Antyaborcyjny billboard wstrząsnął 12-letnim Frankiem. Jest petycja o wprowadzenie zakazu

Polska
Antyaborcyjny billboard wstrząsnął 12-letnim Frankiem. Jest petycja o wprowadzenie zakazu
dzielnyfranek.blogspot.com
Franek Kossowski zmaga się z niepełnosprawnością. Zdaniem jego mamy, na zdrowie psychiczne chłopca wpłynął dodatkowo widok antyaborcyjnego billboardu

Rodzinna podróż samochodem zakończyła się traumą 12-letniego, niepełnosprawnego Franka Kossowskiego. Jak mówi jego matka, wszystko przez zauważony przez chłopca antyaborcyjny billboard. Od tamtej pory widok rozczłonkowanego płodu pojawia się w jego sennych koszmarach, a trauma nie pozwala normalnie funkcjonować. Na autorów plakatu sąd nałożył 500 zł grzywny.

Na początku roku do sieci trafił film, na którym widać, w jaki sposób zamontowany przy autostradzie A4 antyaborcyjny billboard wpłynął na 12-letniego, niepełnosprawnego Franka Kossowskiego. Chłopiec na nagraniu opublikowanym przez jego mamę Agnieszkę mówi, że "nienawidzi tego plakatu" i "chce, by policja zniszczyła go w piecu".

 

ZOBACZ: Francja. Kryzys sanitarny spowodował radykalizację antyszczepionkowców. "Mamy panikę moralną"

 

Na billboardzie, który wstrząsnął Frankiem, widać było rozczłonkowany płód oraz krew. Rodzina mijała go podczas podróży autem. Na filmie chłopiec stwierdza, że jego widok pojawia się mu w sennych koszmarach i przez to odczuwa lęk.

"W Fundacji mają z rodziców niezły ubaw"

Agnieszka Kossowska udała się więc na policję. Jak zrelacjonowała, zgłosiła trzy billboardy z drastycznymi zdjęciami. "Od razu jestem także przesłuchiwana jako świadek, aby przyspieszyć postępowanie. Pod koniec drugiego tygodnia lipca, a więc po pięciu miesiącach, otrzymuję pismo z policji z informacją, że sprawa trafia do sądu, ja zaś mam prawo wystąpić w niej jako oskarżyciel posiłkowy" - napisała na Facebooku.

 

Pod koniec lipca sąd zdecydował, w ramach wyroku nakazowego, że oskarżony musi zapłacić 500 zł grzywny, jak i dodatkowo 120 zł kosztów sądowych. Rozprawa odbyła się bez udziału stron.

 

"Wiecie, ile kosztuje wynajem takiego billboardu autostradowego? 20-35 tys. zł miesięcznie (...). W Fundacji Pro Prawo do Życia niezły mają z nas ubaw - rodziców zaciekle walczących o prawo ich dzieci do ochrony przed każdą formą przemocy psychicznej, okrucieństwem i o prawo do ochrony dziecka także po jego urodzeniu" - stwierdziła mama Franka.

 

 

Jej zdaniem, w kontekście wyroku "znowu zatriumfowało zło", a "szuria prolajfowa śmieje nam się w twarz". "Skontaktowałam się z Federacją na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny, poprosiłam o wsparcie prawne" - dodała.

 

W rozmowie z polsatnews.pl przekazała, że złożyła w czwartek sprzeciw ws. decyzji sądu. - Wskazuję w nim, że wyrok nie odzwierciedla, jak dużą szkodą są antyaborcyjne obrazy. Ponadto "zaginął" w pracy sądu jeden z zarzutów - wyjaśniła Agnieszka Kossowska.

 

"Moje dziecko płaci zbyt wysoką cenę za działalność szurii prourodzeniowej bym tak po prostu się poddała. Jeszcze długo nie" - podsumowała mama Franka na Facebooku.

Policja: dziwi nas, że wyrok zapadł w trybie nakazowym

Okazuje się, że wyrokiem sądu nakładającym 500 zł grzywny zdziwiona jest także policja. – Policjanci skierowali do sądu wniosek w trybie zwyczajnym o ukaranie. Zarzut dotyczył billboardu stojącego w Opolu, w kierunku zjazdu na Przywory oraz drugiego – na autostradzie A4 w kierunku Magnuszowic. Obwiniony nie stawiał się na wezwanie policji, choć kilkukrotnie był wzywany. Finalnie zarzut przedstawiono mu na piśmie. Miał prawo się do niego odnieść, ale nie skorzystał, dlatego tym bardziej dziwi nas, że wyrok zapadł w trybie nakazowym – powiedziała "Nowej Trybunie Opolskiej" asp. Agnieszka Nierychła z Komendy Miejskiej Policji w Opolu.

 

ZOBACZ: Szczepienia a bezpłodność. Ustalenia naukowców

 

Agnieszka Kossowska przygotowała petycję o zakazanie prezentowania w miejscach publicznych drastycznych zdjęć płodów i innych fotografii związanych z aborcją. Jak przekazała kobieta, jej syn do tej chwili zmaga się z psychicznymi konsekwencjami zobaczenia billboardu przy autostradzie.

 

Dotąd pod dokumentem podpisało się 12 tys. osób, a kopie petycji trafiły m.in. do premiera, Rzecznika Praw Dziecka oraz Rzecznika Praw Obywatelskich.

 

Napisano w niej, iż "narażenie dzieci na kontakt z drastycznymi, brutalnymi i traumatyzującymi obrazami może znacząco wpłynąć na ich rozwój emocjonalny i behawioralny".

Petycja: drastyczne obrazy wpływają na procesy myślowe u dzieci

Zdaniem autorów, "liczne badania naukowe dowodzą, że takie obrazy mogą być źródłem silnych reakcji somatycznych, emocjonalnych i behawioralnych, a co za tym idzie, mieć długoterminowe skutki w postaci modyfikacji rozwoju we wszystkich sferach psychicznych i somatycznych".

 

"Obrazy drastyczne wpływają na poziom pobudzenia, procesy myślowe i emocje u dzieci, a także zwiększają prawdopodobieństwo agresywnego zachowania i reakcji lękowych" - podkreślono w petycji.

wka/zdr / polsatnews.pl / Nowa Trybuna Opolska
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie