Przedstawiciele branży turystycznej z Warmii i Mazur przed KPRM. "Chcemy pracować nie protestować"

Polska
Przedstawiciele branży turystycznej z Warmii i Mazur przed KPRM. "Chcemy pracować nie protestować"
PAP/Rafał Guz
Protest branży turystycznej z Warmii i Mazur pod KPRM

Chcemy pracować, nie protestować - przekonywali przedstawiciele branży turystycznej z Warmii i Mazur podczas pikiety KPRM. Protest wsparli posłowie Konfederacji Krzysztof Bosak, Artur Dziambor i Janusz Korwin-Mikke, którzy domagali się zniesienia obostrzeń.

W ubiegłym tygodniu przedstawiciele rządu poinformowali, że obecne restrykcje zostały utrzymane do 14 marca w całym kraju, oprócz Warmii i Mazur, gdzie zasady bezpieczeństwa zaostrzono ze względu na "szczególnie trudną sytuację epidemiczną". Obecnie zostały tam zamknięte hotele (za wyjątkiem hoteli robotniczych), galerie handlowe (z wyjątkiem m.in. sklepów spożywczych, aptek i drogerii), kina, teatry, muzea, galerie sztuki, baseny i korty tenisowe, a klasy I-III szkoły podstawowej powróciły do nauki zdalnej.

 

W poniedziałek przedstawiciele branży turystycznej z Warmii i Mazur zorganizowali protest przed siedzibą kancelarii premiera pod hasłem "Chcemy pracować, nie protestować". Prezentowali też banery z takimi napisami jak "Zamknięte Mary - szczyt covidowej bzdury", "Zapomnieliście zamknąć lasy", "Flauta na jeziorach nigdy nie była tak zabójcza" , czy "Pogrzeb turystyki".

 

Właściciel hotelu koło Giżycka Krzysztof Przyłucki przekonywał, że to "absurd, kiedy region o najmniejszej gęstości zaludnienia w Polsce, z najczystszym powietrzem, jest w całości zamykany". Jak zapewniał, w hotelach dezynfekują wszystko co dwie godziny, stosują ozonatory, zamgławiacze, maseczki. - Wszystkie hotele w Polsce tak funkcjonują, nie ma w nich żadnych zakażeń, jest to naprawdę bezpieczne miejsce, a teraz z dnia na dzień zostały zamknięte - powiedział.

 

Tarcza antykryzysowa nie wystarcza

 

Według Przyłuckiego, obostrzenia epidemiczne można by wprowadzać "na poziomie powiatów i poszczególnych miast - tam, gdzie to jest potrzebne". - Cała Warmia i Mazury nie jest zagrożona w takim stopniu, żeby zamykać hotele - ocenił.

 

Dyrektor jednego z hoteli ekologicznych na skraju Puszczy Boreckiej Aleksandra Nowak zapewniała, że przedsiębiorcy protestują "ponad podziałami politycznymi", gdyż chcą pracować i dawać pracę, a nie bankrutować.

 

ZOBACZ: "Katastrofa energetyczna i społeczna". Górnicze związki zapowiadają protesty

 

- Jesteśmy beneficjentami tarczy (finansowej), natomiast to wsparcie w tym momencie nie wystarczy. Dlatego, że jesteśmy otwarci cały rok, mamy 30 pracowników, których cały czas utrzymujemy, a w sezonie to jest dwa razy więcej osób. A teraz nawet nie wiemy, jak do tego sezonu się przygotowywać, czy zaczynać rekrutację, czy nie. Bo okazuje się, że z dnia na dzień zamykają nam hotel, który miał być otwarty" - powiedziała Nowak.

 

Dodała, że "przez ostatni rok doszliśmy chyba do perfekcji przystosowaniu się do wszelkich obostrzeń". - Przy połowie obłożenia w hotelu możemy przyjąć maksymalnie 40 osób, a to jest tyle, ile obecnie w reżimie sanitarnym jeździ w każdym autobusie w Warszawie w systemie rotacyjnym, gdzie zmieniają się co 5 minut osoby w tych autobusach. A u nas pokoje zajmują urodziny z dziećmi, które przyjeżdżają do nas na parę dni - podkreśliła.

 

- Nie chcemy być dryfującym wyspą, nie chcemy być osamotnieni, prosimy po prostu o pomoc, to jest wołanie o pomoc  - dodała Nowak.

 

Wsparcie Konfederacji

 

Bosak, w imieniu grupy posłów Konfederacji, oświadczył, że przyszli na protest, żeby "okazać swoją solidarność tym ludziom, którym odebrano podstawowe prawo obywatelskie, jakim jest prawo do pracy, do zarabiania na swoje życie".

 

ZOBACZ: Branża turystyczna apeluje o jak najszybsze otwarcie granic

 

Poseł Dziambor wezwał rząd, aby "zrezygnował z obostrzeń". - Żądaliśmy na samym początku epidemii wprowadzenia stanu klęski żywiołowej, który pozwoliłby ubiegać się o odszkodowanie. Niestety rządowe, propagandowe tarcze antykryzysowe pomagają może kilkunastu procentom tych ludzi, którzy w tym momencie przeżywają swoje największe zawodowe dramaty - zaznaczył.

 

- Te wszystkie lockdowny są całkowicie zbędne, to wszystko o kant tyłka potłuc, bo mamy taką samą śmiertelność, jak tam, gdzie tego nie robiono - ocenił Janusz Korwin-Mikke. Zdaniem prezesa Partii KORWiN, wszystkie obostrzenia należy znieść, "a tych, co wprowadzili te lockdowny trzeba przed sądem postawić za niszczenie polskiej gospodarki, polskiego życia"

dsk/ PAP
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie