Kielce. Naczelniczka poczty poskarżyła się na ceny w obecności ministra. Posłowie KO chcą wyjaśnień

Polska
Kielce. Naczelniczka poczty poskarżyła się na ceny w obecności ministra. Posłowie KO chcą wyjaśnień
Polsat News
Naczelniczka poczty miała pożalić się na koszty życia

Politycy KO żądają wyjaśnień w sprawie naczelniczki poczty w Pacanowie, której miano zagrozić zwolnieniem po tym, jak w obecności ministra w KPRM Michała Cieślaka (PiS) poskarżyła się na złe warunki życia. Ta afera przypomina najgorsze czasy PRL-u - oświadczył we wtorek Jan Grabiec (KO).

Portal wyborcza.pl Kielce napisał we wtorek, że "surowe konsekwencje czekają naczelniczkę poczty z Pacanowa za to, że pożaliła się ministrowi z PiS na drożyznę". "W błyskawicznym tempie została wezwana »na dywanik«. Usłyszała, że zostanie zwolniona" - czytamy. "Poczta Polska przyznaje tyle, że skarga wpłynęła i jest wyjaśniana" - donosi kielecka wyborcza.pl.

 

Szef mazowieckiej Platformy Obywatelskiej Jan Grabiec (KO) podkreślił we wtorek w Sejmie, że dziś cała Polska dowiedziała się o aferze, która przypomina najgorsze czasy PRL-u.

 

ZOBACZ: Prezes Izby Gospodarczej Sprzedawców Polskiego Węgla: Wysokie ceny skutkiem sankcji na Rosję

 

- Otóż w Pacanowie naczelniczka miejscowej poczty usłyszała, że ma złożyć wypowiedzenie albo zostanie dyscyplinarnie zwolniona za to, że kilka dni temu podczas, gdy na poczcie przebywał minister, poseł PiS pan Michał Cieślak poskarżyła się na złe warunki życia, na wysokość pensji, na wysokość opłat za kredyty i wysokość ceny benzyny - podkreślił Grabiec na konferencji prasowej.

 

Polityk PO dodał, że "efektem jej skargi, tej wypowiedzi do pana ministra jest to, że minister podjął interwencję, która prowadzi do zwolnienia naczelniczki". - Kobiety, pani Agnieszki, która od 25 lat pracuje na tej poczcie i która, jak mówi, zarabia nieco ponad 3 tys. złotych - zaznaczył Grabiec.

"To są lata 80-te"

- Takie metody, żeby zwalniać z pracy ludzi, którzy mówią o rzeczach, które są niewygodne dla władzy, stosowała komuna - podkreślił. - To są lata 80-te. Pamiętamy, jak wtedy pracownicy byli zastraszani, a dzisiaj to samo dzieje się pod rządami PiS-u, kiedy uczciwie pracująca kobieta, ciężko pracująca za nieco ponad 3 tys. złotych w instytucji, która wykonuje zadania państwowe spotyka się z takim buractwem ze strony ministra, który domaga się jej zwolnienia za sam fakt powiedzenia o tym, w jakich warunkach żyją pracownicy instytucji państwowej - powiedział poseł KO.

 

- To jest po prostu skandal, tak nie wolno postępować. Dlatego oczekujemy od premiera Mateusza Morawieckiego, że na jutrzejszym posiedzeniu Sejmu w ramach odpowiedzi na pytania bieżące przedstawi informację, jak wyglądają represje wobec pracowników urzędów państwowych, w szczególności Poczty Polskiej podejmowane na skutek wypowiedzi tych urzędników o trudnych warunkach życia w Polsce - oświadczył Grabiec.

 

ZOBACZ: Spór o ceny paliw. Posłanka Katarzyna Lubnauer pomyliła Szwecję z Norwegią

 

Jego zdaniem sprawa nie może przejść bez echa. - To musi zostać do końca wyjaśnione. Tym bardziej, że mamy tu do czynienia z sytuacją, w której kilka dni temu prezes PiS Jarosław Kaczyński i premier Mateusz Morawiecki ogłosili, że jadą w Polskę słuchać Polaków" - powiedział poseł.

 

- Czy tak ma wyglądać to słuchanie Polaków? W momencie, w którym ktoś się poskarży na warunki życia, na ceny benzyny, na wysokość kredytu, na niskie zarobki, zostanie zwolniony z pracy? Tak mają wyglądać te spotkania z mieszkańcami, gdzie każdy ma się obawiać o to, co powie, bo będzie represjonowany? To jest jakiś absurd. Dlatego żądamy od premiera Morawieckiego wyjaśnienia tej sytuacji - powiedział Grabiec.

"PiS boi się prawdy"

Posłanka Joanna Frydrych (KO) zwróciła uwagę na "sytuację dziewczyny, przewodniczącej Związku Zawodowego pracującej w ZUS-ie". - Która została zwolniona za to, że powiedziała swojemu pracodawcy, jaka jest naprawdę sytuacja w zakładzie pracy, za to, że broni praw pracowniczych, za to, że walczy o większe wynagrodzenia - mówiła przedstawicielka Platformy Obywatelskiej.

 

Według niej "ta uczciwa, urzędnicza praca na najniższym szczeblu pokazuje dokładnie, jak dzieje się w naszym kraju". "A nie propaganda PiS-owska, która jest tylko przekazywana w kontekście, jak to jest cudownie w naszym kraju. W naszym kraju jest naprawdę źle i widać to, bo ludzie między sobą rozmawiają" - powiedział posłanka KO.

 

- PiS boi się prawdy. PiS boi się tego, że ludzie w większości dowiedzą o nadmiarowych zgonach wynikających z Covidu, o drożyźnie, o inflacji, o tym jak jest dzisiaj na stacjach paliw. I żądamy po prostu zaprzestania takich działań, żądamy wyjaśnień - mówiła Frydrych

laf / PAP
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie