68 dni na ECMO uratowało życie i płuca pacjenta z COVID-19

Polska
68 dni na ECMO uratowało życie i płuca pacjenta z COVID-19
zdjęcie ilustracyjne/PAP/EPA/Kiko Delgado
59-letni, zakażony koronawirusem lekarz trafił do oddziału pneumonologii w listopadzie 2020 r.

122 dni spędził w szpitalu pacjent z COVID-19, w tym aż 68 dni wspomagany aparatem do pozaustrojowego utlenowania krwi - ECMO. Leczenie wdrożone przez specjalistów Górnośląskiego Centrum Medycznego (GCM) w Katowicach - Ochojcu uratowało jego życie i płuca.

Rekordowo długi - w skali kraju i świata - czas leczenia ECMO pozwolił ostatecznie zregenerować się płucom chorego i przywrócił mu możliwość wydolnego oddychania. - Parametry utlenowania krwi tego pacjenta, przypominały te, które są na Mount Evereście - powiedział dr Wojciech Kruczak, anestezjolog z Górnośląskiego Centrum Medycznego w Katowicach. - Przejęliśmy go na tym "Mount Evereście" i udało nam się go powoli sprowadzić na dół - dodał.

 

Ponad dwa miesiące na przyrządach

 

59-letni, zakażony koronawirusem lekarz trafił do oddziału pneumonologii w listopadzie 2020 r. Pomimo wdrożonego leczenia, jego stan dramatycznie się pogarszał. Ze względu na stopień uszkodzenia płuc podjęto decyzję o przekazaniu go do oddziału anestezjologii i intensywnej terapii z nadzorem kardiologicznym i podłączeniu do urządzenia, które zastąpiło funkcję uszkodzonych płuc - aparatu do pozaustrojowego utlenowania krwi - VV ECMO. To alternatywna metoda leczenia pacjentów, którym ze względu na znaczne uszkodzenie płuc nie wystarcza już respirator. Bardzo inwazyjna i trudna w prowadzeniu terapia jest realizowana tylko w najbardziej wyspecjalizowanych ośrodkach.

 

ZOBACZ: Francuzi będą mogli szczepić się przeciwko Covid-19 w aptekach

 

- ECMO to jest pozaustrojowe natlenianie krwi, pewnego rodzaju sztuczne płuca. Przyzwyczajeni byliśmy do terapii rzędu 7-10 dni w grypie, w przypadku COVID-19 mieliśmy informacje, że średni czas to są trzy tygodnie, a tutaj doszliśmy do 68 dni - powiedział anestezjolog. - Najciekawsze jest to, że płuca na tyle się zregenerowały, że chory wrócił do własnych płuc, nie wymagał przeszczepu, normalnie oddycha, nie wymaga wsparcia tlenem, wrócił do swojego domu, do swojej rodziny i mam nadzieję, że wróci do swojego zawodu - wyjaśnił dr Wojciech Kruczak.

"Płuca wymagają 2-3 tygodni na regenerację"

- Płuca wymagają 2-3 tygodni na regenerację do stopnia, który umożliwi zakończenie wspomagania pozaustrojowego. Tylko nielicznej grupie pacjentów, których funkcja płuc nie ulega poprawie, można zaproponować przeszczepienie narządu. Powodem ograniczenia są restrykcyjne kryteria kwalifikacji do transplantacji i ograniczona liczba dawców - powiedziała w poniedziałek kierująca oddziałem anestezjologii i intensywnej terapii z nadzorem kardiologicznym GCM prof. Ewa Kucewicz-Czech.

 

ZOBACZ: Kobiety w ciąży są bardziej narażone na ciężki przebieg COVID-19

 

Niewydolność płuc i długotrwała terapia ECMO nie były jedynym problemem pacjenta. - Wirus doprowadził u niego również do ciężkiej niewydolności nerek i innych powikłań, które utrudniały leczenie. To była bardzo ciężka praca całego zespołu. Było warto. Uśmiech opuszczającego nasz oddział pacjenta był bezcenny - relacjonuje anestezjolog dr Wojciech Kruczak.

 

- Sam jestem zaskoczony i patrzę na tego chorego, jak na cud - dodał  dr Wojciech Kruczak. Lekarz przyznał, że u zdrowej osoby w płucach mieści się 500, 600 ml powietrza. - U tego pacjenta przy pomocy respiratora udawało nam się w pierwszej fazie wtłoczyć do płuc jakieś 10 ml, to są dwie łyżki tlenu - powiedział dr Kruczak. Według niego struktura płuc, które normalnie wyglądają jak gąbka, "zamieniła się w coś, co wyglądało jak wątroba".

Ogromne zaangażowania całego zespołu

Lekarze z Górnośląskiego Centrum Medycznego im. prof. Leszka Gieca Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach podkreślają, że szczęśliwy powrót pana Dariusza do domu nie byłby możliwy bez ogromnego zaangażowania całego zespołu: lekarzy oddziału pneumonologii, którzy rozpoczęli terapię, lekarzy anestezjologów, z którymi spędził 100 dni, lekarzy kardiochirurgów, którzy wraz z perfuzjonistami nadzorowali pracę ECMO, lekarzy innych specjalności, którzy pełnili rolę konsultantów: nefrologów, laryngologów, gastroenterologów, chirurgów ogólnych, radiologów. Ten wielodyscyplinarny zespół uzupełniały pielęgniarki, rehabilitanci i analitycy medyczni.

 

ZOBACZ: Niemiecki dziennik: co najmniej 40 proc. zmarłych na Covid-19 to mieszkańcy domów opieki

 

- 68 dni terapii ECMO to bardzo długo. To ciężka praca, w której tylko dbałość o szczegóły pozwala liczyć na końcowy sukces. Najtrudniejsza w tak długiej terapii okazuje się z czasem wiara w ostateczny efekt terapii. Kiedy po miesiącu płuca pacjenta nadal nie funkcjonują, a ich obraz radiologiczny czy tzw. podatność się nie poprawia, kluczowe jest utrzymanie pełnego zaangażowania całego zespołu. I - co nie mniej ważne, a może ważniejsze - utrzymanie wiary w sukces u pacjenta, bez którego zaangażowania w fizjoterapię i cierpliwość trudno liczyć na pozytywny wynik leczenia - powiedział lekarz kierujący oddziałem kardiochirurgii prof. Marek Deja.

 

WIDEO - 68 dni na ECMO. - Zawsze trzeba walczyć

  

"Nigdy nie wolno się poddawać"

- Pacjent przebywający na tzw. odcinku covidowym wymaga szczególnej troski. Nie ma odwiedzin, kontakt z rodziną jest ograniczony, wszyscy wyglądają tak samo – białe kombinezony, maski, gogle, przyłbice. To trudne. Nasza rola ulega poszerzeniu. Oprócz pielęgnacji i aktywnego udziału w leczeniu stajemy się dla naszych pacjentów kimś bliskim, kto okaże im serdeczność, przyniesie telefon, przez który mogą posłuchać o tym, co dzieje się w domu - tylko słuchać, bo podłączeni do respiratora nie mogą mówić - opowiada pielęgniarka oddziałowa Magdalena Cwynar.

 

ZOBACZ: Protest antycovidowców w Warszawie. Blisko 800 wniosków o ukaranie

 

Pacjent jest już w domu. Podłączony do ECMO przeżył swoje 59. urodziny, święta Bożego Narodzenia, przywitał Nowy Rok i dowiedział się, że będzie dziadkiem po raz trzeci. - Trzeba cierpliwości, trzeba wytrwałości. Nigdy nie wolno się poddawać. Jestem szczęśliwy, że jestem w domu, w swoim gniazdku z rodziną. Teraz tylko pozostało zbieranie sił - podsumowuje pan Dariusz. 

 

- My też potrzebujemy sukcesów. To pokazuje, że warto czekać, warto walczyć - dodał dr. Kruczak.

ms/hlk/ Polsat News, polsatnews.pl, PAP
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie