Dożywocie dla zabójcy ciężarnej szwagierki. Sprawca był ojcem dziecka
Ostateczna jest już kara dożywocia wymierzona Grzegorzowi G. za zabójstwo 25-letniej ciężarnej szwagierki. Sprawca zbrodni był ojcem nienarodzonego dziecka. W środę Sąd Najwyższy oddalił kasację obrony w tej sprawie.
- Autor kasacji nie miał łatwej sytuacji z uwagi na zgromadzony materiał dowodowy, a także sposób analizy tego materiału przez sądy I i II instancji - powiedział, uzasadniając postanowienie o oddaleniu kasacji sędzia Włodzimierz Wróbel. Zaznaczył, że w toku sprawy nie udało się obronie wykazać, aby przyjęty przez sądy w tej sprawie przebieg wypadków nie miał oparcia w dowodach i wykraczał poza zasady logicznego wnioskowania.
ZOBACZ: Matka zabiła dwoje dzieci. Usłyszała wyrok
Do morderstwa, którego okoliczności relacjonowano w mediach, doszło w maju 2016 r. w powiecie dębickim w pobliżu autostrady A4, gdzie na skarpie sprawca spotkał się z ofiarą. "To miał być romantyczny wieczór. Grzegorz pasjonuje się fotografią i astronomią. Umówił się z Jolą, że będą robić nocne zdjęcia autostrady i gwiazd" - pisano w reportażu o tej zbrodni na łamach "Gazety Wyborczej".
Kobieta była w ciąży
W śledztwie ustalono, że Grzegorz G. zadał siostrze żony, z którą łączył go romans, wiele uderzeń w głowę połową cegły. Jolanta Ś. miała też ranę kłutą szyi. Jak podała prokuratura, przyczyną śmierci kobiety było prawdopodobnie zachłyśnięcie się krwią i uduszenie.
Ofiara była w siódmym miesiącu ciąży, a ojcem dziecka był G., co potwierdziły badania biologiczne. Stan rozwoju dziecka, stwierdzony podczas sekcji zwłok, nie pozwolił jednak na postawienie mężczyźnie zarzutu podwójnego zabójstwa.
ZOBACZ: Sześcioro Polaków oskarżono o zabójstwo rodaka w Middlesbrough
W czasie śledztwa G. początkowo utrzymywał, że śmierć Jolanty Ś. nastąpiła na skutek nieszczęśliwego wypadku – miała spaść ze skarpy. Po przedstawieniu mu dowodów z sekcji zwłok kobiety, które wykluczyły taką przyczynę śmierci, przyznał się do zabójstwa. Wskazał też, gdzie ukrył ciało szwagierki. Zapewniał, że nie planował zabójstwa, a myśl o zabiciu kobiety powziął dopiero podczas kłótni z nią.
Miała wysłać sms-a do matki...
Zaginięcie ciężarnej Jolanty Ś. jej rodzina zgłosiła w sierpniu 2016 r. Upłynął bowiem termin porodu, a kontakt z nią się urwał. Początkowo śledztwo prowadzono w kierunku handlu ludźmi - Jolanta Ś. miała bowiem wysłać do matki sms, że sprzedała noworodka i nie chce, aby jej szukać.
ZOBACZ: Nietrzeźwy kierowca oskarżony o zabójstwo. "Patrzyłem w oczy córki, gdy umierała"
Niedługo później żona Grzegorza G. zgłosiła z kolei jego zaginięcie. Mężczyzna był już wówczas podejrzewany o udział w zaginięciu Jolanty Ś.
Grzegorz G. został uznany również za winnego kradzieży mienia ofiary, w tym samochodu, pieniędzy i sprzętu elektronicznego, a także fałszowania dokumentów (umowy sprzedaży samochodu) i niszczenia dokumentów. Ponadto mężczyznę skazano za dwa oszustwa na kwotę łączną 6 tys. zł. G. podszywał się pod ofiarę i chciał wyłudzić pieniądze od dwóch osób jako rekompensatę za rzekome zobowiązania. Ukradł też z miejsca pracy sprzęt elektroniczny wart ponad 0,5 mln zł.
Planował ucieczkę z kraju?
Według przypuszczeń G. planował bowiem ucieczkę z kraju i m.in. za pieniądze uzyskane ze sprzedaży sprzętu planował ukrycie się przed wymiarem sprawiedliwości. Sprawca został jednak zatrzymany pod koniec listopada 2016 r. we własnym mieszkaniu; wpadł w zasadzkę policji.
Kolejny czyn, za który G. został skazany, to tzw. samouwolnienie. W marcu 2017 r. G. podjął próbę ucieczki z sądu w Ropczycach, gdzie toczyła się jego sprawa cywilna. Został ujęty po oddaniu przez policjantów strzałów ostrzegawczych.
ZOBACZ: Niewyjaśnione śmierci dziewczynek. Morderca - sadysta i psychopata - na wolności
Wyrok w I instancji w marcu 2019 r. wydał Sąd Okręgowy w Rzeszowie. Wymierzył mężczyźnie dożywocie, uznając, że G. działał z motywacji zasługującej na szczególne potępienie. W listopadzie 2019 r. rzeszowski sąd apelacyjny zmienił jedynie kwalifikację czynu na zwykłe zabójstwo, nie zmienił jednak wymiaru kary i środków karnych. G. został pozbawiony praw publicznych na osiem lat i zobowiązany do zapłaty po 250 tys. zł zadośćuczynienia każdemu z rodziców zabitej kobiety oraz ponad 17 tys. zł, które wybrał z konta ofiary po jej śmierci.
Kara za nieumyślne paserstwo
Obrona w kasacji wskazywała m.in., że sąd apelacyjny zmieniając kwalifikację czynu powinien także zmodyfikować wymiar kary oraz orzeczonych środków karnych, czego nie zrobił.
- Sąd odwoławczy miał na uwadze fakt wyjątkowości tej kary i sam stwierdził, że nie zachodzą przesłanki, które mogłyby mieć charakter jakiejś okoliczności łagodzącej - zaznaczył jednak sędzia Wróbel odnosząc się do tego zarzutu kasacyjnego. Jak dodał "sam fakt zmiany typu czynu zabronionego nie oznacza, że musi dojść do automatycznej zmiany zagrożenia", tym bardziej, że także za tzw. zabójstwo zwykłe jest możliwe wymierzenie dożywocia.
ZOBACZ: Łódź. Ukradł bagaż śpiącemu mężczyźnie. Śledziły go kamery monitoringu
Razem z Grzegorzem G. przed rzeszowskimi sądami odpowiadały jeszcze dwie osoby, które prokuratura oskarżyła o nieumyślne paserstwo. Maria M. i Dariusz K. kupili od G. skradziony sprzęt elektroniczny. W toku śledztwa przyznali się do tego, ale utrzymywali, że nie wiedzieli, iż jest kradziony. Oboje zostali skazani na kary po roku pozbawienia wolności w zawieszeniu na dwa lata oraz grzywny.
Czytaj więcej