"Raport": w Polsce można nielegalnie zakupić środki poronne

Polska
"Raport": w Polsce można nielegalnie zakupić środki poronne
Polsat News
Program "Raport" od poniedziałku do piątku o godz. 21:00 w Polsat News

Czy w Polsce działa podziemie aborcyjne? Środki farmakologiczne, których zażycie kończy się poronieniem w Polsce są zabronione, ale to nie oznacza, że nie można ich zdobyć. Monika Gawrońska i Jacek Smaruj obnażają w "Raporcie" metody, dzięki którym kobiety, a nawet nastolatki, mogą zdobyć groźne dla zdrowia i życia pigułki.

27 stycznia po godz. 23 w Dzienniku Ustaw został opublikowany wyrok Trybunału Konstytucyjnego z 22 października ub. roku ws. przepisów tzw. ustawy antyaborcyjnej z 1993 r., a w nocy w Monitorze Polskim opublikowano jego uzasadnienie.

 

ZOBACZ: Zawisza: wraz z opublikowaniem wyroku TK zalegalizowano tortury

 

W związku z publikacjami protesty rozpoczęły środowiska domagające się dostępu do legalnej aborcji, m.in. związane z Ogólnopolskim Strajkiem Kobiet.

 

Zakup środków poronnych w Polsce

 

Reporterzy programy "Raport" sprawdzili, jak wygląda sprawa dostępności w Polsce środków farmakologicznych, których zażycie kończy się poronieniem. Są one wprawdzie w Polsce zabronione (za udzielenie pomocy w usunięciu ciąży kobiecie ciężarnej grozi nawet do trzech lat pozbawienia wolności), ale to nie oznacza, że nie można ich zdobyć. 

 

Dziennikarze skontaktowali się z osobami, które proponują tabletki poronne. 

 

"Jeśli jest pani w siódmym tygodniu, wystarczy pani zestaw podstawowy. Czyli tak zwany 12+1. Jest to sztuka, która deformuje płód, blokuje dopływ powietrza do zarodka" - usłyszeli w trakcie jednej z rozmów telefonicznych.


"To są leki, takie jak rozmawiamy, a nie jakieś tam na wrzody. Czy inne cuda, jak u nas się ponoć czasem zdarzają tam jakieś zamienniki dziwne. I jest to w pełni bezpieczne, tak"; "Proszę pamiętać, że ja to pani sprzedaję i ja też nie chciałabym żadnych problemów (...)" - przekonują inni sprzedawcy.

 

ZOBACZ: Andrzej Sośnierz: żałuję, że podpisałem się pod wnioskiem do TK ws. aborcji

 

Reporterzy "Raportu" dotarli do kobiety, która usunęła ciążę dzięki środkom zakupionym w sieci. 


- W instrukcji było bardzo wyraźnie podkreślone, żeby nie robić tego w pojedynkę, żeby ktoś przy mnie był podczas zabiegu i była też informacja, żeby w razie jakichkolwiek komplikacji udać się do lekarza. I żeby być ostrożnym, i że to może niestety bardzo boleć i może mieć to jakieś konsekwencje później. Ale żeby się też nie stresować, żeby nie popadać w dodatkowe jeszcze emocje i nie bać się, bo wygląda to jak naturalne poronienie, po takich tabletkach - relacjonuje kobieta. 

 

Jak mówi, "skala bólu była bardzo duża, wymioty oczywiście też występowały i cała ta procedura trwała mniej więcej cztery godziny". - Oczywiście, że się bałam. No wiadomo, tak naprawdę takie źródło pochodzenia niewiadome, ale myślę, że byłam na tyle zmotywowana, żeby to po prostu zrobić, że te konsekwencje, jakby odeszły na bok - przyznaje. 

 

Wideo: "Raport" o podziemiu aborcyjnym w Polsce

  

Lekarze nie mają wątpliwości - kupienie i zażywanie preparatów niewiadomego pochodzenia może być śmiertelnie niebezpieczne. 


- Im ciąża "wyższa", tym krwawienia są bardziej obfite i są czasami krwotokami i trwają długo - to nie jest tak, że dokona się poronienie i już wszystko się kończy - te wszystkie tkanki, które są w macicy się ewakuują, czasami to trwa krótko, czasem długo - także dziewczyny krwawią dwa, trzy tygodnie, no tak to wygląda. W skrajnych przypadkach trzeba przetoczyć krew, bo jest taka niedokrwistość - przekonuje Monika Nekanda-Trepka, ginekolog ze szpitala im. Świętej Rodziny w Warszawie, która w swojej pracy spotyka kobiety, które zażyły substancje kupione w internecie. 

jo/ Polsat News
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie