Maciej Maleńczuk pobił pro-lifera. Muzyk uznany za winnego

Polska
Maciej Maleńczuk pobił pro-lifera. Muzyk uznany za winnego
PAP/Łukasz Gągulski
Maciej Maleńczuk skazany

Krakowski sąd uznał we wtorek muzyka Macieja Maleńczuka winnym uderzenia w twarz jednego z działaczy podczas manifestacji pro-life, nakazując muzykowi zapłacenie zadośćuczynienia i grzywny. - Moim obowiązkiem i prawem moralnym było zakończenie tej pikiety - ocenił artysta. Wyrok jest prawomocny.

- Temida jest ślepa (...); ja nie chcę być ślepy i widzę, że wysoki sąd jest kobietą, broni mnie kobieta i oskarża mnie kobieta, a na sali są kobiety. W imieniu tych wszystkich kobiet wówczas wystąpiłem, ponieważ uważam, że moim obowiązkiem i prawem moralnym było zakończenie tej pikiety" - mówił we wtorek przed sądem Maciej Maleńczuk (zgadza się na publikację personaliów).

 

Krakowski sąd rejonowy w grudniu ub.r. uznał muzyka winnym tego, że w trakcie trwania demonstracji zorganizowanej przez Fundację Pro – Prawo do Życia, uderzył w twarz jednego z jej działaczy. Do zdarzenia doszło w grudniu 2016 r. na Rynku Głównym w Krakowie.

 

ZOBACZ: USA. Sąd Najwyższy odmówił zawieszenia ustawy zakazującej aborcji po wykryciu bicia serca płodu

 

Cztery lata później sąd nakazał artyście zapłacenie tysiąca złotych zadośćuczynienia na rzecz pro-lifera oraz sześciu tysięcy złotych grzywny. Od tego wyroku odwołała się zarówno obrona muzyka, która domagała się uniewinnienia, jak i reprezentujący zaatakowanego działacza, który chciał dla Maleńczuka kary pozbawienia wolności w zawieszeniu.

"Nie żałuje swojego czynu"

Sprawą zajął się we wtorek sąd okręgowy. Podczas rozprawy muzyk przypomniał, że manifestacja odbywała się w środku dnia w niedzielę, kiedy wokół przebywały dzieci, a prezentowane w jej trakcie zdjęcia były drastyczne.

 

- Nie można prezentować nagości, a nagle okazuje się, że można prezentować (zdjęcia) nagiego noworodka, jeszcze rozszarpanego. Cóż to jest za wolność słowa, która do czegoś takiego dopuszcza? - zwracał uwagę Maleńczuk. Jak dodał "na coś takiego nigdy nie będzie mojej zgody, jestem w stu procentach przekonany, że prawo moralne było po mojej stronie".

 

Wskazał, że jakiś czas po zdarzeniu "cały kraj ogarnęła fala ogromnych protestów, podczas których kobiety walczyły o swoje prawa", a jego postawa mogła stać się symbolem niezgody na ich ograniczenie. Ponadto zaznaczył, że w trakcie konfrontacji z działaczem, to on miał podstawy, by bać się o swoje bezpieczeństwo.

 

ZOBACZ: Szpital odmówił aborcji dziecka z wadą letalną. Lekarze bali się konsekwencji

 

- Musiałem go odepchnąć i absolutnie nie zamierzam żałować swojego czynu - zadeklarował artysta.

 

Reprezentująca muzyka adw. Marta Lech wykazywała podczas wtorkowej rozprawy, że za trzy dni nastąpi przedawnienie karalności czynu jej klienta, więc zarówno on, jak i jego obrona mogliby dążyć do tego, by sąd nie rozstrzygał tej sprawy. Nie doszło do tego, ponieważ Maleńczuk chciał bronić swojej niewinności.

 

W ocenie adwokat sąd pierwszej instancji wydając wyrok, "w sposób bardzo wybiórczy dokonał oceny zeznań świadków", których relacje były niejasne - wynika z nich, że Maleńczuk mógł chcieć jedynie odepchnąć działacza, co zgadza się z wersją wydarzeń muzyka.

 

Ponadto argumentowała, że różnica wzrostu obu mężczyzn jest zbyt duża, by w przypadku realnego ataku obrażenia były tak lekkie.

 

- Gdyby mój klient intencjonalnie chciał zadać jakikolwiek cios pokrzywdzonemu, to na pewno nie skończyłby się on (...) na otarciu wargi górnej - wskazała adwokat.

"Celowe akcje prowokacyjne"

Zdaniem reprezentującej muzyka pikieta pro-liferów celowo zorganizowana została w miejscu innej manifestacji - właśnie po to, by wywołać zamieszanie i wzbudzić emocje. "To celowe akcje prowokacyjne" - oceniła Lech.

 

Zupełnie inaczej sytuację postrzega reprezentujący działacza adw. Paweł Szafraniec z Ordo Iuris, który wykazywał przed sądem, że Maleńczukiem kierowała "wyjątkowo niska" motywacja.

 

- Oskarżony zaatakował osobę, która korzystała z konstytucyjnie gwarantowanego prawa do wolności słowa, wyrażania swoich poglądów, przekazywania informacji - wskazał.

 

- Mamy do czynienia z bardzo niebezpiecznym zjawiskiem. W tej chwili w Rzeczypospolitej dochodzi do głębokich napięć na tle światopoglądowym. Jeżeli pozwolimy na tego typu zachowania, na stosowanie siły fizycznej wobec swoich adwersarzy, osób, z których poglądami się nie zgadzamy, to wszystko prowadzi do chaosu i samosądu - argumentował przed sądem adwokat.

Sąd podtrzymuje wyrok

Po wysłuchaniu stanowiska obu stron sąd zdecydował utrzymać wyrok w mocy - Maleńczuk został uznany winnym naruszenia nietykalności osobistej pro-lifera, musi zapłacić zadośćuczynienie i grzywnę.

 

Komentując w rozmowie z dziennikarzami wyrok artysta podkreślił, że czuje się sprawcą "zamieszania", ale zadeklarował przy tym, że jeśli kiedykolwiek ponownie stanie się świadkiem takiego zdarzenia, zareaguje w podobny sposób. "Oczywiście zapłacę grzywnę (...), ale każda złotówka, którą ktoś prywatnie zarobi na tej sprawie, jest splamiona krwią Izabeli z Pszczyny" - podsumował muzyk.

 

Reprezentujący działacza adw. Szafraniec przyznał, że mimo iż prawomocny wyrok jest nieco inny niż oczekiwał, cel został osiągnięty, bo Maleńczuka uznano winnym uderzenia.

 

ZOBACZ: Sejm. Debata o całkowitym zakazie aborcji. Posłowie opuścili salę

 

Do sprawy przyłączyła się prokuratura, która pierwotnie żądała m.in. kary grzywny, ale wyższej niż ta, która ostatecznie została zasądzona; podczas wtorkowej rozprawy nie poparła jednak apelacji żadnej ze stron.

 

Proces w tej sprawie toczył się od września 2018 r., a nieprawomocny wyrok zapadł w połowie grudnia ub.r. Został on ogłoszony bez udziału przedstawicieli mediów, co spowodowane było zarządzeniami prezesa Sądu Rejonowego dla Krakowa-Śródmieścia, wydanymi w związku z sytuacją epidemiczną.

 

Wcześniej umorzony został proces o publiczne znieważenie, wytoczony pro-liferowi przez Maleńczuka. Biegli uznali, że działacz cierpi na chorobę, w wyniku której w momencie zdarzenia nie rozpoznawał znaczenia swojego czynu, ani nie mógł pokierować swoim zachowaniem. Na tej podstawie sąd musiał umorzyć postępowanie. Mężczyzna nie będzie ponosił odpowiedzialności karnej.

wys / PAP
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie