"Tragikomedia po białorusku". Najbardziej absurdalne wyroki

Świat
"Tragikomedia po białorusku". Najbardziej absurdalne wyroki
PAP/EPA/SERGEI SHELEG/ POOL
Na sześć miesięcy kolonii karnej skazano dziennikarkę, która poinformowała, że wbrew twierdzeniom władz, pobity na śmierć działacz nie był pijany

Na Białorusi codziennie zapadają nowe wyroki, w tym kary więzienia dla uczestników protestów. Redakcja Biełsatu przygotowała listę wywołujących największe zdumienie wyroków politycznych, biorąc pod uwagę sensowność zarzutów i współmierność kary co do "win" skazanych. Całość opatrzono tytułem "tragikomedia po białorusku".

Dziennikarki Biełsatu Kaciaryna Andrejewa i Daria Czulcowa skazano na kary więzienia z artykułu o kierowanie masowymi zamieszkami. Zostały zatrzymane przez milicję w mieszkaniu na 13. piętrze w bloku, gdy prowadziły relację "na żywo" z demonstracji w Mińsku. Prokurator zarzucił im, że poprzez swoje wypowiedzi zachęcały ludzi do wzięcia udziału w nielegalnym zgromadzeniu i zablokowania ulic.

 

Sędzi nie przekonały jednak argumenty obrony, że żadna z wypowiedzi nie była wezwaniem do demonstrowania, a dziennikarki nie mogły wpływać na tłum, gdyż w tym rejonie miasta odłączono mobilny internet.

 

ZOBACZ: Na Białorusi w styczniu zatrzymano 873 osoby. Najmłodsza ma 13 lat

 

Areszt za czytanie książki

 

66-letnia Halina Hulankawa jechała pociągiem, gdy wyjęła książkę najsławniejszego białoruskiego prozaika Wasila Bykawa. To samo zrobiła cała grupa emerytek, odczytując następnie fragmenty utworów na głos. Do aresztu trafiło 14 kobiet. Niektóre z nich skazano na grzywny, a Hulankawa trafiła do aresztu. Zarzucono jej nie tylko udział w nielegalnej masowej akcji, ale również niepodporządkowanie się poleceniom funkcjonariuszy.

 

Jak opisuje Biełsat, Daria Palakawa, wdowa wychowująca samotnie dwójkę małych dzieci w Brześciu, została ukarana za przestępstwo, które naraziło milicję na straty w wysokości 10 rubli, czyli ok. 15 zł. Podczas jednej z demonstracji kobieta usiłowała się wstawić za zatrzymywanym mężczyzną, chwytając za rękę milicjanta. W trakcie zamieszania funkcjonariusz szarpnął ręką i w efekcie puścił szew jego milicyjnej kurtki. Palakawa została skazana na areszt domowy.

 

Spodnie "naruszają porządek publiczny"

 

Lubou Sarlaj wyszła z kolei na spacer po Grodnie. Założyła ciepłe spodnie z biało-czerwono-białymi pasami. Kobieta została zatrzymana, a w protokole umieszczono formułkę, zgodnie z którą kobieta brała udział w pikiecie i krzyczała "Niech żyje Białoruś". Milicjant dodatkowo wspomniał o nieprawomyślnym kolorze spodni, które "naruszają porządek publiczny".

 

Sąd badał jaką kobietę miała kurtkę, szalik i czy lampasy na spodniach były fabryczne, czy też zostały naszyte. Nie pomogło oświadczenie, że spodnie zostały kupione jeszcze w 2014 roku, od razu z biało-czerwono-białą dekoracją. Lubou Sarlaj skazano na grzywnę w wysokości 580 rubli, czyli 850 złotych. 

 

Natalla Hersche jest obywatelką Białorusi i Szwajcarii. Latem przyjechała do swojej ojczyzny i zaangażowała się protesty. Demonstracje były rozpędzane przez zamaskowanych funkcjonariuszy OMON-u i żołnierzy wojsk wewnętrznych. Kobieta ściągnęła jednemu z nich kominiarkę. Tymczasem funkcjonariusze byli wyjątkowo wyczuleni na punkcie tego, by ich twarz nie została uwieczniona na zdjęciach i filmikach. Internauci w kilka godzin ujawniali bowiem ich tożsamość. 

 

ZOBACZ: Rekordowy przemyt papierosów z Białorusi. Blisko 2 mln paczek

 

Sąd uznał, że kobieta jest winna "stawiania oporu" i skazał ją na 2,5 roku kolonii oraz zasądził tysiąc rubli (1,5 tys. zł) kompensacji dla milicjanta.

 

Sąd w trosce o interesy pobitego na śmierć aktywisty

 

Lizawieta Bursawa pochodzi z żydowskiej rodziny, w ostatniej chwili uniknęła Holokaustu. W latach 50. była wielokrotną mistrzynią Białorusi, rekordzistką ZSRR w strzelectwie.

 

Jak informuje Biełsat, mieszkanka Mińska na swoim balkonie wywieszała biało-czerwono-białą flagę wolnej Białorusi. W grudniu władze wprowadziły przepis, według którego jest to wykroczenie karane grzywną lub aresztem i jest kwalifikowane jako udziału w nielegalnym zgromadzeniu. Sąd potraktował emerytkę "ulgowo", skazując ją na grzywnę 405 rubli, czyli 585 zł.

 

Dziennikarka Kaciaryna Barysewicz i doktor pogotowia Arciom Sarokin obalili oficjalną wersję władz, jakoby pobity na śmierć aktywista Raman Bandarenka był pijany w czasie zatrzymania. Władze jednak uznały, że zostały naruszone interesy zabitego poprzez ujawnienie tajemnicy lekarskiej. Dziennikarka portalu Tut.by została skazana na pół roku więzienia oraz grzywnę 2,9 tys. rubli, czyli niemal 4,2 tys. złotych.

 

Lekarz operujący skatowanego, który ujawnił wyniki badania krwi, dostał na 2 lata więzienia w zawieszeniu na rok i o połowę mniejszą grzywnę. Sąd "dbając" o prywatność poszkodowanego utajnił proces. Sędzia nie wzięła pod uwagę opinii krewnych zabitego, że oskarżeni w rzeczywistości działali w jego interesie.

zdr/ Biełsat
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie