Łódź. Chciała zostać pochowana obok męża. Spoczęła w obcym mieście
59-letnia pani Jolanta ostatnie dni swojego życia spędziła w szpitalu w Zduńskiej Woli, gdzie zawieziono ją podczas przekształcania łódzkiej placówki w covidową. Jej ostatnią wolą było spocząć w grobie rodzinnym koło męża w Łodzi. Zamiast tego pochowano ją w mieście, z którym kobieta… nie ma nic wspólnego.
59-letnia pani Joanna z Łodzi zmarła po ciężkiej chorobie nowotworowej i przebytym udarze. Kobieta była bezdzietną wdową, która ze względu na ciężki stan zdrowia nie pracowała. W ostatnich latach swojego życia utrzymywała się dzięki wsparciu Ośrodka Pomocy Społecznej. Jej jedynymi bliskimi osobami były trzynaście lat młodsza siostra cioteczna Elżbieta oraz sześć lat starsza kuzynka Halina. Obie opiekowały się kobietą w ostatnich dniach jej życia.
- Chemię brała, miała naświetlania, chodziła do lekarza. Później dostała w domu udaru, doznała paraliżu prawej ręki, nogi i na mowę jej padło - opowiada Halina Lubowiedzka, kuzynka pani Jolanty.
Brak miejsca w szpitalu
- Po wielu trudach udało nam się umieścić kuzynkę w oddziale paliatywnym szpitala. Ze względu na to, że niestety szpitale się przekształcają w szpitale covidowe, szukane było miejsce w szpitalu łódzkim. Niestety szpital wywiózł kuzynkę do Zduńskiej Woli, właściwie bez jej zgody. Była nieprzytomna, bez kontaktu słowno-logicznego - dodaje Elżbieta Chabelska, siostra cioteczna pani Jolanty.
Na oddziale w Zduńskiej Woli 59-latka zmarła i to na tej gminie spoczywał obowiązek jej pochówku.
Wideo: Materiał "Interwencji"
- Ona nie pojechała tam na imprezę. Po prostu tu nie było miejsca ze względu na Covid w Łodzi. Ona ma swój pomnik. Już nawet jeżeli nie w tym swoim pomniku, to chcielibyśmy żeby została pochowana tutaj - zaznacza Elżbieta Chabelska.
Chciała zostać pochowana obok męża
W Łodzi, rodzinnym mieście zmarłej, mieszkają także jej kuzynki, które chciałyby odwiedzać grób swojej krewnej. Kobiety robiły wszystko, co mogły, żeby spełnić ostatnią wolę pani Jolanty i pochować ją obok męża. Niestety, nie stać je było nawet na najtańszy pogrzeb, który kosztuje ponad sześć tysięcy złotych. Z kolei zasiłek pogrzebowy po zmarłej, wynoszący cztery tysiące złotych, im nie przysługiwał.
- Wytłumaczyłam, że może spróbujemy z jakąś dopłatą, że my pokryjemy koszty transportu czy chłodni w Zduńskiej Woli – relacjonuje pani Elżbieta.
ZOBACZ: Wejherowo. Kobieta odesłana ze szpitala urodziła w domowej łazience
- Rzeczywiście taka propozycja ze strony kuzynek została przedstawiona pracownikom socjalnym łódzkiego MOPS, ale w świetle obowiązujących przepisów prawa łódzki MOPS nie miał możliwości organizacji pochówku ani też poniesienia jego kosztów - tłumaczy Iwona Jędrzejczyk- Kaźmierczak, rzecznik prasowa MOPS w Łodzi.
- W ogóle nie chcieli z nami rozmawiać. Tylko kazali nam papiery dać, by je tam odesłać i tam musi być chowana - zaznacza Halina Lubowiedzka.
Reporter "Interwencji" wraz z bliskimi pani Jolanty odwiedził cmentarz w Łodzi, gdzie spoczywa mąż kobiety.
- To nagrobek męża Joli oraz jej matki. I tutaj było dla niej miejsce. Cały czas mówiła, że ona będzie w tym grobie leżała. Z mamą i mężem - mówią kobiety.
Kuzynki mają żal do urzędników o to, że nie udało się spełnić ostatniej woli pani Jolanty. Liczą, że może chociaż w przyszłości, w innych przypadkach uda się uniknąć takiej sytuacji.
Nauka empatii
- Chciałabym, żeby te osoby pomyślały o słowie "empatia", co to znaczy i żeby zaczęły inaczej myśleć. A może przede wszystkim, że czas już zdalnej pracy się skończył. Ja jestem ze służby zdrowia. Na każdym dyżurze w Hali Expo zmarł mi pacjent. Wiem, co to jest śmierć i godne poszanowanie. Chciałabym, żeby ci ludzie właściwie zastanowili się nad tym, bo może jeśli chociaż raz byliby przy czyjejś śmierci, wiedzieliby, co to znaczy – opowiada pani Elżbieta.
- Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej nie jest od tego, żeby oceniać przepisy - tłumaczy Iwona Jędrzejczyk-Kaźmierczak, rzecznik prasowa MOPS w Łodzi.