Odwołanie Przemysława Czarnka. Sejm odrzucił wniosek KO

Polska
Odwołanie Przemysława Czarnka. Sejm odrzucił wniosek KO
PAP/Marcin Obara
Przemysław Czarnek

Sejm w środę wieczorem odrzucił wniosek Koalicji Obywatelskiej o odwołanie ministra edukacji i nauki Przemysława Czarnka. Wcześniej Akcja Demokracja i Lewica przekazały ponad 100 tys. zebranych podpisów pod obywatelskim wnioskiem za odwołaniem Czarnka.

Sejm na rozpoczętym w środę posiedzeniu zajął się wnioskiem posłów Koalicji Obywatelskiej o odwołanie Czarnka z funkcji ministra nauki i edukacji.

 

Za odwołaniem Czarnka zagłosowało 205 posłów. 236 było przeciw. Siedem osób wstrzymało się od głosu.

 

Podczas głosowania nad wnioskiem za odwołaniem Czarnka ze stanowiska szefa MEiN opowiedziały się: Koalicja Obywatelska, Lewica, Koalicja Polska, Polska2050 i koło Polskie Sprawy. Bronił go PiS, trzech posłów Kukiz15 i trzech posłów niezrzeszonych. Posłowie Konfederacji wstrzymali się od głosu.

 

Rafał Grupiński, jako przedstawiciel wnioskodawców, ocenił, że "z takim ministrem polska szkoła dalej nie pojedzie". Ocenił, że Przemysław Czarnek został szefem MEiN, ponieważ "kiedy kruszy się poparcie, kiedy kończą się pieniądze, pozostaje tylko polskiej partii rządzącej jedno: zaostrzenie wojny ideologicznej".

 

ZOBACZ: "Edukacji nie można w żaden sposób upolityczniać i ideologizować". Czarzasty o działaniach Czarnka

 

- Byliśmy o krok, by przerwać fatalizm naszej historii, ale przyszedł pan Kaczyński z PiS-em i dosiadł się do was minister Czarnek. I zaczęło się blokowanie i demolowanie praw obywatelskich, niezawisłości sądów, wolności słowa w kulturze i nauce, a także światłej zasady tolerancji dla wszelkich mniejszości, o czym coraz częściej mówiło się na szczęście w polskich szkołach. Problem w tym, że pojawił się minister Czarnek i postanowił w polskiej edukacji i nauce wygasić światło - mówił Grupiński.

 

- Waszą stolicą jest Ciemnogród, nie Warszawa. Znakiem wstecznictwo, nie postęp. A językiem mizoginizm, nie solidarność ze słabszymi - powiedział Grupiński, zwracając się do rządzących.

 

- Panie ministrze, zamiast bawić się w Herostratesa polskiej edukacji i nauki, może wykaże się pan choć w części męską cnotą - po prostu się spakuje i odejdzie? Będziemy pana odwoływać - dodał Grupiński.

"Haniebny, polityczny wniosek"

Urszula Rusecka prezentując stanowisko PiS oskarżała opozycje o manipulowanie informacji o ministrze edukacji. - Wniosek, który procedujemy nie powinien i nie może być potraktowany w poważny sposób, ponieważ pozbawiony jest merytorycznych, sensownych zarzutów, a jedyny jego efektem ma być podgrzewanie złych emocji - mówiła Rusecka.

 

Dodała, że Czarnek postawił na tradycyjne wartości - etykę, wychowanie w duchu patriotyzmu i przywiązanie do rodziny. - Tym naraził się lewicy i tym niby wielce oświeconym liberałom - mówiła posłanka PiS.

 

ZOBACZ: Przemysław Czarnek: ankieta UJ to prowokacja. Rektor pisze list do małopolskiej kurator

 

Stwierdziła, że opozycja chciała "seksualizować małe dzieci", a rodziców pozbawić prawa do decydowania kto, kiedy i jakie treści przekaże dzieciom. Rusecka mówiła też, że opozycja kłamie mówiąc, że Czarnek odbiera możliwość kształcenia się na poziomie XXI w.

 

Posłanka PiS stwierdziła również, że za rządów obecnej opozycji tylko 10 proc. szkół posiadało internet szerokopasmowy, likwidowane były stołówki czy świetlice. Przekonywała, że PiS od sześciu lat buduje nowoczesną, cyfrową szkołę.

 

- PiS wnioskuje o odrzucenie tego haniebnego, politycznego wniosku o wotum nieufności - powiedziała Rusecka. 

"Zniszczyć dzieciństwo i ukraść przyszłość" 

Agnieszka Dziemianowicz-Bąk z Lewicy stwierdziła, że zbierając podpisy za odwołaniem ministra edukacji spotkała 16-letnią Magdę, która mówiła, że boi się wracać do szkoły po pandemii, ale jeszcze bardziej boi się wracać "do szkoły Czarnka" i że obawia się szykan m.in. za udział w pokojowej demonstracji, a do jej szkoły we wrześniu wejdą "fanatycy z Ordo Iuris".

 

- Stoję tu w imieniu takich dziewczyn jak Magda, w obronie młodych, którym Przemysław Czarnek chce zniszczyć dzieciństwo i ukraść przyszłość, którym chce zohydzić szkołę - oświadczyła posłanka Lewicy.

 

Mówiła, że uczniowie chcieliby dowiedzieć się w szkołach jak walczyć z katastrofą klimatyczną, poradzić sobie w pierwszej pracy, jak budować zdrowe relacje z innymi. - Zamiast tego minister Czarnek chce zafundować im jeszcze więcej historii, jeszcze więcej żołnierzy wyklętych a na dokładkę przymusową religię - przekonywała.

 

ZOBACZ: Małopolska kurator oświaty: "Uniwersytet Jagielloński zamienia się w agencję towarzyską"

 

Dodała, że rodzice kiedyś ufali publicznej szkole, a dziś najchętniej zabraliby z niej dzieci i że nie chcą być pozbawiani głosu w obronie swoich dzieci. Według niej, z kolei nauczycieli Czarnek chce zmienić "w usłużnych partyjnych funkcjonariuszy".

 

- Jestem tu w imieniu dziewczyn, które minister Czarnek obraża i wpycha w kompleksy i które chciałby nawet nie tyle wychować ile wytresować na karne żony, które bez szemrania znoszą wszystko nawet domową przemoc. Nie panie ministrze, cnoty niewieście to nie posłuszeństwo i skromność, to odwaga i siła, to umiejętność decydowania o sobie, o swojej przyszłość, swoim ciele, macierzyństwie, o swojej pracy, po prostu o swoim życiu - mówiła posłanka Lewicy.

 

Dziemianowicz-Bąk przekonywała, że "szkoła Czarnka" nie udziela skutecznej pomocy psychologicznej, a 15 mln zł na pomoc psychologiczną to 3 zł na ucznia - podkreśliła - stanowczo za mało.

"Skompromitowaliście się" 

Czarnek podczas debaty w Sejmie nazwał wniosek o jego odwołanie skandalicznym. - Skompromitowaliście się dzisiaj na wiele sposobów - powiedział, zwracając się do posłów opozycji. Mówił, że przedstawiciel wnioskodawców - którym był Rafał Grupiński (KO) - przedstawił "wykład na temat kawałka jego publikacji sprzed 10 lat", podczas gdy on jest ministrem edukacji od 19 października 2020, a nie od 2011 r.

 

- Jeżeli się sporządza się wniosek o wotum nieufności nie na podstawie krytyki decyzji, bo tutaj tego w ogóle nie było, tylko kawałka wycinka publikacji, zmanipulowanego jeszcze, sprzed 10 lat, na temat wypowiedzi sprzed dwóch, trzech lat, kiedy nie byłem ministrem i nawet nie wiedziałem, że będę to to jest kompromitacja - powiedział.

 

- Państwo tutaj nie zrobiliście nic, żadnej krytyki, żadnego rozwiązania - dodał.

 

Wymieniał "szereg dużych rzeczy, które udało się zrobić w ciągu dziewięciu miesięcy - od weryfikacji wymogów egzaminacyjnych po to, by dzieci i młodzież mogły spokojnie zdawać te matury i egzaminy ośmioklasistów". Mówił w tym kontekście o informatyzacji szkół, 300 mln zł dla nauczycieli na zakup akcesoriów informatycznych i reformę czasopism.

 

- Tak naprawdę z tego wniosku wynika jedna rzecz: państwo organicznie brzydzicie się wolnością. Co jest powodem tego wniosku? Powodem tego wniosku jest to, że my trafiliśmy w samo sedno problemu i to was tak strasznie boli. Krytykujecie ustawę, która ma chronić prawo rodziców do wychowania dzieci zgodnie ze swoimi przekonaniami. To rodzice będą wyrażać zgodę na organizację pozarządową - tak, panie pośle Grupiński, to w Poznaniu jest ten problem, to w Poznaniu chcecie seksualizować te dzieci, wpuszczać organizacje, które je demoralizują, my jako państwo mamy konstytucyjny obowiązek bronić dzieci przed demoralizacją, niech pan czyta konstytucję. My w Poznaniu też wam na to nie pozwolimy, bo w Poznaniu dzieci też zasługują na to, by je chronić - oświadczył Czarnek, zwracając się do wnioskodawców.

"Nauka bez lewackiej indoktrynacji" 

W debacie nad wnioskiem KO o wyrażenie szefowi MEiN wotum nieufności wziął udział także premier.

 

Mateusz Morawiecki powiedział, że chodzi nie tylko o obronę ministra Czarnka przed odwołaniem go z rządu. - Będziemy bronić i bronimy w tej debacie czegoś jeszcze ważniejszego. Będziemy bronić prawa naszych dzieci do normalnej szkoły, będziemy bronić prawa naszej młodzieży do nauki bez lewackiej indoktrynacji - mówił.

 

Zwracając się do polityków opozycji, szef rządu stwierdził, że chcą oni szkoły "pełnej różnego rodzaju indoktrynacji". - Dlatego zasady, które wdrażamy, pozostawiają w rękach rodziców i owszem, również pod nadzorem kuratora to, kto może wejść do tej szkoły, kto może je próbować ideologizować, indoktrynować; nie dopuścimy do tego - mówił.

 

ZOBACZ: Wielkopolskie. Uczniowie znieważyli prezydenta RP - zostali skazani na prace społeczne

 

Zdaniem premiera, szkoła musi być miejscem nie tylko pozyskiwania wiedzy i zdobywania umiejętności, ale także "uszlachetniania dusz". - Chcemy takiej polskiej szkoły, która uczy współczesnych, potrzebnych dzisiaj umiejętności i wychowuje do patriotyzmu - podkreślił Morawiecki.

 

Przekonywał, że badania PISA (Programme for International Student Assessment - Program Międzynarodowej Oceny Umiejętności Uczniów) pokazują, że polskie dzieci wypadają lepiej jeśli chodzi o czytanie ze zrozumieniem tekstu czytanego, rozumowania matematycznego i zrozumienia nauk przyrodniczych niż w poprzednim badaniu tego typu.

"Niech żyje wolność i konstytucja"

Szef rządu broniąc Czarnka mówił, że KO zapomniała o kilku "wielkich, wspaniałych programach, które wdrożył lub kontynuuje obecny minister edukacji takich jak Narodowy Program Czytelnictwa, czy program Ogólnopolska Sieć Edukacyjna".

 

- Przekazujemy na subwencję oświatową bezprecedensowe kwoty pieniędzy w porównaniu do okresu, kiedy wy zarządzaliście szkolnictwem. To są 52 mld zł w porównaniu do 39 mld zł niespełna sprzed pięciu, sześciu lat. To także zasługa pana ministra Czarnka - mówił premier, zwracając się do posłów KO.

 

- To, co rzeczywiście jest waszą solą w oku, to fakt, że nie chcemy doprowadzić do rewolucji światopoglądowej w szkołach, nie chcemy dopuścić do lewackiej indoktrynacji, lewicowej; chcemy, żeby szkoła była neutralna światopoglądowo, uczyła, ale uczyła patriotyzmu, uczyła i wychowywała naszą młodzież i nasze dzieci - dodał.

 

Przekonywał, że szczególne zadanie, jakie wykonuje Czarnek, dotyczy "polskiej nauki i swobody dyskusji". Mówił, że "prawo do wolności zbyt często zamieniane jest de facto w swoją odwrotność poprzez polityczną poprawność, która planuje na zbyt wielu uczelniach".

 

- Dlatego wprowadzimy prawdziwą wolność dyskusji na uczelniach. Niech żyje wolność, tak jest, niech żyje konstytucja. Jesteśmy obrońcami wolności, nikt z was nie może wykazać czegokolwiek przeciwnego, ponieważ swoboda debaty jest dokładnie obroną wolności słowa, wolności myślenia - oświadczył premier.

 

Chcemy - dodał - samodzielności intelektualnej, ale także szacunku dla wspólnoty. Przekonywał, że z tych dwóch przesłanek rodzą się właściwe postawy, w tym praca zespołowa i zdolność do samorealizacji. "To jest nasz program i nie jesteśmy w tym programie inni od najlepszych, nie chcemy tylko dopuścić do zapanowania w naszych szkołach, na naszych uczelniach, lewackich ideologii" - mówił Morawiecki.

 

= Dzisiaj bronimy nie tylko ministra Czarnka, bronimy pewnej filozofii, bronimy również fundamentów naszej kultury - stwierdził premier podkreślając, że jest ona oparta na wartościach chrześcijańskich oraz na poszanowaniu godności i wolności. - Jesteśmy obrońcami tych wartości - oświadczył.

 

Przekonywał, że "jeśli Czarnek jest pod ostrzałem to dlatego, że nie godzi się na współczesne polowanie na czarownice, odmawia politycznej poprawności". Według szefa rządu, minister edukacji "jest obrońcą wolności w naszych szkołach i na naszych uczelniach".

 

Premier zadeklarował, że będzie "bronić dzieci przed lewicową ideologizacją". Podkreślał, że program realizowany przez Czarnka jest programem PiS i Zjednoczonej Prawicy. - Będziemy bronić tego programu i będziemy bronić ministra Czarnka - oświadczył Morawiecki. 

Kłótnie podczas debaty 

Podczas środowej debaty nad wnioskiem o wotum nieufności po przedstawieniu wniosku głos zabrała Agnieszka Górska (PiS), która była sprawozdawcą sejmowej Komisji Edukacji i Nauki, by przedstawić sprawozdanie z posiedzenia komisji, na którym opiniowano wniosek.

 

Swoją ponad 15-minutową wypowiedź Górska rozpoczęła od streszczenia wystąpienia Rafała Grupińskiego (KO), który na komisji, podobnie jak na posiedzeniu plenarnym, przedstawiał uzasadnienie do wniosku. Następnie poinformowała, że na komisji po nim głos zabrała posłanka Krystyna Szumilas (KO), która była ministrem edukacji w rządzie koalicji PO-PSL.

 

ZOBACZ: Konferencja Strajku Kobiet. Chcą dymisji Ziobry i Czarnka

 

- To za czasów tych rządów zlikwidowano tysiące szkół, a w 2015 r. likwidacją było zagrożonych 5 tys. szkół. Zamrożono podwyżki dla nauczycieli, wypychano bez zgody rodziców - wówczas nie było zgody o prawach rodziców - sześciolatków do szkół w 2012 r., to kosztowało budżet 240 mln zł, okaleczono podstawy programowe - mówiła.

 

Jej wystąpienie wywołało burzliwą reakcję posłów opozycji. Prowadzący obrady wicemarszałek Sejmu Ryszard Terlecki upomniał posłów, by uspokoili się. - Jesteście w Sejmie, zachowujcie się przyzwoicie. Pani relacjonuje przebieg komisji. Proszę jej nie przerywać. Ma na to 15 minut czasu - powiedział.

 

- Okaleczono podstawy programowe. W obronie lekcji historii głodowali bohaterowie Solidarności. Natomiast szkolnictwo zawodowe pozostawało w głębokim kryzysie. W 2015 r. nastąpił coraz niższy poziom wykształcenia Polaków, ale – jak wskazywała jedna z pań poseł, być może są jeszcze jakieś niespełnione pragnienia antyoświatowe wnioskodawców, których nie zdążyli, dzięki Bogu, wprowadzić, bo już nie rządzą państwem - mówiła.

 

- To są bolące państwa sprawy, ale wysłuchajcie - mówił Terlecki do wzburzonych posłów opozycji.

"Pani kłamie"

Górska zarzuciła opozycji frustrację i agresję, dodała, że też była ona na komisji.

 

Podczas wystąpienia Górskiej z sali padały głosy: "Tego nie było na komisji", "Pani kłamie". "Panie marszałku, ta pani kłamie, tego nie było na komisji - powiedział Piotr Borys (KO). "Pani nadużywa swoich uprawnień, tego nie było na komisji, pani nie ma prawa tego mówić - wskazał Borys.

 

- Ja to osobiście mówiłam - odpowiedziała mu Górska.

 

Wicemarszałek zwrócił uwagę Borysowi, że zakłóca prowadzenie obrad Sejmu. Zwrócił też uwagę Katarzynie Lubnauer (KO). - Pani poseł Lubnauer, proszę się uspokoić - powiedział.

 

Sprawozdawczyni komisji dalej mówiła o edukacji za rządów koalicji PO-PSL.

 

ZOBACZ: Udział dzieci w "Tour de konstytucja". Czarnek: będą postępowania dyscyplinarne

 

Borys zwrócił się do prowadzącego obrady z wnioskiem o odebranie głosu Górskiej, gdyż – jak powiedział – mówi ona nieprawdę. - Tego nie było na komisji" – powtórzył. "Wniosek formalny pan zgłosi po zakończeniu - poinformował go Terlecki.

 

Wywołało to kolejne wzburzenie posłów. - Pani pośle, przecież to było na komisji, ja to osobiście mówiłam - powtórzyła.

 

Wicemarszałek także po raz kolejny upomniał Borysa. Powołując się na artykuł 175 regulaminu Sejmu przywołał go porządku. Na podstawie tego samego artykułu przywołał do porządku także Lubnauer.

 

Następnie Górska przystąpiła do wymieniania osiągnięć ministra edukacji. Później streszczała wypowiedzi posłów, które padły na posiedzeniu komisji, nie wymieniając jednak, kto je powiedział.

 

Swoje wystąpienie, które jeszcze kilkukrotnie wywoływało emocjonalne reakcje posłów, Górska zakończyła tym, że Komisja Edukacji, Nauki i Młodzieży negatywnie zaopiniowała wniosek o wotum nieufności dla ministra edukacji i nauki.

 

Na zakończenie debaty wicemarszałek Ryszard Terlecki zwrócił się do posła Jakuba Rutnickiego (KO), mówiąc, że krzyczał i przeszkadzał on podczas posiedzenia Sejmu.

 

- Z tego co wiem, pan stara się być przewodniczącym jednej z komisji sejmowych. Będę przekonywać członków komisji, aby pana nie wybrali - powiedział Terlecki.

100 tys. podpisów

Lewicowi działacze w kilkunastu kartonach przynieśli na konferencję ponad stutysięczne poparcie obywatelskiego wniosku o wotum nieufności wobec Czarnka. Agnieszka Dziemianowicz-Bąk (Lewica) mówiła, że to o wiele więcej, niż otrzymał głosów w wyborach parlamentarnych. Apelowała, by Sejm jednogłośnie odwołał ministra z funkcji.

 

 

ZOBACZ: Cezary Tomczyk: to najgorszy z możliwych ministrów edukacji

 

Uczestniczący w konferencji młodzi ludzie wyrażali sprzeciw wobec ministra.

 

Uczeń Janek Michałowski przedstawił przygotowany przez protestujących "plan lekcji wg Przemysława Czarnka" zawierający m.in. lekcje z "cnót niewieścich" i "zwalczania tęczowej zarazy" i antyedukacji seksualnej. Powiedział, że młodzież wzywa posłów do odwołania Czarnka.

"Głos za szkołą lęku i indoktrynacji"

Podczas konferencji młodzi ludzie oceniali, że po odwołaniu ministra szkoła odetchnie. Nie ma zgody na to, żeby w szkole panowała m.in. homofobia i mizoginia - przekonywali.

 

Apelowali, by szkoła uczyła tolerancji, edukowała o problemach ważnych w XXI wieku - katastrofie klimatycznej, prawach pracowników. Domagali się szkoły, w której każdy jest u siebie - niezależnie od wyznania czy orientacji seksualnej.

 

ZOBACZ: Czarnek: pierwszy etap wprowadzania obligatoryjnego wyboru między religią a etyką zajmie dwa lata

 

Jakub Kocjan podał, że 104 tys. podpisów zebrała w internecie Akcja Demokracja, a kolejne tysiące Lewica na ulicach miast. Przekonywał, że to jest jasny sygnał dla posłów, czego dziś od nich oczekują ludzie. W jego ocenie będzie to głosowanie nad wizją polskiej szkoły i nauki. - Głos za Czarnkiem, to głos za szkołą lęku i indoktrynacji - przekonywał.

"Protest trwa i będzie trwał"

Dziemianowicz-Bąk mówiła, że przesłaniem towarzyszącym podpisywaniu wniosku było to, że wszyscy chcą wrócić we wrześniu do szkoły, ale lepszej, bezpiecznej, uczącej o tym, co ważne dla uczniów. I taka szkoła jest możliwa, ale na drodze do niej stoi Czarnek - przekonywała. W jej ocenie to najgorszy minister edukacji od 1989 r. i cała Lewica poprze wniosek o jego odwołanie podczas wieczornych głosowań.

 

Zaznaczyła, że nawet jeśli prawica obroni Czarnka na tym posiedzeniu Sejmu, to Lewica nadal będzie z protestującymi przeciw niemu działać, żeby odszedł ze stanowiska.

 

ZOBACZ: "Gruntujemy Cnoty Niewieście". Strajk Kobiet w Warszawie

 

- Protest nadal trwa i będzie trwał nawet, jeśli PiS obroni swojego ministra - stwierdziła.

 

Kierując słowa do zwierzchnika Czarnka w rządzie - premiera Mateusza Morawieckiego, mówiła, że w tych pudełkach jest głos suwerena, którego szef rządu deklaruje, że słucha. "W tych podpisach jest głos suwerena, który jednoznacznie powiedział - Czarnek musi odejść" - mówiła posłanka Lewicy.

prz / PAP
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie