Protesty kobiet. KO składa zawiadomienie do prokuratury dot. działań policji
Koalicja Obywatelska składa zawiadomienie do prokuratury w związku z możliwością przekroczenia uprawień przez funkcjonariuszy policji podczas sobotniej demonstracji zorganizowanej przez Strajk Kobiet w Warszawie - poinformowali w poniedziałek posłowie KO Marcin Kierwiński oraz Aleksandra Gajewska.
Kierwiński powiedział na poniedziałkowej konferencji prasowej w Sejmie, że dotyczy ona "skandalicznych wydarzeń, które miały miejsce w sobotę wieczorem na pokojowej demonstracji kobiet broniących swych praw".
W sobotę odbyły się manifestacje Ogólnopolskiego Strajku Kobiet, które w całym kraju zorganizowano przy okazji 102. rocznicy uzyskania przez kobiety praw wyborczych. Największa demonstracja odbyła się w Warszawie hasłem "Warszawa Niepodległa - W imię matki, córki, siostry". Na Twitterze pojawiło się wiele wpisów dokumentujących protest w Warszawie, wśród nich zdjęcia posłanki KO Barbary Nowackiej, w kierunku której policjant rozpylił gaz łzawiący podczas akcji blokowania Trasy Łazienkowskiej.
ZOBACZ: Ziobro: uzasadnione użycie gazu leży w kompetencjach policji
- Policja zachowała się nieadekwatnie do sytuacji, użyła przemocy nieadekwatnie do tego, co działo się na polskich ulicach, dlatego składamy zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez konkretnych funkcjonariuszy, ale także przez osoby, które wydawały polecenia i nadzorowały te działania policji w związku z wydarzeniami z soboty - podkreślił Kierwiński. Gajewska dodała, że zawiadomienie dotyczy możliwości przekroczenia uprawnień i użycia nieadekwatnych środków przez funkcjonariuszy policji.
Kierwiński mówił na konferencji, że posłanka Nowacka została "zaatakowana przez policjanta gazem".
- Widzieliśmy, jak ten gaz, pałki policyjne był stosowane wobec walczących o własne prawa. Nie było uzasadnienia do zastosowania takich środków - oświadczył polityk KO, dodając, że była to pokojowa demonstracja. - Rozumiemy, że policjanci mają swoich przełożonych politycznych i wiem doskonale, że to jest realizacja zapowiedzi polityków PiS. Widzimy, że płyną z najwyższych szczebli politycznych rozkazy, by policja zachowywała się w sposób brutalny, na to nie może być przyzwolenia - powiedział poseł.
"To jest Polska, to nie jest Białoruś"
Kierwiński oświadczył też, że posłowie KO "zawsze będą z protestującymi i nie dadzą się zastraszyć".
- Tak jak i policja, i władze polityczne nie zastraszą protestujących kobiet. Nie będzie zgody na to, by zmieniać policję polską w pałkarzy z Nowogrodzkiej. Nie będzie zgody na to, by policja w sposób systemowy tłumiła demonstracje, na których kobiety walczą o swoje prawa. To jest Warszawa, to jest Polska, to nie jest Białoruś - powiedział.
Gajewska przypomniała, że 102 lata temu kobiety wywalczyły dla siebie prawa wyborcze, a "dziś muszą walczyć o swoje podstawowe wolności". Jak mówiła, zdaje sobie sprawę z tego, że to nie "to nie poszczególny funkcjonariusz na ulicy podjął decyzję, że w taki sposób należy zachowywać się wobec protestujących".
- To polityczna decyzja, która zapadła w którymś z gabinetów, albo na Nowogrodzkiej, albo w którymś premierowskim gabinecie. Zdajemy sobie sprawę, że za te rozkazy pewnie odpowiada ktoś z kierownictwa policji - kontynuowała. - A osoba, która dała sygnał w jakiś sposób, (jak) zachowywać się wobec osób, które wychodzą walczyć o swoje prawa, jak donoszą media, opuszcza Warszawę w ochronie i z kamizelką kuloodporną, bo boi się tego, że koniec ich władzy nadchodzi. I nadchodzi coraz szybciej - oświadczyła.
ZOBACZ: Tomczyk: zaraz się okaże, że to Nowacka pobiła tego policjanta
Nawiązała w ten sposób do ubiegłotygodniowego artykułu "Gazety Wyborczej", która napisała, że 30 października, gdy Ogólnopolski Strajk Kobiet zapowiedział zorganizowanie happeningu przed domem Jarosława Kaczyńskiego, "ochraniająca prezesa PiS firma ochroniarska Grom Group potraktowała sprawę bardzo poważnie i połączyła ją z anonimowymi groźbami zamachu, które Kaczyński regularnie dostaje". Prezes miał zostać ubrany w kamizelkę kuloodporną i wywieziony do ośrodka szkoleniowego w Czerwonym Borze k. Łomży - podała gazeta.
Rzeczniczka PiS: "Doniesienia są wierutną bzdurą"
W odpowiedzi rzeczniczka PiS Anita Czerwińska zarzuciła dziennikowi oraz autorowi artykułu Wojciechowi Czuchnowskiemu kłamstwo. Czerwińska napisała na Twitterze, że 30 października podczas demonstracji Kaczyński był w domu, a "doniesienia o wyjeździe poza Warszawę i kamizelce kuloodpornej są wierutną bzdurą".
W czasie sobotnich protestów jeden z policjantów użył gazu łzawiącego, którym prysnął w twarz posłanki KO Barbary Nowackiej. Doszło do tego, gdy pod wieczór protestujący przedostali się z ulicy Marszałkowskiej na Trasę Łazienkowską i na wysokości przystanku autobusowego weszli na wszystkie pasy jezdni, prowadzące w obu kierunkach. Kierowcy trąbili, uczestnicy protestu krzyczeli: "chodźcie do nas". Po kilku minutach pojawiła się policja, która usunęła protestujących.
ZOBACZ: Strajk kobiet w Warszawie. Wiceminister składa zawiadomienie na Lempart
O okolicznościach użycia gazu łzawiącego wobec posłanki KO rozmawiała marszałek Sejmu Elżbieta Witek z komendantem głównym policji gen. Jarosławem Szymczykiem. Marszałek oczekuje niezwłocznych, pisemnych wyjaśnień w tej sprawie - podała Kancelaria Sejmu.
Marczak: "To kuriozalne"
Rzecznik Komendanta Stołecznego Policji nadkom. Sylwester Marczak informował, że działania policji wobec Nowackiej są wyjaśniane.
Rzecznik odniósł się także do pojawiających się w mediach zarzutów, że policja jest w swoich działaniach coraz bardziej brutalna i radykalna oraz że działa na usługach partii rządzącej.
- Policjant, który działa podczas zabezpieczenia, podejmuje działania w oparciu o to, z czym się spotyka. Stoi na ulicy, na Trasie Łazienkowskiej, nie otrzymuje telefonów. To kuriozalne, że ktokolwiek twierdzi, że on otrzymuje jakieś polecenia – powiedział nadkom. Marczak.