monitorowane - wyjaśnia Muelln.

 

ZOBACZ: Lubelskie. Transport krów w stanie agonalnym. Kierowcy grozi 5 lat więzienia

 

Na nagraniach z Flintbek udokumentowano np. nieprawidłowy przebieg procesu ogłuszania bydła, a także ignorowanie podstawowych przepisów mających na celu zminimalizowanie cierpień zwierząt przed śmiercią. Zwierzęta cierpiały w agonii nawet przez kilka minut. Zabijane było także bydło chore i takie, które nie były w stanie samodzielnie opuścić transportera.

 

- To, co widzimy na filmie, jest formą okrucieństwa wobec zwierząt, która jest karalna - mówią eksperci, podkreślając że "działania takie mogą podlegać karze pozbawienia wolności do lat trzech lub grzywnie".

 

 

Na warunki panujące w rzeźni uwagę działaczy zwrócił jeden z byłych pracowników. Jak wspomina chcący zachować anonimowość mężczyzna, 20 lat temu Horn była małą wiejską rzeźnią, prowadzącą ubój raz w tygodniu na potrzeby własnej masarni. Po zmianie właściciela firma "zmieniła model biznesowy" – zwierzęta zabijano codziennie, postawiono też na "zmaksymalizowanie zysku, który można było osiągnąć dzięki zabijaniu chorych zwierząt".

 

- Większość naszych pieniędzy zarabiamy na awaryjnej rzezi. Rolnik dostaje niewiele, a my dostajemy (za mięso) pełną cenę - mówi na nagraniu pracownik rzeźni.

 

ZOBACZ: Bite i kopane krowy. Na szokującym nagraniu z brytyjskiej farmy słychać Polaków

 

Dodatkowe wątpliwości dotyczą braku właściwej kontroli weterynaryjnej.

 

Zgodnie z obowiązującym rozporządzeniem, każde zwierzę przed ubojem musi zostać przebadane przez lekarza weterynarii, w przeciwnym razie mięso nie może zostać sprzedane. Po pocięciu zwierzęcia weterynarz powinien także ponownie zbadać jakość mięsa. 

 

Jak podkreśla "Spiegel", urząd ds. weterynarii w Rendsburg-Eckernfoerde szybko zareagował na te doniesienia i zapowiedział niezwłoczne zamknięcie rzeźni. 

dk/arż / PAP, polsatnews.pl
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie