Zapłacili za kursy, nie mogą przystąpić do egzaminu państwowego
Słono zapłacili za kursy doskonalenia zawodowego, ale po ich ukończeniu nie mogą przystąpić do egzaminu państwowego. W „Interwencji” relacja niezadowolonych klientów firmy KKZ z Obornik Śląskich. Za kursy płacili po kilka tysięcy złotych. Bez zdania egzaminu są one niewiele warte. Materiał "Interwencji".
W połowie ubiegłego roku grupa przeszło tysiąca osób zdecydowała się skorzystać z oferty firmy KKZ z Obornik Śląskich. Oferowane kursy doskonalenia zawodowego miały odbywać się przez internet i być zakończone egzaminem państwowym.
- To był kurs ogrodniczy, chciałam mieć tytuł technika-ogrodnika i po prostu wykupiłam dwa kursy kwalifikacyjne. Wybrałam ich, bo było e-learningowo. Zapłaciłam około 3 tys. zł – opowiada "Interwencji" Monika Jakubiak, jedna z kursantek KKZ.
ZOBACZ: "Może pani umrzeć w każdej chwili". Czterokrotnie przełożono jej operację guza mózgu
Kurs nie spełniał wymogów
- Kurs odbywał się w formule online. Podobne kursy zawodowe odbywają się stacjonarnie, ale są zaoczne, weekendowe i zajmują sporo czasu, bo około 2 lat. Zapłaciłem za kurs pszczelarza. Zajmuję się tym od lat i chodziło o udokumentowanie praktyki – mówi Andrzej Potrykus.
Pan Grzegorz zdecydował się na kurs technik-rolnik oraz rolnik. - Te dwa kursy kosztowały mnie około 1500 zł. Z takim przeświadczeniem się zapisywałem i to tak na stronie wyraźnie było, że dopuszcza mnie to do przystąpienia do egzaminu państwowego – tłumaczy dziennikarzom "Interwencji".
Niestety, zdobyte przez kursantów zaświadczenia, nie spełniały ustawowych wymogów przystąpienia do egzaminu państwowego. Uczestnicy kursów poczuli się oszukani.
Wideo: Materiał "Interwencji"
"Zaświadczenie z kursu można wrzucić do kosza"
- Złożyłam deklarację o przystąpienie do egzaminu, a okręgowa komisja egzaminacyjna odpisała mi, że ta szkoła nie jest zgłoszona do tego, żeby uczniowie mogli przystąpić do egzaminu państwowego – mówi "Interwencji" Monika Jakubiak.
- To zaświadczenie, co mi przysłali, to można sobie wyrzucić, tam nie ma pieczątek z MEN, podpisu dyrektora, nauczyciela, nie ma nic. Nie ma nawet, kto to wysłał tak naprawdę – dodaje inny kursant Mateusz Pacek.
ZOBACZ: Hiszpania. Kurs dla dzikich lokatorów w sprawie zajmowania cudzych mieszkań
Zawiadomienie do prokuratury
- W tej sprawie złożyliśmy już zawiadomienie do prokuratury. Wszyscy ci państwo, którzy się do nas zgłosili, robili kursy przez internet. Nie w jakiejś konkretnej placówce, ale przez portal, który się nazywa Zespół Szkół KKZ. Mieli obiecane, że kursy dadzą możliwość zdawania egzaminu. Tymczasem wobec tych kursów jest cała lista wymagań, ale przede wszystkim nie mogą być one prowadzone w całości przez internet. Nie może być tak, że zaświadczenia, które ci państwo do nas przesyłali, były wydawane przez placówkę, której ci państwo na oczy nie widzieli – słyszymy od przedstawiciela Okręgowej Komisji Egzaminacyjnej we Wrocławiu.
Nawet tysiąc poszkodowanych
Sprawę bada prokuratura. Pokrzywdzonych może być nawet ponad tysiąc osób. Firma, która sprzedawała kursy, ogłosiła upadłość, jednak w jej miejsce pojawiła się już kolejna o łudząco podobnej nazwie, której dyrektorem jest ten sam człowiek.
ZOBACZ: Myślała, że psa nie trzeba karmić. "Rzucała w niego pustym garem po zupie"
"OKE działa bezpodstawnie"
Gdy dziennikarze "Interwencji" wyrazili zainteresowanie kursem, usłyszeli, że uprawnia on do przystąpienia do państwowego egzaminu. Wówczas poruszyli wątek uwag, jakie na portalach społecznościowych wyrazili uczestnicy kursów poprzedniej szkoły.
- Jest to po prostu nieporozumienie ze strony Okręgowej Komisji Egzaminacyjnej. Faktycznie tutaj takie sytuacje miały miejsce. Sprawa jest już bezpośrednio prowadzona przez dział prawny, bo OKE bezpodstawnie tutaj działa na niekorzyść naszych kursantów – mówi przedstawiciel firmy.
Czytaj więcej