Wojna w Ukrainie. Kliczko: do Kijowa powoli wraca normalność

Świat
Wojna w Ukrainie. Kliczko: do Kijowa powoli wraca normalność
Polsat News
Witalij Kliczko podziękował Polakom za wsparcie w trudnym dla Ukrainy czasie.

- Obecnie w stolicy Ukrainy jest 2,5 miliona mieszkańców. To o milion mniej niż normalnie - powiedział Witalij Kliczko, informując o stopniowym powrocie normalności mimo stanu wojny. - To się nie kończy na ukraińskiej granicy. Jeśli na to pozwolimy, to Rosjanie pójdą dalej i dojdą do Polski - mówił mer Kijowa w Polsat News. - Wspólnie musimy powstrzymać tę bezsensowną wojnę - dodał.

- Bracia Polacy, chciałem podziękować za wsparcie, bardzo dobrze rozumiemy, kto jest prawdziwym przyjacielem. Wiemy ilu uchodźców znajduje się w Polsce, wiemy jaką pomoc od Polski dostajemy i ekonomiczną, i wojskową - powiedział w Polsat News mer Kijowa Witalij Kliczko.

Ludzie wracają do stolicy Ukrainy mimo zagrożenia

- Nie możemy zabronić ludziom powrotu do Kijowa. Każdy ma własny kierunek, ale powinniśmy mówić o tym, że nie potrafimy zagwarantować stuprocentowego bezpieczeństwa, ponieważ w każdej chwili mogą być ostrzały. Dlatego też każda osoba, która znajduje się na terenie Ukrainy ryzykuje - powiedział mer Kijowa.

 

- Niemniej w Kijowie jest o wiele bardziej bezpiecznie niż kilka tygodni czy miesięcy temu. Obecnie w stolicy jest 2,5 miliona mieszkańców. To o milion mniej niż normalnie - powiedział Witalij Kliczko.

 

- Życie się normalizuje. Przechodzimy do spokojniejszego trybu, ale jest nam daleko do normalnych warunków - zaznaczył burmistrz stolicy Ukrainy. Przypomniał, że w mieście wciąż rozbrzmiewają alarmy przeciwlotnicze. W piątek rano syreny odzywały się dwukrotnie.

 

ZOBACZ: Wojna w Ukrainie. Las śmierci nad rzeką Siewierskij Doniec. Miejsce klęski Rosjan

 

- W dalszym ciągu schronem dla mieszkańców jest metro. Jeżeli jest ogłaszany alarm, każdy może się tam schować. Ciągle słyszymy te syreny, które wzywają, by schować się w bezpiecznym miejscu. Nasza obrona przeciwlotnicza i żołnierze działają - zaznaczył.

 

Miasto wciąż działa w warunkach wojennych.

 

- Na dojeździe do Kijowa znajdują się punkty kontrolne. Żołnierze mogą wybiórczo sprawdzać samochody. Jest to związane z obecną sytuacją i z ewentualnością jakichś aktów dywersji. Natomiast do Kijowa może przyjechać każdy - powiedział mer Kijowa. Jak wyjaśnił wciąż obowiązuje tam godzina policyjna, która trwa od godz. 23 do 5 rano, kiedy zakazany jest jakikolwiek ruch.

 

- To również jest ograniczenie związane z sytuacją wojenną - powiedział.

Kliczko: w Kijowie Powoli otwierają się kawiarnie i restauracje

Prezydent stolicy kraju opowiedział jak wygląda "normalny" dzień kijowianina w czasach inwazji.

 

- Komunikacja miejska powoli zaczyna pracować w zwykłym trybie - powiedział Witalij Kliczko. - Kwitną kasztanowce, (prawie) wszystko działa, dostarczana jest energia elektryczna, bieżąca woda, ale w powietrzu wisi napięcie i od czasu do czasu słyszymy alarmy. Wtedy my mieszkańcy musimy schować się do schronów. Nie da się powiedzieć, że normalność wróciła. Ale miasto odżywa, choć w dalszym ciągu trwa wojna - powiedział Witalij Kliczko w Polsat News.

 

Dodał, że w stolicy nie pracują przedszkola i szkoły. Miasto planuje jednak we wrześniu na początku roku szkolnego otworzyć wszystkie placówki oświatowe.

 

ZOBACZ: USA. "New York Times" opublikował nowe dowody egzekucji Ukraińców w Buczy

 

- Zezwoliliśmy małemu i średniemu biznesowi na otwarcie lokali. Dlatego kawiarnie i restauracje powoli się otwierają. Jednak ludzi nie ma za dużo. Robimy wszystko, żeby biznes ruszał, żeby coś się działo, bo musi działać - powiedział mer.

 

Jak dodał otwierane są także niektóre muzea. Jednak turystów w Kijowie nie ma.

 

Witalij Kliczko wyjaśnił także, że w stolicy kraju nie są planowane żadne publiczne uroczystości związane z trzecią rocznicą zaprzysiężenia Wołodymyra Zełenskiego na urząd prezydenta Ukrainy.

 

- Świętujecie tę rocznicę bardziej niż my, To jest dla mnie zaskoczenie. W tym momencie w Kijowie jest stan wojenny, więc nic podobnego się nie odbywa - dodał Kliczko.

 

WIDEO - Witalij Kliczko: jeśli pozwolimy, to oni pójdą dalej i dojdą do Polski

 

Od rankingów ważniejsze tereny okupowane 

Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski zdobył najwięcej głosów w ankiecie czytelników magazynu "Time" na najbardziej wpływowe osobistości świata w 2022 roku przed publikacją nowej listy "TIME100" - poinformowała amerykańska gazeta. Zełenski wyprzedził m.in. Elona Muska i prezydenta USA Joe Bidena. Lista zostanie ogłoszona 23 maja.

 

- Nie zwracamy (teraz) uwagi na rankingi. Bardziej nas interesują i martwią terytoria, które obecnie są okupowane przez Rosjan. To, że w wojnie, która nie ma żadnego sensu, codziennie umierają Ukraińcy. Te kwestie są dla nas o wiele bardziej istotne niż rankingi. Naszym zadaniem jest maksymalnie szybko skończyć tę wojnę. Naszym zadaniem jest, aby okupanci opuścili nasze terytoria, żeby cała Ukraina została wyzwolona - powiedział burmistrz stolicy Ukrainy.

 

ZOBACZ: Zełenski: informacje o rzekomym użyciu przez Rosję broni laserowej są oznaką niepowodzenia inwazji

 

Zapytany o kontakty z szefem państwa podkreślił, ze obaj politycy działają na różnych polach.

 

- Mamy różne kierunki. Ja odpowiadam za stolicę, serce kraju, wszystkie służby, żeby mieszkańcy byli bezpieczni i wszystkie usługi funkcjonowały. Jeśli chodzi o prezydenta to on musi pracować na arenie międzynarodowej, pozyskiwać sprzymierzeńców, jest głównodowodzącym i odpowiada za wszystkie operacje wojskowe - powiedział mer stolicy Ukrainy.

Gdyby nie Bucza, zbrodnie wydarzyłyby się w Kijowie

Odnosząc się do sprawy ujawnienia przez NYT nowych zdjęć przedstawiających dowody zbrodni Rosjan w Buczu Kliczk odpowiedział, że Bucza, Irpień, Hostomel i Borodianka stworzyły w pierwszej fazie wojny tarczę dla Kijowa.

 

- Gdyby nie te miasta i to, co się tam stało, te koszmarne wydarzenia, to wszystko mogłoby się wydarzyć w Kijowie - powiedział Kliczko.

 

- To dobrze, że w Kijowie było bardzo dużo międzynarodowych dziennikarzy, którzy pokazują prawdziwą, obiektywną informację o realnym obliczu tej wojny - powiedział Kliczko.

 

ZOBACZ: Wojna Rosja-Ukraina. Władze obwodu ługańskiego: miasto Rubiżne podzieliło los Mariupola

 

- Niestety takiej liczby reporterów nie ma na wschodzie Ukrainy, w Mariupolu czy Charkowie. A jestem przekonany, że dzieją się tam jeszcze bardziej okrutne rzeczy - dodał.

 

- Jest bardzo ważne, żeby obiektywna informacja zawsze istniała. Putinowska Rosja i Putin rozumieją, że w chwili obecnej najważniejszą bronią jest informacja. Nie zapominajmy o tym, że 70 proc. mieszkańców Rosji popiera wtargnięcie na Ukrainę. Dostają nieprawdziwe informacje, rosyjskie media opowiadają o "nacjonalistach", "ekstremistach", "faszystach". To są wierutne kłamstwa. To co wydarzyło się w Buczy, to jest prawdziwa informacja. To twarz Putina, twarz tej wojny, która toczy się w Ukrainie - dodał Kliczko.

Strzelano do aut, na których było napisane "dzieci"

Mer Kijowa powiedział, że niełatwo jest mu zastanawiać się, skąd wzięło się okrucieństwo Rosjan, dopuszczających się najokropniejszych zbrodni w Ukrainie.

 

Wyznał, ze ma przed oczami obraz starszej kobiety, która została zastrzelona przez rosyjskich żołnierzy, gdy wybrała się po zakupy do sklepu. 

 

- Niełatwo mi mówić o tym. Nie umiem powiedzieć, dlaczego strzelano do aut, na których było napisane po rosyjski "dzieci" i zostały one trafione. W środku były zwłoki. Nie rozumiem ataków na cywilów, tych gwałtów, nie wiem jak można to wyjaśnić - powiedział.

 

ZOBACZ: Kanada. Minister: Rosyjskie wojska zaminowały ukraińskie pola, by uniemożliwić uprawy

 

- To jest wojna, to jest ludobójstwo, a w tle są opowieści Rosji, że Ukraińcy to faszyści, nacjonaliści. Propaganda skrzywia mózgi wszystkich mieszkańców Rosji. Jestem przekonany, że prawdziwa, obiektywna informacja i dziennikarze, którzy te informacje nadają to jest teraz bardzo ważne - powiedział Kliczko.

 

Odniósł się także do stwierdzeń rosyjskiej propagandy i polityków, którzy odmawiają Ukraińcom prawa do tożsamości narodowej. Przypomniał, że politycy Kremla podobnie mówią o krajach bałtyckich.

 

- Jak daleko zajda plany Rosjan tego nie wiemy. Nie ograniczają się one do granic obwodów donieckiego i ługańskiego. Nie kończą się na granicy Polski. Jestem przekonany, że jeśli pozwolimy, to oni pójdą dalej i dojdą do Polski - wyjaśnił były bokser.

 

- Każdy Polak powinien to sobie uświadamiać, że bronimy nie tylko naszych własnych dzieci, nie tylko Ukrainy, ale bronimy również  Polski, bo nie jest żadną tajemnicą, że plany Putina odtworzenia Związku Radzieckiego obejmują także Polskę, która wchodziła w skład radzieckiego imperium. Wspólnie musimy powstrzymać tę bezsensowną wojnę - powiedział Witalij Kliczko.

 

hlk/ sgo / Polsat News / Polsatnews.pl
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie