20-latka "zmarła" dwa razy. Rodzina żąda milionowego odszkodowania od miasta
Timesha Beauchamp z amerykańskiego Southfield w Michigan "zmarła" dwukrotnie. W sierpniu lekarz błędnie orzekł zgon, gdy kobieta straciła przytomność, a jej serce przestało pracować. Po przewiezieniu ciała 20-latki do domu pogrzebowego kobieta... zaczęła oddychać. Teraz Beuchamp zmarła naprawdę. Jej rodzina żąda od miasta i służb 50 mln dolarów odszkodowania.
Do tragicznej pomyłki doszło 23 sierpnia. Timesha była pod stałą opieką rodziny - chorowała na mózgowe porażenie dziecięce oraz inne poważne choroby genetyczne. W pewnym momencie bliscy zdali sobie sprawę, że kobieta straciła przytomność i nie oddycha.
ZOBACZ: 12-latka "ożyła" godzinę po śmierci. To mógł być syndrom Łazarza
Wezwani na miejsce ratownicy medyczni próbowali przywrócić funkcje życiowe 20-latki przez 30 minut, ale kobieta nie dawała oznak życia. Z powodu pandemii koronawirusa, na miejscu nie było lekarza. Zgon został więc stwierdzony "na odległość" po uzyskaniu informacji od medyków.
Ciało kobiety zostało wydane rodzinie bez przeprowadzenia sekcji zwłok, a następnie przetransportowane do domu pogrzebowego. Tam, zaledwie po godzinie od momentu, w którym stwierdzono śmierć 20-latki, kobieta zaczęła oddychać.
"Tym razem nie wróci"
Timesha w stanie krytycznym trafiła do szpitala dziecięcego w Detroit. Walka o jej zdrowie i życie trwała prawie dwa miesiące. W niedzielę pełnomocnik rodziny poinformował o śmierci 20-latki.
- To już drugi raz kiedy nasza ukochana Timesha zostaje uznana za martwą. Tym razem już do nas nie wróci - przekazała rodzina zmarłej.
Zdaniem bliskich Beauchamp kobieta mogłaby nadal żyć, gdyby ratownicy w porę podali jej tlen. Jego brak miał doprowadzić do "poważnego uszkodzenia mózgu". - Zamiast tego została wysłana do domu pogrzebowego, gdzie okazało się, że ma otwarte oczy i nadal oddycha - dodał w rozmowie z mediami prawnik rodziny Geoffrey Fieger.
Rodzina domaga się od miasta i służb medycznych odszkodowania w wysokości 50 mln dolarów. Pozew został już złożony.
Syndrom Łazarza
Wiadomo, że w ciałach pacjentów, którzy zmarli z powodu niewydolności serca, na krótko ponownie pojawia się puls - w stanie znanym jako powrót spontanicznego krążenia (ROSC).
Zgodnie z raportem z 2007 roku opublikowanym w "Journal of the Royal Society of Medicine" ok. 82 proc. takich przypadków ma miejsce dziesięć minut po śmierci.
W języku polskim taki opóźniony powrót krążenia określany jest jako "syndrom Łazarza" - biblijnego przyjaciela Jezusa, który za jego sprawą powrócił do żywych po 4 dniach.
Czytaj więcej