Marsz Niepodległości. Policja zabezpieczyła niebezpieczne przedmioty

Polska
Marsz Niepodległości. Policja zabezpieczyła niebezpieczne przedmioty
Polsat News
"Nie przypominam sobie tego typu sytuacji, kiedy tłum tak agresywnie napierał na policjantów, kiedy rzucane było tyle kamieni, rac"

Policja zabezpieczyła materiały pirotechniczne, a także przedmioty niebezpieczne, co pokazuje nastawienie części osób uczestniczących w Marszu Niepodległości - powiedział rzecznik Komendy Stołecznej Policji nadkom. Sylwester Marczak. Jak dodał, nie przypomina sobie, by tłum tak agresywnie napierał na policję.

W środę ulicami Warszawy przeszedł Marsz Niepodległości. Choć zgodnie z zapowiedziami miały być zmotoryzowany, wiele osób pieszo uczestniczyło w zgromadzeniu. W stolicy doszło do zamieszek.

"Nie przypominam sobie takich sytuacji"

Po Marszu konferencję ws. wydarzeń w Warszawie zorganizował rzecznik KSP. - Mamy do czynienia z licznymi przykładami, w jaki sposób nie należy organizować zgromadzenia, do czego może dojść podczas takiego zgromadzenia, w przypadku gdy organizuje je osoba, która niekoniecznie jest w stanie w odpowiedni sposób je zabezpieczyć - mówił Marczak. Jak dodał, można powiedzieć wiele, ale na pewno nie to, że było to zgromadzenie bezpieczne.

 

ZOBACZ: Szacowanie strat po Marszu Niepodległości. "Przejedzie pogotowie drogowe"

 

Podkreślał, że policjanci zatrzymali chuliganów, osoby, które dopuszczały się licznych aktów agresji czy wandalizmu. - Stąd działania ze strony policjantów i takie one będą - oświadczył.

 

Tłumaczył, że taktyka policji jest adekwatna do tego, w jaki sposób zachowuje się względem policji tłum. - Nie przypominam sobie tego typu sytuacji, kiedy tłum tak agresywnie napierał na policjantów, kiedy rzucane było tyle kamieni, rac. Co najważniejsze, my bardzo dużo zabezpieczyliśmy również pirotechniki. Z tych informacji, które mam na tę chwilę również zabezpieczane były niebezpieczne przedmioty. W tym przypadku pokazuje to nastawienie części osób, które pojawiły się podczas dzisiejszego nielegalnego, podkreślam, zgromadzenia - oświadczył.

 

WIDEO: konferencja prasowa rzecznika KSP

  

Podpalone mieszkanie, zniszczenia

Rzecznik KSP zaznaczył, że do pierwszych zatrzymań agresywnych grup pseudokibiców doszło jeszcze przed wydarzenia na Rondzie de Gaulle'a, w pobliżu ul. Andersa, gdzie policjanci zostali zaatakowani kamieniami.

 

- Kolejne zachowania agresywne wobec policjantów były m.in. na Rondzie de Gaulle'a, gdzie w policjantów poleciały kamienie, gdzie w policjantów poleciały race. Jeżeli to zachowanie określane jest chociażby przez część organizatorów, jako prowokacyjne ze strony policjantów (...) to wychodzi na to, że sam fakt pojawienia się na danym zabezpieczeniu policjantów jest prowokacyjny - ocenił Marczak.

 

ZOBACZ: Policyjna prowokacja? KSP: to stałe tłumaczenie chuliganów

 

Rzecznik KSP zaznaczył, że prezes Stowarzyszenia Marsz Niepodległości Robert Bąkiewicz wielokrotnie "podkreślał podczas rożnego rodzaju konferencji, że jest osobą odpowiedzialną, że ma świadomość zagrożenia covidowego, że ma być przejazd". Dodał, że w trakcie pojawił się "zupełnie inny wariant przebiegu zgromadzenia".

 

- Wielokrotnie pan Robert Bąkiewicz podczas wcześniejszych zabezpieczeń wskazywał na to, że mamy do czynienia z sytuacją, w której on jest w stanie zapewnić bezpieczeństwo osobom, które biorą udział w jego zgromadzeniu. Jak to bezpieczeństwo wyglądało dzisiaj, widzieliśmy, bo mamy podpalone mieszkanie, gdzie w tej chwili czynności wykonują policjanci z Komendy Rejonowej Policji Warszawa I, bo mamy dodatkowo kolejne zniszczenia, gdzie również w tej chwili wykonywane są czynności ze strony policjantów. Mamy kilku policjantów rannych. To jest widocznie to bezpieczeństwo, które jest w stanie zapewnić w środku zgromadzenia pan Robert Bąkiewicz - mówił nadkom. Marczak.

bas/ PAP
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie