Ambasador RP w Pradze: arogancja była powodem sporu o kopalnię Turów

Biznes
Ambasador RP w Pradze: arogancja była powodem sporu o kopalnię Turów
Flickr/CAN Europe
Polska ma płacić 500 tys. euro kary dziennie za funkcjonowanie kopalni

Spór o kopalnię w Turowie jest wynikiem arogancji pewnych ludzi, przede wszystkim z dyrekcji PGE - powiedział w rozmowie z "Deutsche Welle" ambasador RP w Pradze Mirosław Jasiński. Podkreślił przy tym, że polsko-czeski spór należy rozwiązać polubownie.

Jasiński udzielił wywiadu "Deutsche Welle", w którym był pytany m.in. czy spór o Turów uda się rozwiązać polubownie. "W ogóle nie dopuszczam, żeby była jakaś inna możliwość" - powiedział ambasador. "W tej chwili jednak czeskie ministerstwa pracują nad exposé premiera. Dla nas to niekorzystne, bo trudno ustalić terminy spotkań. Tak naprawdę chyba jednak pozostało bardzo niewiele szczegółów niedopracowanych technicznie. Sądzę, że uda się to zakończyć podczas jednego spotkania na poziomie ministerstw środowiska. Liczę na to, że potem stosunkowo szybko spotkają się premierzy" - kontynuował.

Jasiński o Turowie: podobnie było w Bełchatowie i Koninie

Mówiąc o genezie sporu o Turów, Jasiński ocenił, że "to był brak empatii, brak zrozumienia i brak chęci podjęcia dialogu – i to w pierwszym rzędzie z polskiej strony". "W końcu podobne rzeczy zdarzały się i w Bełchatowie czy Koninie i nikt tam z tego nie robił afery" - powiedział.

 

- Dla nas to niekorzystne, bo trudno ustalić terminy spotkań. Tak naprawdę chyba jednak pozostało bardzo niewiele szczegółów niedopracowanych technicznie. Sądzę, że uda się to zakończyć podczas jednego spotkania na poziomie ministerstw środowiska. Liczę na to, że potem stosunkowo szybko spotkają się premierzy - powiedział.

 

ZOBACZ: Spór o kopalnię Turów. Wojewoda dolnośląski: to położy się cieniem na relacjach przez wiele lat

 

Ambasador podkreślił, że spór o kopalnię w Turowie powinien być rozwiązany nawet nie na poziomie prezesów, a dyrektorów technicznych kopalni.

 

- Każda poważna firma ma przecież oddział zajmujący się naprawianiem szkód. Nazywamy to odpowiedzialnym biznesem. To był brak empatii, brak zrozumienia i brak chęci podjęcia dialogu - i to w pierwszym rzędzie z polskiej strony. W końcu podobne rzeczy zdarzały się i w Bełchatowie czy Koninie i nikt tam z tego nie robił afery - wskazał.

Sasin: bezrefleksyjne powielanie obcej narracji

Do słów Jasińskiego odniósł się w czwartkowym wpisie na Twitterze wicepremier, minister aktywów państwowych Jacek Sasin. - Od osoby, która reprezentuje Polskę za granicą należy oczekiwać, że wypowiadając się, w tak kluczowych sprawach jak Turów, najpierw pozyska wiedzę i pozna fakty. Bezrefleksyjne powielanie obcej narracji szkodzi interesom Polski - napisał Sasin.

 

ZOBACZ: Niemcy polegają na węglu brunatnym. Anna Zalewska: UE nie nakazuje im zamykania kopalń

 

"Natychmiastowej dymisji" ambasadora Jasińskiego oczekuje z kolei europoseł PiS Anna Zalewska. - Nazywam to wprost – to zdrada dyplomatyczna i żądam natychmiastowej dymisji ambasadora. To jest antypolski wywiad. W dodatku ambasador uznaje za stosowne, żeby swojego pierwszego wywiadu na temat bardzo bolesnej sprawy, jaką jest kwestia kopalni Turów, udzielać niemieckiemu medium. On nie powinien być ambasadorem ani minuty dłużej - powiedziała w rozmowie z portalem wPolityce.pl.

 

Według Zalewskiej, Jasiński "mówi nieprawdę, co może świadczyć o tym, że się zwyczajnie nie przygotował albo nie zna całej problematyki związanej z Turowem".

"Brak chęci dialogu i arogancja"

Kopalnia i elektrownia w Turowie stały się kością niezgody między Polską a Czechami. Pod koniec lutego Praga wniosła do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej (TSUE) skargę przeciwko Warszawie w sprawie rozbudowy kopalni Turów. Jednocześnie domagała się zastosowania tzw. środka tymczasowego, czyli nakazu wstrzymania wydobycia. Strona czeska uważa, że rozbudowa kopalni zagraża dostępowi mieszkańców Liberca do wody, skarżą się oni także na hałas i pył związany z eksploatacją węgla brunatnego. Polski rząd do nakazu wstrzymania wydobycia się nie zastosował.

 

Mirosław Jasiński dopytywany o rzeczywiste ubywanie wody w sąsiedztwie kopalni po czeskiej stronie wyjaśnił, że tam są "specyficzne warunki geologiczne".

 

ZOBACZ: Polska nie zapłaci za Turów. Rząd podtrzymuje stanowisko

 

- Ta wielka bariera głęboko w ziemi, która była propagandowo prezentowana jako dodatkowe zabezpieczenie przed odpływem wód gruntowych, tak naprawdę ma chronić kopalnię przed zalaniem przez wody trzeciorzędowe, czyli głębsze, i w ogóle nie ma żadnego znaczenia tam, gdzie są studnie - powiedział, i dodał, że "powodem sporu była jednak arogancja pewnych ludzi". 


"Pewni ludzie" to - jak wskazuje Jasiński - dyrekcja kopalni. 

- Potem jest dyrekcja PGE, a całe lata świetlne dalej ministerstwa i premier. Trzeba te szkody naprawić natychmiast, bo jeśli ktoś sobie kopie dół, to nie znaczy, że ludzie z sąsiedztwa mają zostać bez wody. Nie wierzę w to, żeby wielkiej kopalni nie było stać na zrobienie wodociągu dla kilkudziesięciu gospodarstw - podkreślił.

 

Cały wywiad można przeczytać na Interia.pl.

Polska czeka na opinię rzecznika TSUE

20 września TSUE nałożył na Polskę karę 500 tys. euro dziennie za niewdrożenie środka tymczasowego i niezaprzestanie wydobycia węgla brunatnego w kopalni. Dotychczasowe negocjacje z czeską stroną nie przyniosły przełomu.

 

ZOBACZ: Zbigniew Ziobro wysyła list do Ursuli von der Leyen. "Skandal w TSUE"

 

W grudniu minął termin jaki Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej dał Polsce na zapłacenie kar w sprawie kopalni Turów. To pół miliona euro za każdy dzień zwłoki. Mimo tego Polski rząd nie zamierza płacić kary nałożonej przez TSUE.

 

3 lutego 2022 r. w sprawie Turowa ma zostać ogłoszona opinia rzecznika generalnego Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej.

 

mad / Interia
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie