Warszawa. Molestowanie i gwałt w pojazdach zamawianych przez aplikację

Polska
Warszawa. Molestowanie i gwałt w pojazdach zamawianych przez aplikację
Polsat News
Jak przekazał rzecznik stołecznej policji, takich przypadków było więcej, a łączy ich wspólny mianownik - alkohol i używanie aplikacji

Zarzuty gwałtu i napaści seksualnej usłyszeli dwaj obcokrajowcy, kierowcy taksówek z popularnych aplikacji na telefon w Warszawie. Ale podobna historia była też w Poznaniu. Pojawia się pytanie, czy takie przewozy są bezpieczne. - Myślałam, że już z tego nie wyjdę - powiedziała Polsat News jedna z kobiet, które także padły ofiarą molestowania.

Do niebezpiecznych sytuacji miało dochodzić podczas nocnych powrotów z imprez w Warszawie, gdy pokrzywdzone kobiety zamówiły przejazdy przez popularną aplikację. Wówczas, w trakcie realizowania kursów, miało dojść do napaści seksualnej na klientki.

 

Podejrzani usłyszeli prokuratorskie zarzuty - w jednym przypadku zgwałcenia, w drugim dopuszczenia do innej czynności seksualnej.

Prokuratura prowadzi dwa postępowania

- W Prokuraturze Rejonowej Warszawa Śródmieście prowadzone są dwa postępowania przeciwko dwóm mężczyznom obywatelstwa gruzińskiego. Z dotychczasowych ustaleń śledztwa wynika, że mężczyźni mieli dopuścić się przestępstw seksualnych wobec dwóch pokrzywdzonych, które zamawiały przewóz przez aplikację mobilną. Mężczyźni aktualnie przebywają w areszcie - przekazała Aleksandra Skrzyniarz z Prokuratury Okręgowej w Warszawie.

 

Jak dowiedział się Polsat News, mężczyźni byli kierowcami różnych firm.

 

WIDEO: materiał "Wydarzeń"

 

 

Jak poinformował rzecznik Komendy Stołecznej Policji nadkom. Sylwester Marczak, "sposób i okoliczności działania obu mężczyzn są do siebie bardzo zbliżone".

 

- Mówimy tutaj o osobach, które bawiły się na różnych imprezach, w różnych klubach w Warszawie. Następnie korzystały właśnie z aplikacji, zamawiając kurs. I wtedy, kiedy pozostawały już same w aucie, te osoby były wykorzystywane seksualnie. Kierowca zamykał auto z tyłu, a dokładniej blokował drzwi, a następnie dochodziło do niestety zgwałcenia lub innej czynności seksualnej - przekazał Marczak.

"Te sytuacje powtarzały się, gdy korzystano z aplikacji"

Jak dodał, "nierzadko osoby wykorzystują stan upojenia alkoholowego. I tego typu sytuacje przede wszystkim powtarzały się, kiedy korzystano z aplikacji mobilnej".

 

ZOBACZ: Francja. Gwałt w Pałacu Elizejskim. Żołnierz usunięty ze służby

 

Policja i prokuratura nie przekazały dziennikarzom nazw aplikacji, za pomocą których zamówiono przejazdy. Dziennikarze Polsat News zapytali o sprawę trzy najpopularniejsze firmy i otrzymali poniższe oświadczenia. Wynika z nich, że żadna z nich nie otrzymała zgłoszeń o przypadkach molestowania seksualnego przez kierowców.

Oświadczenie Free Now

"Nie otrzymaliśmy żadnych zgłoszeń od pasażerów o takiej treści i według naszej wiedzy takie zdarzenia nie miały miejsca podczas kursów z aplikacji FREE NOW. Nie otrzymaliśmy też żadnych sygnałów i próśb od policji o przekazanie informacji o domniemanych zdarzeniach" - przekazała firma Free Now.

 

ZOBACZ: Lubartów. Czołowe zderzenie audi z TIR-em. Nie żyje 28-latka, dziecko w szpitalu

"W sytuacji, gdy otrzymalibyśmy zgłoszenie o rażąco niestosownym zachowaniu kierowcy lub popełnionym przestępstwie, FREE NOW podejmuje zdecydowane i natychmiastowe kroki, w postaci blokady kierowcy w naszej aplikacji i rozwiązania umowy. Jesteśmy zawsze otwarci na współpracę ze służbami porządkowymi w celu przekazania potrzebnych dla postępowania informacji. W ostatnim czasie jednak nie otrzymaliśmy żadnych takich zgłoszeń" - dodano.

Uber: opisana sytuacja jest karygodna

Z kolei firma Uber w przesłanym oświadczeniu stwierdziła, że "opisana sytuacja jest karygodna i na platformie Uber nie ma miejsca na tego typu zdarzenia".

 

"Bezpieczeństwo jest dla nas najważniejsze. Przy podejrzeniu łamania prawa zawsze oferujemy ścisłą współpracę organom ścigania, udzielając informacji i podejmując stanowcze kroki" - przekazano.

Bolt: nie otrzymaliśmy żadnego zgłoszenia

Również firma Bolt informuje, że nie otrzymała żadnego zgłoszenia o tego typu zdarzeniach od użytkowniczek aplikacji.

 

"Bolt bardzo poważnie traktuje tego typu zarzuty i nie toleruje takiego zachowania wśród partnerskich kierowców i kierowczyń. Nasz zespół odpowiada na wszystkie zapytania przesyłane w aplikacji, bada zgłoszenia i w razie potrzeby dostarcza policji pomocnych w dochodzeniu informacji - dzieli się pełnymi danymi personalnymi kierowcy, partnera, samochodu, wraz ze szczegółowymi informacjami zebranymi za pośrednictwem GPS w telefonie kierowcy. Jeśli taki incydent miałby miejsce, udzielilibyśmy wszelkiej możliwej pomocy zgłaszającej go osobie" - przekazano.

 

ZOBACZ: Co dalej ze stanem wyjątkowym? Rząd przyjął projekt nowelizacji ustawy o ochronie granicy państwowej

"Bezpieczeństwo wszystkich użytkowników naszej platformy jest dla nas najważniejsze, dlatego wprowadziliśmy w aplikacji możliwość udostępniania położenia, co pozwala śledzić trasę wybranym przez pasażerkę czy pasażera osobom. Ponadto Bolt wymaga od swoich partnerów flotowych, którzy zatrudniają kierowców, przedstawienia szeregu dokumentów potwierdzających czy dana osoba może przewozić ludzi. Dokumenty te obejmują dokumenty identyfikacyjne kierowcy, numer prawa jazdy kierowcy, dowód rejestracyjny i zaświadczenie o niekaralności" - dodano w przesłanym oświadczeniu.

"Myślałam, że z tego nie wyjdę"

Dziennikarze Polsat News rozmawiali z jedną z kobiet, która także padła ofiarą napaści seksualnej w pojeździe zamówionym przez aplikację. 

 

- Wracałam z imprezy, jakaś 1:00 - 2:00 w nocy. Zamówiłam taksówkę, ta podróż chwilę trwała. Najgorsze było, jak zobaczyłam, co tam wyjął ze spodni i co tam robi. Zatrzasnęły się zamki. To była moja pierwsza myśl, że już nie wyjdę z tego auta, że on mnie gdzieś wywiezie - opowiadała kobieta. - Nie zgłosiłam tego. Teraz żałuję - dodaje.

 

Szymon Komorowski ze Związku Zawodowego Taksówkarzy "Warszawski Taksówkarz", nawiązując do problemu bezpieczeństwa w przewozach zamawianych przez aplikacje, zwrócił uwagę, że te firmy same nie zatrudniają kierowców. - Bardzo często są to firmy na tak zwanych słupów, aby uniknąć konsekwencji podatkowych. Oni zatrudniają tych kierowców - powiedział. 

 

Policja apeluje o czujność. 

kmd/prz / Polsat News
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie