Śmierć podczas policyjnej interwencji. "Syn nie był agresywny"

Polska
Śmierć podczas policyjnej interwencji. "Syn nie był agresywny"
Polsat News
Program "Raport" od poniedziałku do soboty o 21:00 na antenie Polsat News

30-letni Tomasz zmarł podczas interwencji domowej w Krotoszynie, w której uczestniczyło czterech policjantów i ratownicy pogotowia. Czy przyczyną śmierci były jedynie dopalacze? Od tragicznego dnia mijają właśnie dwa miesiące, a rodzice wciąż nie znają odpowiedzi na to pytanie. "Raport" Magdaleny Gębickiej.

- Rano ze mną rozmawiał, normalny człowiek. Nie wiem dlaczego wziął dopalacze, naprawdę nie wiem - mówi Iwona Osińska, mama zmarłego Tomasza.


Rodzice twierdzą, że syn nie był agresywny, ale potrzebował pomocy medycznej. Dlatego matka Tomasza zadzwoniła pod numer 112. Pierwsza na miejscu pojawiła się policja, która obezwładniła mężczyznę.

 

ZOBACZ: Krotoszyn. Śmierć 30-latka podczas policyjnej interwencji


- Ręce z tyłu miał skute kajdankami. Przyduszali mu głowę tutaj do materaca, klęczeli mu na plecach i na krtani. Gdy przyjechała karetka, to nogi miał tam pod tą szafą, wyprostowane - opowiada pani Iwona.


- Wiedziałam, że on już nie żyje, tak jakby walczył o życie - dodaje kobieta.

"Policjant kopnął sanitariusza"

Mimo to, że bliscy byli w domu, nie widzieli wszystkiego, co się działo w pokoju 30-latka nie widzieli. - Karetka przyjechała z Kobylina, miejscowości oddalonej o 20 km. Weszli, dali zastrzyk synowi i stwierdzili ze już nie było reakcji podczas tego zastrzyku. Mięsień pośladkowy powinien zareagować i tej reakcji już nie było - mówi Robert Osiński, ojciec Tomasza.


- Szybko kazali Tomka rozkuć i jak go obrócili, to syna głowa już podciała do tylu. On już nie żył - wspomina Iwona Osińska.


- Jeden z policjantów, to ja widziałem na własne oczy, kopnął sanitariusza i powiedział zamknij się. Nie wiem dlaczego, wyprosili mnie z pokoju - dodaje Robert Osiński.

 

WIDEO: reportaż Magdaleny Gębickiej w programie "Raport"

  Co tak naprawdę wydarzyło się na miejscu? Dziennikarze "Raportu" zapytali o to rzecznika pogotowia pogotowia szpitala w Krotoszynie, Sławomira Pałasza. - Mamy tutaj do czynienia niewątpliwie z tragedia. Na ten moment szpital powiatowy w Krotoszynie nie udziela szczegółowych informacji odnośnie interwencji - mówi.


- Nasi ratownicy, którzy zostali wezwani dziali zgodnie ze wszelkimi procedurami medycznymi, oni jechali tam po to, żeby ratować tego człowieka. Robili wszystko, żeby mu pomoc - dodaje.

Wynik sekcji za miesiąc

Wersja policji różni się również od tego, co mówią rodzice mężczyzny. 


- Policjanci na miejscu zastali pobudzonego, agresywnego mężczyznę, który na początku chodził nerwowo po całym pokoju krzyczał i był bardzo pobudzony. W pewnym momencie zaczął skakać po łóżku i zerwał karnisz okienny - opowiada Piotr Szczepaniak, rzecznik krotoszyńskiej policji.


Pewne jest, że zmarły 30-latek miał w przeszłości problemy z prawem, właśnie przez dopalacze. 

 

- Miał zarzut posiadania i udzielania środków psychoaktywnych. Został skazany - to była kara w zawieszeniu - informuje Łukasz Krzyżanowski, adwokat rodziny zmarłego.

 

ZOBACZ: Policjant powalił emerytkę na ziemię. Kontrowersyjna interwencja w Białymstoku
 
Sprawę śmierci Tomasza Osińskiego bada prokuratura.


- Przeprowadzono sekcję zwłok zmarłego podczas której biegli pobrali szereg próbek do dalszych badan. Zastrzegli, że brak jest na tym etapie możliwości udzielenia informacji co do finalnej przyczyny zgonu - mówi Maciej Meler, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Ostrowie Wielkopolskim.


- Po uzyskaniu tych materiałów i finalnej opinii możliwe będzie dokonanie dalszych karnoprawnych ocen i udzielenie odpowiedzi odnośnie bezpośredniej przyczyny zgonu 30-letniego mężczyzny - zapewnia.


Przyczynę śmierci młodego mężczyzny bliscy poznają po otrzymaniu dokładnych wyników sekcji, najwcześniej za miesiąc. 

bas / Polsat News, Polsatnews.pl
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie