Pirat drogowy próbował zepchnąć inne auto z jezdni. Policja i sąd: to była kolizja
Agresywny pirat drogowy próbuje zepchnąć z jezdni drugiego kierowcę, bo jego zdaniem, ten jechał zbyt wolno. Mimo nagrania, zdaniem policji i sądu, to co wydarzyło się na jednej z wrocławskich ulic, jest zwykłą kolizją. "Państwo w Państwie" w Polsat News o 19:30. Materiał Agnieszki Zalewskiej.
17 lutego 2018 roku na jednej z wrocławskich ulic doszło do scen rodem z kina akcji. Agresywny kierowca luksusowego samochodu próbował zepchnąć drugiego z jezdni. Wszystko dlatego, że jego zdaniem, jechał zbyt wolno lewym pasem.
ZOBACZ: To oni ścigają piratów drogowych. Zobacz ćwiczenia policjantów z grupy "Speed"
- W pewnym momencie zauważyłem, że ktoś ostro "grzeje" za mną. Przyśpieszyłem, bojąc się, że we mnie uderzy. Zanim nawet zdążyłem pomyśleć o zmianie pasa na prawy on mnie wyprzedził i uderzył we mnie. Myślałem, że to przypadek, ale jak odbił i uderzył drugi raz to już nie miałem wątpliwości, że robi to celowo - opowiada poszkodowany kierowca.
Wideo: pirat drogowy próbował zepchnąć inne auto z jezdni
Auto poszkodowanego wylądowało na barierkach, pękła w nim opona. Mało brakowało, aby samochód przejechał na drugą stronę jezdni, co skutkowało by czołowym zderzeniem, którego konsekwencje mogły być tragiczne.
- Ja wtedy walczyłem o swoje życie. Wiem, że mało brakowało, żebyśmy dzisiaj nie rozmawiali – mówi poszkodowany.
ZOBACZ: Wypadek karetki przewożącej pacjenta z koronawirusem. Jedna osoba nie żyje
Sprawca ucieka z miejsca wypadku. Jedzie na komisariat i zeznaje, że to drugi kierowca w niego wjechał. Jeszcze wtedy nie wie, że cała sytuacja została nagrana przez wideorejestrator świadka zdarzenia. Mimo jednoznacznego dowodu, policja kwalifikuje zdarzenie jako zwyczajną stłuczkę.
- Policja powinna to zakwalifikować nie jako wykroczenie, a jako przestępstwo. Powinien zostać złożony akt oskarżenia do sądu, a nie wniosek o ukaranie – mówi Barbara Hałakuć, pełnomocnik poszkodowanego kierowcy.
"Zniszczenie mienia to uderzenie w lusterko"
Sprawa trafiła do sądu. Tam również nikt nie dopatrzył się przestępstwa agresywnego kierowcy. Uznano, że swoim zachowaniem jedynie zniszczył mienie drugiego kierowcy. Nie wzięto pod uwagę jak poważne konsekwencje mogło mieć jego zachowanie. Kara, jaką wymierzył sąd wyniosła… 400 złotych.
- Zniszczenie mienia to by było, jakby wziął młotek i na parkingu mu uderzył w lusterko. Tutaj ten mężczyzna mógł go zabić. Nie rozumiem takiej decyzji. Takiej osobie nie powinno się zwrócić prawa jazdy bez badań psychologicznych - mówi Maciej Kulka, biegły sądowy w sprawach komunikacyjnych.
Poszkodowany kierowca odwołał się od wyroku. Zapowiada, że będzie walczyć nie tyko o zadośćuczynienie dla siebie, ale również o to, żeby drogowy furiat stracił uprawnienia do prowadzenia pojazdów.
Więcej w materiale Agnieszki Zalewskiej. "Państwo w Państwie", niedziela 19:30, Polsat News.