Dworczyk: migranci są na terytorium Białorusi. To po ich stronie spoczywa odpowiedzialność za nich

Polska
Dworczyk: migranci są na terytorium Białorusi. To po ich stronie spoczywa odpowiedzialność za nich
PAP/Sebastian Borowski

Pas graniczny, na którym są migranci, jest pod jurysdykcją strony białoruskiej, w związku z tym to jest Białoruś. W konsekwencji to na stronie białoruskiej spoczywa odpowiedzialność za wszystkie osoby, które są po tamtej stronie granicy - powiedział w sobotę szef KPRM Michał Dworczyk.

W sobotę odbyła się wideokonferencja zwołana na prośbę premiera Mateusza Morawieckiego; wzięli udział premierzy: Litwy Ingrida Simonyte, Łotwy Arturs Karins i Estonii Kaja Kallas. Tematem była sytuacja na granicy z Białorusią, w tym spowodowanym przez Białoruś napływem migrantów do Europy.

 

W komunikacie KPRM, wydanym po tym spotkaniu wskazano, że na granicy zewnętrznej UE z Białorusią nie ma "ziemi niczyjej"; w rzeczywistości jest to terytorium białoruskie, a władze tego kraju ponoszą pełną odpowiedzialność za sytuację obywateli innych państw, których legalnie wpuściły.

 

ZOBACZ: Morawiecki: Polska ewakuuje 300 obywateli Afganistanu, którzy współpracowali z NATO

 

Mateusz Morawiecki po rozmowach premierów Polski, Litwy, Łotwy i Estonii stwierdził, że znajdujący się po stronie białoruskiej migranci legalnie znaleźli się na terytorium Białorusi, zatem zgodnie z prawem międzynarodowym, to Białoruś jest za nich odpowiedzialna i powinna zapewnić im ochronę. Zaznaczył, że Polska, Litwa, Łotwa i Estonia "nie dopuszczają żadnej nielegalnej imigracji i będą chronić swoje granice przed nielegalnymi działaniami reżimu Łukaszenki".

"Mamy do czynienia z wojną hybrydową"

Na sobotnim briefingu w Warszawie Dworczyk był pytany, jakie wnioski wynikają z rozmowy premierów.

 

- Jest jednolite i bardzo jasne stanowisko premierów Polski i państw bałtyckich. Obowiązkiem każdego rządu jest strzeżenie granicy, tym bardziej, że jest to granica UE. Mamy do czynienia z wojną hybrydową, którą prowadzą władze białoruskie. Naszym obowiązkiem jest zadbać o bezpieczeństwo obywateli i też nie możemy pozwalać wciągać się w te prowokacje, które reżim białoruski w ostatnich dniach próbuje stosować - powiedział Dworczyk.

 

Odnosząc się do sformułowania "ziemia niczyja", używanego do miejsca, w którym znajdują się migranci, Dworczyk podkreślił, że w prawie międzynarodowym nie ma takiego sformułowania.

"To jest Białoruś i trzeba o tym pamiętać"

- Ten teren, który jest czasem w sposób kolokwialny nazywany przez publicystów czy dziennikarzy jako "ziemia niczyja" - na ogół chodzi o pas graniczny, który jest pod jurysdykcją strony białoruskiej, w związku z tym to jest Białoruś i trzeba o tym pamiętać - zaznaczył.

 

- Migranci są po stronie białoruskiej, a w konsekwencji - jeśli patrzymy na to z punktu widzenia prawa międzynarodowego - to na stronie białoruskiej spoczywa odpowiedzialność za wszystkie osoby, które są po tamtej stronie granicy - dodał.

 

Pytany, czy rząd zamierza odsyłać tych migrantów, którzy do Polski się dostaną, Dworczyk powiedział: "skupiamy się na tym, by nie miały miejsca sytuacje, gdy imigranci nielegalnie przekraczają granice".

"Oni są cynicznie wykorzystywani przez reżim białoruski"

- To jest bardzo trudna sytuacja, bo z jednej strony są ludzie, którzy są cynicznie wykorzystywani przez reżim białoruski do sprowokowania tej sytuacji, w której jesteśmy, z drugiej strony musimy mieć świadomość, że zmiana podejścia, która po pierwsze byłaby trudna do uzasadnienia ze względu na przepisy międzynarodowe, po drugie ze względu na bezpieczeństwo każdego z tych państw, czyli krajów bałtyckich czy Polski. Ale - po trzecie - to by zachęciło oczywiście do tego, by ten strumień osób wypychanych z Białorusi powiększał się - mówił Dworczyk.

 

ZOBACZ: 13. dzień imigranci koczują przy polskiej granicy. Trwa konstruowanie zasieków

 

Podkreślał, że w związku z tym, mimo że są to bardzo trudne sytuacje, "wszystkie kraje, zarówno kraje bałtyckie jak i Polska muszą być i są bardzo pryncypialne w tej sprawie".

Ewakuacja 260 osób z Afganistanu

Z 260 ewakuowanych z Afganistanu osób kilkoro to Polacy, a pozostali to Afgańczycy, którzy współpracowali z Polskim Kontyngentem Wojskowym, czy jeszcze wcześniej z polską placówką dyplomatyczną - podał w sobotę minister Michał Dworczyk.

 

Dworczyk powiedział dziennikarzom, że lista kolejnych osób, które wspierały polskich dyplomatów i polskich żołnierzy w Afganistanie i chciałyby skorzystać z możliwości ewakuacji jest długa i stale rośnie, ponieważ stale zgłaszają się kolejne osoby.

 

- One są oczywiście weryfikowane i dopiero potem wciągane na listę osób zakwalifikowanych do ewakuacji - wyjaśnił.

 

Minister powiedział, że sytuacja na miejscu jest dynamiczna i stale jest problem z wejściem na część lotniska w Kabulu kontrolowaną przez siły sojusznicze, więc trudno powiedzieć konkretnie, ile to osób jeszcze będzie.

Nad ranem wyląduje samolot z ok. setką ewakuowanych

Zapowiedział, że na pewno nad ranem wyląduje w Warszawie samolot, na pokładzie którego będzie ok. 100 ewakuowanych, ale cały czas w Kabulu pracownicy MSZ i żołnierze pracują nad tym, by na lotnisko przeprowadzać osoby, które zostały pozytywnie zweryfikowane.

 

Pytany o kolejne samoloty powiedział, że dzisiaj - w sobotę wieczorem wystartuje kolejny Embraer. - Mieliśmy tutaj kilkanaście godzin przerwy, ponieważ musieliśmy pewne formalno-prawne sprawy rozwiązać - poinformował szef KPRM.

 

ZOBACZ: Dworczyk: Polska do tej pory wysłała szczepionki do Australii, Hiszpanii, Portugalii i Norwegii

 

- Te problemy zostały już rozwiązane, dlatego dziś rano poleciał już pierwszy samolot, po 19.00 wylatuje kolejny i ta rotacja będzie się odbywała tak, jak do tej pory - czyli przez lotnisko Navoiy w Uzbekistanie - przekazał.

 

Pytany, gdzie trafiają osoby ewakuowane, podał, że do ośrodków pod kontrolą urzędu ds. cudzoziemców. - W pierwszym rzędzie czeka te osoby kwarantanna i załatwienie wszelkich formalności - dodał.

Rządowy program wsparcia dla ewakuowanych

Powiedział, że przygotowywany jest rządowy program wsparcia dla tych osób, które zostały ewakuowane. Przypomniał, że nie wiadomo jeszcze, ile z nich wystąpi o status uchodźcy w Polsce, być może część będzie chciała wyjechać gdzieś dalej, mimo to trwają procedury w sprawie przygotowania takiego programu.

 

Przypomniał, że równolegle trwają przygotowania do ewakuacji z Afganistanu ok. 300 współpracowników cywilnych NATO, do czego po rozmowie z sekretarzem generalnym NATO Jensem Stoltenbergiem zobowiązał się premier Mateusz Morawiecki. - Rozpoczęły się przygotowania do tej ewakuacji, więc równolegle będzie prowadzona ewakuacja tamtych osób - wyjaśnił Dworczyk.

 

ZOBACZ: Fiat 126p w nowej odsłonie. Polak zbudował elektrycznego "malucha"

 

Zaznaczył, że ta grupa nie pozostanie w Polsce, tylko docelowo trafi do innych krajów NATO. - U nas spędzą pewien czas, przede wszystkim będziemy usiłowali wydostać ewakuowanych z Afganistanu - dodał. Dworczyk powiedział, że wszystko wskazuje na to, że będą oni ewakuowani według tego samego schematu, co obecnie: Kabul - Uzbekistan - Warszawa, jednak wszystkie szczegóły są jeszcze obecnie przedmiotem rozmów i są uzgadniane.

Trudna i nieprzewidywalna sytuacja

Zaznaczył, że sytuacja na miejscu jest trudna - osoby z listy ewakuowanych muszą przejść przez bramę lotniska, która czasowo jest zamykana, dlatego nie wiadomo jakiej części osób uda się pomóc.

 

- Możemy dzisiaj odpowiedzialnie powiedzieć tylko tyle, że zgodnie z zapowiedzią premiera Morawieckiego będziemy prowadzili tę ewakuację, dopóki jest po pierwsze to możliwe ze względów bezpieczeństwa i ze względu na sytuację w Kabulu i Afganistanie - powiedział Dworczyk dziennikarzom.

 

- Po drugie - do momentu, kiedy te osoby, które wspierały Polaków w ciągu ostatnich 20 lat w Afganistanie i zostały zakwalifikowane do ewakuacji będą gotowe, będą chciały skorzystać z możliwości wyjazdu z Kabulu" - dodał minister

Napięta sytuacja na wschodnich granicach Polski

Sobota to 13. dzień, w którym 32 osoby podające się za obywateli Afganistanu, w tym cztery kobiety i 15-letnia dziewczyna, koczują w Usnarzu Górnym w lesie na granicy polsko-białoruskiej.

 

Polska Straż Graniczna wskazuje, że w całym ubiegłym roku na odcinku podlaskim zatrzymano 122 osoby, które nielegalnie przekroczyły granice. W tym roku to już około 780 cudzoziemców. SG odnotowała dotychczas ponad 2 tysiące prób nielegalnego przekroczenia granicy, z czego ok. 1 tys. 350 próbom pogranicznicy zapobiegli.

 

ZOBACZ: Mariusz Błaszczak: granica z Białorusią jest szczelna. Jesteśmy przygotowani, żeby odeprzeć atak

 

Po tym, jak Litwa przyjęła przepisy, umożliwiające jej służbom granicznym odsyłanie migrantów na Białoruś, ich grupy przekierowały się na granicę z Łotwą i Polską. Również Łotwa podjęła decyzję o odsyłaniu migrantów i wprowadziła na granicy stan sytuacji wyjątkowej. W czwartek szefowa litewskiego MSW Agne Bilotaite, po ponad dwóch tygodniach stosowania taktyki zawracania migrantów, poinformowała, że sytuacja się stabilizuje. Szacuje się, że od tego czasu nie wpuszczono na Litwę ponad 1,5 tys. osób.

 

Polska Straż Graniczna wskazuje, że w całym ubiegłym roku na odcinku podlaskim zatrzymano 122 osoby, które nielegalnie przekroczyły granicę. W tym roku to już około 780 cudzoziemców. SG odnotowała dotychczas ponad 2 tysiące prób nielegalnego przekroczenia granicy, z czego ok. 1 tys. 350 próbom pogranicznicy zapobiegli.

kmd / PAP
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie