Redaktor białoruskiej gazety otrzymał zakaz opuszczania kraju i grzywnę

Świat
Redaktor białoruskiej gazety otrzymał zakaz opuszczania kraju i grzywnę
PAP/EPA/STR
Marcinowicz ma być sądzony za wywiad z białoruskim raperem, który ukazał się w "Naszej Niwie".

Redaktor naczelny internetowej białoruskiej gazety "Nasza Niwa" Jahor Marcinowicz został w poniedziałek ukarany grzywną za udział w nielegalnej manifestacji w nocy z 10 na 11 sierpnia. Ma również zakaz opuszczania kraju w związku z postępowaniem karnym o zniesławienie. Z udział w proteście musi zapłacić grzywnę wysokości ponad 400 rubli (ok. 600 zł).

Jahor Marcinowicz nie przyznał się do winy. W czasie rozprawy, która odbyła się w poniedziałek, Marcinowicz przekonywał, że nie brał czynnego udziału w żadnych akcjach masowych, lecz relacjonował je jako dziennikarz. Został zatrzymany w okolicy metra Puszkińska w Mińsku, dokąd udał się, aby zabrać do domu żonę, również dziennikarkę.

 

Zatrzymany pod karabinem

 

Z zeznań redaktora naczelnego "Naszej Niwy" wynika, że gdy jechał samochodem zatrzymał go funkcjonariusz, który w jego stronę skierował karabin. Nie pozwolono mu zamknąć auta i odprowadzono do więźniarki. Dziennikarz trafił na komisariat. Później jego gazeta informowała o znalezieniu pustego i otwartego samochodu). 

 

11 sierpnia Andrej Dyńko z Naszej Niwy informował, że bliscy i koledzy redakcyjni bezskutecznie poszukują Marcinowicza w aresztach. Jak tłumaczył, w sprawę miała się zaangażować także rzeczniczka MSW, co jednak niewiele pomogło.

 

ZOBACZ: Sankcje na Białoruś. Minister spraw zagranicznych komentuje

 

Marcinowicz odnalazł się i został uwolniony dopiero w środę 12 sierpnia.

 

- Mnie i innych zatrzymanych położono twarzą na ziemi na podwórku komisariatu. Robiono to z użyciem siły, kopiąc i bijąc pałkami. Leżeliśmy tam około dziewięciu godzin - opowiadał dziennikarz. Z komisariatu w Mińsku został przewieziony do aresztu w Żodzinie.

 

Rewizja w mieszkaniu dziennikarza

 

Marcinowicz poinformował, że otrzymał zakaz opuszczania kraju w związku z toczącym się postępowaniem karnym o zniesławienie. Ma on odpowiadać za artykuł opublikowany w "Naszej Niwie", w której rozmówca gazety - didżej Uładź Sakałouski twierdził, że w areszcie bił go osobiście wiceminister spraw wewnętrznych Alaksandr Barsukou. Naczelny niezależnej gazety ma w tym procesie status podejrzanego.

 

ZOBACZ: Białoruś: zatrzymania dziennikarzy w czasie protestu [WIDEO]

 

To własnie w związku z tą sprawą w ubiegłym tygodniu białoruski dziennikarz spędził trzy dni w areszcie. W jego mieszkaniu odbyła się także rewizja.

 

W dniach 9-12 sierpnia na Białorusi odbywały się masowe brutalne zatrzymania uczestników protestów przeciwko sfałszowaniu wyborów i przypadkowych osób. Wiele z tych osób stało się ofiarami przemocy i tortur ze strony struktur siłowych.

hlk/ PAP
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie