"Interwencja". Bez pieniędzy za jabłka. Rolnicy tracą cierpliwość

Biznes
"Interwencja". Bez pieniędzy za jabłka. Rolnicy tracą cierpliwość
Polsat News
Od 2018 roku pan Jan czeka na swoje 41 tysięcy złotych. Rodzina Zapaśników na znacznie większą kwotę, bo prawie 140 tys. Sadownicy nie otrzymali pieniędzy za setki ton jabłek

Sadownicy z Mazowsza walczą o pieniądze za setki ton jabłek. Prowadząca skup spółka jest im winna dziesiątki tysięcy złotych. Prokuratura ustala, gdzie podziały się pieniądze, zdaniem obecnych władz, ze spółki wyprowadzono miliony złotych. Materiał "Interwencji".

Sady jabłkowe Krzysztofa Zapaśnika z wsi Wysoczyn to historia rodzinna. Przechodziły z pokolenia na pokolenie i są jedynym źródłem utrzymania rodziny. Jan Fijka również związał swoje życie z produkcją jabłek. Obie rodziny oddawały jabłka do tej samej spółki. Nic nie zwiastowało problemów.

 

ZOBACZ: Zlikwidowali przejazd. Rolnicy nie mogą dojechać na pole

 

- Ta spółka Goźlin-Sad powstała w 2010 roku. Zaczęliśmy tam wstawiać jabłka, można powiedzieć, od samego początku – mówi Marek Zapaśnik, syn pana Krzysztofa, w rozmowie z reporterką "Interwencji".

"Tak się nie handluje" 

- Oddawaliśmy, oni tam sortowali nam te jabłka, no i za ten przesortowany owoc płacili wtedy pieniądze. W 2017 roku tam wstawiłem ponad 100 ton jabłek. W tej chwili to jest na kwotę prawie 140 tys. zł – opowiada Krzysztof Zapaśnik.

 

- Na wszystko mam potwierdzenia, pieczątki, podpisy. Żeby powiedzieli, że nie pasowało jabłko, zwrot jest, to wtedy inaczej. A jak to wszystko poszło, bo wiem dokładnie że to sprzedane było, a pieniędzy nie ma. Musieli na coś te pieniądze wydać. Tak się nie handluje – zaznacza sadownik Jan Fijka.

 

Od 2018 roku pan Jan czeka na swoje 41 tysięcy złotych. Rodzina Zapaśników na znacznie większą kwotę, bo prawie 140 tys. Wielokrotnie chodzili do spółki domagać się zapłaty za oddane jabłka. Niestety bezskutecznie.

 

WIDEO: Materiał reporterki "Interwencji" Małgorzaty Frydrych

"Dyrektorzy się tylko zmieniali"

- Dyrektorzy się tylko zmieniali, podobno byli wysoko opłacani. Mieli firmę wyprowadzić na prostą, stale mi to mówili. Następny się zmieniał i to takie działanie ich, a nas pogrążyli – mówi Jan Fijka.

 

- W 2019 założyliśmy sprawę, bo już wiedzieliśmy, że coś jest naprawdę nie tak i tych pieniędzy nie odzyskamy. Największa faktura jest na 81 632 zł. Na jednej z rozpraw sędzia powiedział, że zawiesza naszą sprawę z tytułu tego, że oni wchodzą w upadłość, czyli złożyli taki wniosek – tłumaczy Marek Zapaśnik, syn Krzysztofa.

 

ZOBACZ: Proces rolnika z AgroUnii za zniesławienie parlamentarzystów PiS

 

Od 2019 roku spółka ma nowego prezesa. Zdesperowani Zapaśnikowie poszli razem z nami domagać się zwrotu ich ciężko zarobionych pieniędzy.

"Wy żeście mnie puścili bankrutem"

Pan Marek: - Kiedy zostaną wypłacone nasze pieniądze za jabłka z 2018, 2019 r., kiedy te jabłka wstawialiśmy?

 

Mirosław Szczepański, obecny prezes spółki: - Pieniądze niestety to były za czasów poprzedniego prezesa, który do tej pory się z nami nie rozliczył.

 

Reporter: - Wie pan, ale tych ludzi kolejni prezesi niewiele obchodzą, oni przyszli do tej firmy, która pan reprezentuje odstawili jabłka, prawda?

 

Prezes: - Tak.

 

Krzysztof: - Wy żeście mi nie wypłacili pieniędzy, na które cały rok z rodziną pracowałem i wy żeście mnie puścili bankrutem. Wiecie wy o tym, co wyście zrobili? Ja miałem opłaty, miałem światło, na życie nie miałem w tym czasie.

Restrukturyzacja się nie udała 

- Ta firma, kiedy my przejęliśmy ją po poprzednim zarządzie, miała olbrzymie długi. Jestem doradcą gospodarczym, który od 2019 r. rozpoczynał i prowadził restrukturyzację tej firmy – tłumaczy Andrzej Wysoczański, pełnomocnik firmy.

 

Reporter: - I tak jest prowadzona restrukturyzacja, że upadłość ogłaszacie?

 

Pełnomocnik: - No niestety na wniosek nadzorcy sądowego poparty przez bank.

 

Reporter: - Czyli się nie udała restrukturyzacja.

 

Pełnomocnik: - Tak

 

ZOBACZ: Mateusz Morawiecki o "Polskim Ładzie" dla rolników: tworzymy coraz bardziej cywilizowane warunki

 

- Gdzie są te pieniądze? W ogóle gdzie to wszystko poszło? Tyle ludzi tu wstawiło jabłka, tyle rolników, gdzie te pieniądze są wszystkie? Tutaj nie było żadnego nadzoru – komentuje Marek Zapaśnik.

"W jakim kraju my żyjemy?"

- Jak rozmawialiśmy z biegłą rewident, która robiła tutaj audyt, który też między innymi jest do dyspozycji prokuratury, no to szacujemy, że dobre kilka jak nawet do 10 milionów z tej spółki zostało wyprowadzone. Liczymy na to, że Prokuratura Okręgowa w Lublinie dojdzie do tych nieprawidłowości i rozliczą te sytuacje. Spółka jest w tej chwili w procesie upadłości i czekamy czy ktoś ją wykupi. Natomiast jasnym dla nas jest, że tym wierzycielem de facto będzie tylko bank, więc wszyscy państwo (rolnicy – red.) jeżeli chodzi o wierzycieli, będą musieli się obyć smakiem – przyznaje Andrzej Wysoczański, pełnomocnik firmy.

 

- W jakim kraju my żyjemy w końcu teraz? Banki są pierwsze, a dlaczego nie my? Co, banki tutaj przywoziły jabłko, żeby ta spółka istniała? - pyta Krzysztof Zapaśnik.

grz / "Interwencja"
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie