Matka Ramana Pratasiewicza: błagam, pomóżcie uwolnić mojego syna

Polska
Matka Ramana Pratasiewicza: błagam, pomóżcie uwolnić mojego syna
PAP/Radek Pietruszka
Natalia Pratasiewicz, matka Ramana Pratasiewicza

- Chcę, żebyście usłyszeli mój krzyk, krzyk mojej duszy i zrozumieli, jak nam jest teraz ciężko - mówiła w czwartek w Warszawie Natalia Pratasiewicz, matka zatrzymanego przez białoruski reżim Ramana Pratasiewicza. - Błagam was, krzyczę, pomóżcie mi uwolnić mojego syna - dodała.

Samolot relacji Ateny-Wilno lądował przymusowo z powodu rzekomego ładunku wybuchowego na pokładzie. Władze Białorusi potwierdziły, że poderwały myśliwiec MiG-29 do pasażerskiej maszyny. Mińsk odrzuca przy tym oskarżenia o zmuszenie samolotu Ryanair do lądowania.

 

Po lądowaniu w stolicy Białorusi zatrzymano Ramana Pratasiewicza, byłego współredaktora kanału Nexta, uznanego przez władze białoruskie za "ekstremistyczny", oraz jego partnerkę, Sofiję Sapiegę.

 

W czwartek w Warszawie zorganizowano konferencje prasową, w której uczestniczyli Aliaksandr Zarembiuk (prezes Fundacji Białoruski Dom),  
Stsiapan Putsila (założyciel i twórca kanału NEXTA) oraz rodzice Pratasiewicza, Natalia i Dzmitry.

 

- Chcę, żebyście usłyszeli mój krzyk, krzyk mojej duszy i zrozumieli, jak nam jest teraz ciężko i jak bardzo przeżywamy absurd tej sytuacji - mówiła Natalia Pratasiewicz.

 

ZOBACZ: Łukaszenka: informacje o bombach płynęły z polskich adresów IP

 

- Bardzo chcę, żebyście przekazali tę informację, moją prośbę wszędzie, na całym świecie, do przedstawicieli rządów, do prezydentów, do krajów UE, przywódcy USA. Ja błagam was, krzyczę: pomóżcie mi uwolnić mojego syna - dodała.

 

Bicie, duszenie

 

Podkreślała, że reżim Łukaszenki stosuje liczne represje wobec Białorusinów, którzy chcą wolności, demokracji, lepszej przyszłości i którzy demonstrowali w sposób pokojowy.

 

- Mój syn był jednym z tych młodych ludzi i kanałem Nexta po prostu informował cały świat o tym, co się działo na Białorusi, a robił to tylko dlatego, że chciał jak najlepiej dla swojego państwa, Białorusi, robił to pokojowo - mówiła Natalia Pratasiewicz

 

Jak powiedziała, na nagraniu opublikowanym przez białoruskie władze widać, że po zatrzymaniu jej syna duszono, ma złamany nos, a cała jego twarz jest pokryta pudrem, który ma tuszować obrażenia powstałe prawdopodobnie w wyniku pobicia. 

 

Podziękowania dla dziennikarzy i mediów 

 

Ojciec Ramana Dzmitry Pratasiewicz mówił, że reakcja społeczności międzynarodowej pokazała, iż cały świat wspiera obecnie jego syna i wszystkich młodych ludzi na Białorusi, którzy walczą o życie w wolnym, demokratycznym kraju. - Cała ta sytuacja dotyczy wszystkich na Białorusi - podkreślił.

 

- Chcę wyrazić ogromne słowa podziękowania dla dziennikarzy, mediów za obiektywne pokazywanie wydarzeń i informowanie świata o tym, co się wydarzyło z naszym synem. Raman był takim jak wy dziennikarzem - dodał.

 

"Bardzo cię kochamy"

 

- Trzymaj się synu, my bardzo cię kochamy i wyciągniemy cię - powiedziała Natalia Pratasiewcz odpowiadając na konferencji prasowej na pytania dziennikarzy, co chciałaby przekazać bezpośrednio synowi, gdyby mógł ją usłyszeć. - To bardzo ciężkie pytanie - zaznaczyła.

 

- Nie możecie sobie państwo wyobrazić, ilu ludzi teraz wspiera mnie, ilu ludzi pisze do mnie: "Natalia, twój syn jest bohaterem". Dlatego trzymaj się synu, my bardzo cię kochamy i wyciągniemy cię - powiedziała płacząc.

 

Ojciec Ramana Pratasiewicza - Dzmitry Pratasiewicz, pytany czy otrzymali pomoc ze strony państwa polskiego odpowiedział, że "rząd polski zrobił bardzo dużo, żeby okazać nam należną pomoc". - Przede wszystkim w ten sposób, że pozwolił nam tutaj mieszkać, kiedy opuściliśmy nasz kraj ze względów bezpieczeństwa. Oprócz tego otrzymujemy wsparcie od wielu ludzi, w tym zwykłych obywateli - dodał.

 

Zaznaczył jednak, że teraz nie jest najważniejsze, jak oni dwoje się czują, a jak się czują Raman i Safija Sapiega - również zatrzymana w Mińsku dziewczyna jego syna.

 

Nasilają się pogróżki

 

Dzmitry Pratasiewicz mówił też, że nasiliły się wobec nich pogróżki i przytoczył jedną z nich - że "Raman jeszcze miał szczęście, a was rozstrzelamy tutaj - na miejscu w Warszawie".

 

Rodzice Ramana Pratasiewicza podkreślili, że do tej pory nie wiedzą, gdzie jest ich syn, nie mogą się z nim skontaktować - również poprzez środki prawne. Nie mają też informacji o stanie zdrowia ich syna, nie mogą potwierdzić w jakim jest stanie i obawiają się, że jego życiu i zdrowiu zagraża duże niebezpieczeństwo. Nie mają też informacji o Safiji.

 

Zaznaczyli, że zdecydowali się na wyjazd z Białorusi po tym, gdy tydzień przed ubiegłorocznymi wyborami z 9 sierpnia spotkał się z ojcem Ramana oficer białoruskiego KGB, z rozmowy z którym wynikało, że władze nie zawahają się przed niczym. - Po tym spotkaniu podjęliśmy decyzję, żeby opuścić kraj - powiedział Dzmitry Pratasiewicz.

zdr / Polsatnews.pl / PAP
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie