W lasach i na zamarzniętych jeziorach. Fryzjerzy pracują pomimo obostrzeń

Świat
W lasach i na zamarzniętych jeziorach. Fryzjerzy pracują pomimo obostrzeń
Facebook/ Ieva Brante
Z usług fryzjerki biorącej udział w akcji skorzystała radna Ieva Brante

Swój zawód przenieśli na zamarznięte jeziora i do zaśnieżonych lasów. W ten sposób łotewscy fryzjerzy protestują przeciwko obostrzeniom w czasie pandemii COVID-19. Chcą, by rządzący umożliwili im powrót do pracy. Jeśli nic się nie zmieni, skierują sprawę do Trybunału Konstytucyjnego.

Cała Europa walczy z koronawirusem. Władze w wielu krajach wprowadziły szereg restrykcji mających na celu zmniejszenie liczby zakażeń. Łotwa zamknęła m.in. salony fryzjerskie i spa. Działalność zakładów jest zawieszona od 21 grudnia. 

 

ZOBACZ: Protest przeciwników restrykcji epidemicznych w Madrycie

 

Kontakty na zewnątrz ograniczono do maksymalnie dwóch osób, dlatego fryzjerzy przyjmują jednego klienta. Postanowili zaprotestować i przenieść swój fach do zaśnieżonych lasów oraz na zamarznięte jeziora, gdzie kontynuują działalność w czasie lockdownu. 

 

 

"Inaczej nie możemy działać" - mówi w rozmowie z AFP Diana Silina, fryzjerka biorąca udział w akcji. Jak dodała, nie wie, czy ich działanie jest legalne. "Ale musimy spróbować, w przeciwnym razie nie będziemy mieli żadnego dochodu" - zaznacza.

Praca albo Trybunał Konstytucyjny

"Uczesanie włosów w lesie jest całkowicie OK!" - miał powiedzieć podczas spotkania rządu łotewski minister zdrowia Daniels Pavluts. Takie "poparcie" ze strony władz nie zadowala jednak stowarzyszeń zawodowych. I mówią wprost: albo rząd pozwoli im wrócić do pracy, albo złożą skargę w Trybunale Konstytucyjnym.

 

ZOBACZ: Holendrzy przeciw obostrzeniom. Kolejny dzień protestów

 

Przedstawiciele związków zawodowych fryzjerów i kosmetyczek uważają, że będący u władzy podjęli decyzję o zamknięciu zakładów bez porozumienia z pracownikami. A także bez przedstawienia statystyk, które udowadniałby, że ich działalność sprzyja rozpowszechnianiu się koronawirusa.

 

Podobną metodą cel osiągnęli właściciele tamtejszych księgarni, które niedawno wznowiły działalność po przerwie spowodowanej pandemią. Wszczęcie pozwu ws. ograniczeń przez Stowarzyszenie Wydawców Książek sprawiło, że wrócili do pracy. 

 

O tym, czy pracownicy zakładów kosmetycznych i fryzjerskich otworzą swoje placówki, zadecyduje parlament. By doszło do specjalnej sesji, pod petycją w tej sprawie, musi znaleźć się 10 tys. podpisów.

Akcję poparła radna 

"Ta nielogiczność decyzji rządu przyczynia się do publicznej nieufności wobec władzy państwowej" - twierdzi w jednym z wpisów w mediach społecznościowych Ieva Brante, radna miejska w Rydze, która sama skorzystała z usług fryzjerki pracującej w plenerze.

 

ZOBACZ: Protest polskich pracowników transgranicznych. "Granica z Niemcami jest de facto zamknięta"

 

"Będąc prawnikiem wspieram ludzi w znajdowaniu legalnych sposobów obchodzenia się z przepisami, jeśli to pozwala im pracować i zarabiać na życie" - zaznacza Brante.

 

 

Radna zamieściła wideo ze swojej nietypowej wizyty u fryzjerki. Po tej publikacji zgłosiła się do niej policja, ale Brante nie została ukarana.

ms/zdr/ barrons.com, AFP
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie