Macierewicz: Bartłomiej Misiewicz uratował polski kontrwywiad

Polska
Macierewicz: Bartłomiej Misiewicz uratował polski kontrwywiad
PAP/Piotr Nowak
Macierewicz replikował, broniąc swojego dawnego rzecznika prasowego

Bartłomiej Misiewicz sprawił, że nie został zniszczony polski kontrwywiad i to jest jego zasługa, niezależnie od późniejszych ewentualnych win - mówił Antoni Macierewicz (PiS) podczas środowego posiedzenia komisji obrony narodowej.

Słowa byłego szefa MON Antoniego Macierewicza były rezultatem wymiany zdań między nim, a szefem MON w rządzie PO-PSL Tomaszem Siemoniakiem (KO). Macierewicz podczas środowego posiedzenia komisji obrony powołał się na dokument, podpisany przez szefa MON Tomasza Siemoniaka i jego zastępcę Czesława Mroczka, z którego miało wynikać, że cały polski przemysł obronny miałby zostać przekazany "międzynarodowej korporacji przemysłowej". Po zacytowaniu przekazał dokument szefowi komisji Michałowi Jachowi (PiS).

 

Wywiad z Bartłomiejem Misiewiczem dla Interii

 

Siemoniak zaapelował o ujawnienie tego dokumentu w całości i zapewniał, że nigdy nie chciał nikomu sprzedać polskiego przemysłu zbrojeniowego, zresztą nikt nie był specjalnie zainteresowany kupnem.

"Bez względu na winy to zostanie jego wielką zasługą"

Natomiast ogromne szkody polskiemu przemysłowi obronnemu, mówił Siemoniak, poczyniła osoba, o której "komisja partyjna PiS stwierdziła, że nie powinna sprawować żadnych funkcji".

 

- Tę osobę delegował do ważnych zadań państwowych pan Antoni Macierewicz - mówił wiceprzewodniczący PO.

 

Macierewicz replikował, broniąc swojego dawnego rzecznika prasowego. - Jest tutaj chamski i obrzydliwy atak na pana Bartłomieja Misiewicza, na człowieka, który być może popełnił jakieś błędy, a być może nawet coś więcej. Ale do dzisiaj ta sprawa nie została w żaden sposób przez sąd rozstrzygnięta - mówił.

 

ZOBACZ: Tomasz Siemoniak: nie wiadomo, czy Adam Niedzielski ma poparcie w rządzie

 

- Chce panu powiedzieć, że to dzięki niemu do dzisiaj nie został zniszczony polski kontrwywiad, dlatego, że on właśnie sprawił, iż ludzie, którzy chcieli zniszczyć polski kontrwywiad i wyprowadzić z niego istotne informacje, że to zostało uniemożliwione - przekonywał Macierewicz. Stąd - dodał - "bez względu na winy, jakie później ewentualnie by na niego spadły, to zostanie jego wielką zasługą".

 

Bartłomiej M. w 2015 r. został szefem gabinetu politycznego i rzecznikiem MON, w 2016 r. powołano go też do rady nadzorczej Polskiej Grupy Zbrojeniowej. We wrześniu tego samego roku M. poprosił ówczesnego ministra obrony narodowej Antoniego Macierewicza o zawieszenie w funkcjach w ministerstwie i zrezygnował z posady w PGZ.

Były urzędnik spędził w areszcie pięć miesięcy. Wyszedł na wolność po wpłaceniu 100 tys. zł. poręczenia majątkowego

Miało to związek z publikacją "Newsweeka", z której wynikało, że M. miał proponować radnym PO w Bełchatowie przystąpienie do koalicji z PiS, sugerując, że w zamian zapewni im zatrudnienie w państwowej spółce. Sprawę badała prokuratura, która odmówiła wszczęcia śledztwa w listopadzie 2016 r.

 

W kwietnia 2017 r. M. został pełnomocnikiem PGZ ds. komunikacji, dwa dni później umowa została rozwiązana za porozumieniem stron ze skutkiem natychmiastowym. Dwa lata później M. został zatrzymany przez Centralne Biuro Antykorupcyjne w związku z prowadzonym przez prokuraturę w Tarnobrzegu śledztwem dotyczącym niegospodarności, powoływania się na wpływy oraz fałszowania dokumentów przy okazji zawierania umów przez Polską Grupę Zbrojeniową SA.

 

ZOBACZ: Bartłomiej Misiewicz oskarżony o sprzedawanie wódki bez zezwolenia

 

W konsekwencji w czerwcu br. M. wraz z pięcioma innymi osobami, został oskarżony w tej sprawie o działanie na szkodę PGZ i narażenie spółki na stratę 1,2 mln zł. Grozi mu za to do 10 lat więzienia. Były urzędnik spędził w areszcie pięć miesięcy. Wyszedł na wolność po wpłaceniu 100 tys. zł. poręczenia majątkowego.

 

Na początku lutego warszawski sąd rejonowy zajmie się sprawą byłego rzecznika MON Bartłomieja M., który odpowie za reklamowanie i handel wódką "Misiewiczówka" bez wymaganego zezwolenia.

nb / PAP
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie