Obława na komandosa w Belgii. "Zaatakuje wirusologów i przedstawicieli reżimu"

Świat
Obława na komandosa w Belgii. "Zaatakuje wirusologów i przedstawicieli reżimu"
Reuters

Od trzech tygodni trwa policyjna obława na byłego żołnierza i komandosa Jurgena Coningsa, który groził głównemu wirusologowi kraju Marcowi Van Ranstowi. 50 tys. osób poparło Coningsa na Facebooku, a flamandzcy nacjonaliści nazywają go symbolem swoich politycznych praw - pisze portal Politico.

Poszukiwany Jurgen Conings znajdował się na liście osób, które stanowią zagrożenie terrorystyczne i ze względu na swoje skrajnie prawicowe poglądy polityczne był obserwowany przez resort spraw wewnętrznych.

 

ZOBACZ: Komandos-koronasceptyk ukradł broń i uciekł. Od tygodni ukrywa się w lesie

 

Były wojskowy groził za pośrednictwem mediów społecznościowych kilku osobom, w tym Marcowi Van Ranstowi - wirusologowi, który należy do najbardziej wpływowych ekspertów doradzających rządowi Belgii w sprawie działań przeciwepidemicznych.

 

Van Ranst został wraz z rodziną objęty policyjną ochroną i przebywa w bezpiecznym miejscu. Na podstawie publikowanych przez Coningsa listów również inne osoby otrzymały dodatkową ochronę policyjną.

Silnie uzbrojony

Według policji poszukiwany Conings uzbrojony jest w granatnik, karabin automatyczny oraz pistolet. Przed zniknięciem wysłał pożegnalne maile, w którym stwierdził, że "zaatakuje wirusologów i przedstawicieli reżimu".

 

ZOBACZ: Niemiecki wywiad będzie śledził koronasceptyków. "To wrogowie demokracji"

 

Kiedy w pierwszych dniach obławy żołnierze przeczesywali park narodowy Hoge Kempen w Limburgii na wschodzie kraju- gdzie znaleziono samochód Coningsa - dziesiątki tysięcy Belgów wyrażało poparcie dla niego w Internecie, a grupa na Facebooku "Murem za Jurgenem" zrzeszała ok. 50 tys. członków i została usunięta przez władze serwisu.

 

 

Kilkuset fanów protestowało na ulicach, trzymając m.in. transparenty "Jurgen’s life matters" (na wzór Black lives matter).

Problem Flandrii

Poparcie dla Coningsa, wraz z rosnącym poparciem dla skrajnie prawicowej partii Vlaams Belang (Interes Flamandzki), ujawnia problem Flandrii, północnej części Belgii, gdzie ponad 40 proc. mieszkańców chce poluzować więzy z biedniejszym, francuskojęzycznym południem - pisze Politico.

 

- Dla niektórych flamandzkich prawicowców sprawa Coningsa jest uosobieniem wykluczenia z rządu flamandzkiego prawicowego ruchu nacjonalistycznego (którego Conings był członkiem). Conings, który w liście pożegnalnym stwierdził, że nie może już żyć "z kłamstwami ludzi, którzy potem decydują, jak powinniśmy żyć", nagle zmienia się w symbol głębszego flamandzkiego niezadowolenia i wyobcowania - komentuje brukselski portal.

 

Przewodniczący Vlaams Belang, Tom Van Grieken, wyjaśnia, że "kiedy wybuchła pandemia, belgijski rząd zmusił wszystkich do pozostania w domu, we własnych izolatkach".

 

- Podczas pandemii opozycja prawie nie pojawiła się w mediach. Minister zdrowia Frank Vandenbroucke, który odegrał dużą rolę w kryzysie, nawet nie ma wyborczego mandatu. (...) Politycy byli zbyt tchórzliwi, by tłumaczyć nowe ograniczenia i pozostawili to wirusologom, by bronili podjętych środków - powiedział Van Grieken.

Nowy sondaż

Politico zwraca również uwagę, że publiczna demonstracja poparcia dla Coningsa zbiegła się w czasie z nowym sondażem, według którego Vlaams Belang - której Conings był członkiem w 2020 r. - zdobędzie jedną czwartą flamandzkich głosów (w 2019 r. było to 18,5 proc.).

 

Gdyby wybory odbyły się dzisiaj, wraz z konserwatywnym i nacjonalistycznym Nowym Sojuszem Flamandzkim miałyby razem większość miejsc we flamandzkim parlamencie

rsr / PAP
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie