Naturalne pochodzenie koronawirusa? Naukowcy: "szansa jak jeden do miliona"

Świat
Naturalne pochodzenie koronawirusa? Naukowcy: "szansa jak jeden do miliona"
PAP/EPA/Mast Irham
Na zdjęciu: pogrzeby ofiar COVID-19 w Jakarcie w Indonezji.

Kluczowym dowodem na "wyciek z laboratorium" jest fakt, że kiedy pojawił się koronawirus, był już niezwykle zakaźny - twierdzi dwóch amerykańskich naukowców. Utrzymują oni, że istnieje "jedna szansa na milion", że SARS-CoV-2 pojawił się naturalnie u zwierząt sprzedawanych na targu w chińskim mieście Wuhan. Ich zdaniem manipulacje genetyczne prowadzą do biologicznej wojny światowej.

Według dwóch amerykańskich naukowców jest "jedna szansa na milion", że koronawirus pojawił się naturalnie u zwierząt sprzedawanych na tzw. mokrym targu w chińskim mieście Wuhan. Steven Quay, dyrektor naczelny firmy farmaceutycznej Atossa Therapeutics z siedzibą w Seattle i Richard Muller, astrofizyk z Uniwersytetu Kalifornijskiego, w czerwcu na łamach dziennika "The Wall Street Journal" przedstawili naukowe uzasadnienie teorii wycieku koronawirusa z laboratorium. Twierdzą oni, że istnieją "przytłaczające dowody".

Naukowcy: wirus od razu był zakaźny 

W swojej prezentacji Quay powiedział, że kluczowym dowodem wskazującym na "wyciek z laboratorium" jest fakt, że kiedy wirus pojawił się po raz pierwszy, był już niezwykle zakaźny, w przeciwieństwie do innych wirusów, które - jak można zaobserwować - ewoluują w miarę rozprzestrzeniania się w populacji, aż do momentu, gdy dominuje najbardziej zakaźna forma. - COVID-19 nie tlił się w społeczności przed rozpoczęciem pandemii, jak to obserwowano w przypadku poprzednich epidemii koronawirusów - zaznaczył naukowiec.

 

Na podstawie porównania z epidemiami SARS-CoV-1 i MERS Quay powiedział, że "prawdopodobieństwo, iż nabyta przez społeczność choroba odzwierzęca" przyniosłaby takie rezultaty, jakie zaobserwowano na wczesnym etapie rozprzestrzeniania się SARS-CoV-2, było jak jeden do miliona".

 

ZOBACZ: Ukraina. Wyniosła wirusy z laboratorium. "Trzymała je w lodówce"

 

Teoria "wycieku z laboratorium", za którą opowiadał się poprzedni prezydent USA Donald Trump i inni członkowie jego administracji, w tym sekretarz stanu Mike Pompeo, w ostatnich tygodniach na nowo zyskała rozgłos, gdy pojawiły się nowe dowody poszlakowe.

 

W maju "WSJ" ujawnił, że trzech naukowców z Wuhańskiego Instytutu Wirusologii zachorowało w listopadzie 2019 r., a dowody wideo uzyskane przez brytyjską telewizję Sky News w tym tygodniu wykazały, że żywe nietoperze były trzymane w klatkach w laboratorium.

 

Przeczy to oświadczeniom śledczego Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) Petera Daszaka, który odrzucił to twierdzenie jako "teorię spiskową". Według wyników dochodzenia WHO w sprawie genezy COVID-19 jest "wyjątkowo mało prawdopodobne", aby wirus pochodził z laboratorium. W marcu Tedros Adhanom Ghebreyesus mówił, że należy przeprowadzić nowe dochodzenie ws. hipotezy o ucieczce koronawirusa z laboratorium.

Grozi nam biologiczna wojna światowa

Naukowcy powiedzieli na wideokonferencji, że światu grozi biologiczna wojna światowa, jeśli tzw. badania GoF, które zmieniają organizm lub chorobę w sposób, który zwiększa patogenezę, przenośność lub zasięg, czyli w tym przypadku zakaźność i zjadliwość wirusa, nie zostaną natychmiast wstrzymane - podał australijski portal News.com.

 

Dr Quay, powiedział waszyngtońskiemu Instytutowi Hudsona, że postępy w badaniach nad wirusami i szczepionkami stworzyły sytuację, że "można mieć broń biologiczną rano i szczepionkę po południu".

 

Z kolei profesor Muller, powiedział, że gdy wybuchła pandemia istniały obawy, iż naukowcy znajdą się "na czarnej liście i będą określani jako wrogowie Chin", jeśli będą podtrzymywali teorię o "wycieku z laboratorium".

 

ZOBACZ: Koronawirus pochodzi z laboratorium? "Lepiej dopasowany do ludzkiego receptora"

 

- To oznaczało, że Chiny sprawowały kontrolę nad wolnością słowa w USA - uznał astrofizyk. - Amerykańscy naukowcy nie chcieli nawet dyskutować na ten temat z obawy przed tym, co zrobią Chiny - powiedział.

 

Komentarze pojawiły się także, gdy naukowiec z Harvardu Alina Chan przyznała, że ona i jej koledzy byli wcześniej niechętni publicznemu wspieraniu teorii o wycieku koronawirusa z laboratorium z niechęci do prezydenta Donalda Trumpa. - W tamtym czasie straszniej było być kojarzonym z Trumpem - powiedziała Alina Chan. - Dlatego ludzie nie chcieli publicznie wzywać do śledztwa w sprawie pochodzenia koronawirusa z laboratorium - powiedziała telewizji NBC.

 

Alina Chan była jednym z 18 naukowców, którzy w maju w czasopiśmie "Science" opublikowali list wzywający do bardziej dogłębnego zbadania pochodzenia COVID-19.

hlk / PAP / Polsatnews.pl
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie