Interwencje policji podczas manifestacji w Łodzi. "Przerażający obraz brutalizacji"

Polska
Interwencje policji podczas manifestacji w Łodzi. "Przerażający obraz brutalizacji"
Facebook/Marcin Gołaszewski
Policja twierdzi, że interweniowała, gdy naruszano zasady epidemiczne związane z obostrzeniami. Niektórzy świadkowie tych zdarzeń są innego zdania

"Mężczyzna z małym synkiem zostaje powalony, dochodzi do szarpaniny" - tak zdaniem łódzkiego samorządowca wyglądała interwencja policji podczas manifestacji przeciw orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego ws. aborcji. Pojawiło się też nagranie, na którym policjant rzuca się na innego mężczyznę po sprzeczce. "Interweniowano, gdy m.in. uczestnicy nie zachowywali dystansu" - zapewniają mundurowi.

W czwartek Trybunał Konstytucyjny orzekł, że przepis zezwalający na dopuszczalność aborcji w przypadku dużego prawdopodobieństwa ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu jest niezgodny z konstytucją.

 

Podobnie jak w innych miastach, w Łodzi w sobotę odbył się protest i przemarsz ulicami miasta przeciwko wyrokowi TK.

 

ZOBACZ: Trzeci dzień protestów po decyzji TK. "Poseł Lewicy zatrzymany"

 

Uczestnicy manifestacji nieśli transparenty i wypisane na kartonach hasła: "Zachowajcie dystans od mojej macicy", "Jak wam k...a nie wstyd", "Wara od mojego ciała". Wznosili również okrzyki.

 

"Zapamiętajcie tę twarz wredną"

 

Podczas manifestacji doszło do kontrowersyjnych sytuacji z udziałem policjantów. Nagranie z jednej z nich opublikował na Twitterze dziennikarz "Gazety Wyborczej" Piotr Żytnicki.

 

Na początku krótkiego wideo słychać dialog między policjantem a jednym z demonstrujących, który wraz z innymi osobami szedł ulicą.

 

Policjant: Zapraszam na chodnik.

 

Demonstrujący: Zapamiętajcie tę twarz wredną!

 

Policjant: Jeszcze raz mi to proszę powiedzieć, prosto w twarz.

 

Demonstrujący: To co nam zrobicie?

 

Policjant: Zapraszam, bądź odważny.

 

Demonstrujący: Wy jesteście odważni, chodź "jeden na jeden".

 

Policjant: Stoję tu. To wy mnie obrażacie.

 

Po tej wymianie zdań funkcjonariusz rzucił się na uczestnika manifestacji i położył go na torowisku. W obezwładnieniu mężczyzny pomagali mu inni mundurowi. Widzący to tłum krzyczał "Zostawcie go!", ktoś dodał także "Zapamiętajcie ich nazwiska".

 

Posłanka: policjanci długo udawali głuchych

 

Następnie demonstrujący został wrzucony do policyjnego wozu, w którym jego ruchy nadal uniemożliwiało kilku funkcjonariuszy.

 

 

Na wpis dziennikarza odpowiedziała posłanka Hanna Gill-Piątek, należąca do ruchu Polska 2050 Szymona Hołowni. Poinformowała, że interweniowała ws. tego "incydentu".

 

"Funkcjonariusze długo udawali głuchych, gdy pytałam o powód zatrzymania, a potem o dowódcę. Skończyło się wypuszczeniem, bo tu ewidentnie nerwy poniosły policjanta. Dziękuję, że solidarnie wspieraliście zatrzymanego" - napisała na Twitterze.

 

 

Samorządowiec z Łodzi: prowokacja policji w czasie protestu

 

Wideo z interwencji policji w Łodzi zamieścił również Marcin Gołaszewski, przewodniczący tamtejszej Rady Miejskiej, a także członek Nowoczesnej.

 

ZOBACZ: Warszawa: zniszczony pomnik Ronalda Reagana. Plamy z farby i wulgarne napisy

 

Jego pierwsza część to fragment tej samej sytuacji, o której informował Piotr Żytnicki. W dalszej części nagrania widać, jak policjanci przytrzymują i obezwładniają innego uczestnika pochodu.

 

"Policjant podbiega do tyłem do niego idącego mężczyzny, rzuca go na ziemię. Przerażający obraz brutalizacji policji wobec obywateli... Próbuje interweniować posłanka Hanna Gill-Piątek. I druga scena: mężczyzna idący z małym synkiem zostaje powalony, dochodzi do szarpaniny, w tym wszystkim biorą udział posłowie, senatorowie, radni Rady Miejskiej... Prowokacja w czasie dzisiejszego protestu w Łodzi!" - zrelacjonował.
 
 

Są wnioski policji ws. ukarania

 

Zdaniem policji, w łódzkiej manifestacji uczestniczyło około tysiąca osób. 

 

- Funkcjonariusze legitymowali uczestników. Były też mandaty. Doszło do przepychanki i naruszenia nietykalności policjanta, ale obyło się bez zatrzymań - poinformował kom. Marcin Fiedukowicz.

 

Jak dodał, w związku z odmową przyjęcia mandatu wobec 41 osób skierowano do sądu wnioski o ukaranie grzywną uczestników zgromadzenia za naruszanie przepisów w miejscach publicznych. 

 

ZOBACZ: Protest antymaseczkowców w Warszawie. "Lekceważące naruszanie przepisów"

 

- Jeden wniosek o ukaranie grzywną skierowano w związku z niezastosowaniem się do poleceń funkcjonariusza - wyjaśnił kom. Fiedukowicz.

 

Za te wykroczenia grozi kara nagany lub grzywna w wysokości 500 złotych.

 

- Skierowano także wniosek do sądu o ukaranie grzywną za naruszenie nietykalności cielesnej funkcjonariusza. Będziemy to wyjaśniać, bo zajście zostało zarejestrowane - powiedział policjant. 

 

Policja: interweniowaliśmy, gdy nie zachowywano dystansu

 

Mundurowi poinformowali, że doszło do naruszenia przepisów rozporządzenia "wydanego w trosce o zdrowie obywateli podczas epidemii koronawirusa".

 

ZOBACZ: Protest w Warszawie ws. aborcji. Ile mandatów wystawiono?

 

Ich zdaniem, interweniowano wtedy, gdy m.in. uczestnicy protestu nie zachowywali odpowiedniego dystansu pomiędzy sobą.

 

- Nie wykluczamy też analizy prawnej i wyciągnięcia konsekwencji prawnych wobec organizatorów przemarszu - zapewnił Fiedukowicz.

wka/prz/ polsatnews.pl, PAP
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie