Wynajęła stodołę. Za jej posprzątanie zapłaci fortunę

Polska
Wynajęła stodołę. Za jej posprzątanie zapłaci fortunę
"Interwencja"
Pani Aneta - za usunięcie chemikaliów z należącej do niej stodoły - może zapłacić pół miliona złotych

Pani Aneta wynajęła stodołę firmie, która według umowy miała składować w niej ubrania. Zamiast nich, zwiozła jednak ponad 100 ton niebezpiecznych odpadów. Choć policja zatrzymała na gorącym uczynku trzy osoby, to właściciel chemikaliów pozostaje nieuchwytny. To oznacza, że koszt usunięcia odpadów może spaść na panią Anetę. A to około pół miliona złotych. Zobacz materiał "Interwencji".

Ponad sto ton niebezpiecznych odpadów znajduje się na terenie gospodarstwa w miejscowości Czartki w województwie wielkopolskim. Właścicielka posesji, pani Aneta, ma 37 lat i od prawie 10 lat mieszka w Londynie.

 

- Wynajęłam nieruchomość, właśnie tę stodołę, po śmierci ojca, ponieważ spłacam jego długi od jakiegoś czasu. Stwierdziłam, że to jest po prostu jakaś pomoc, że będę miała co miesiąc pieniądze i mogę po prostu więcej tych długów spłacić i szybciej wrócić do normalnego życia - tłumaczy reporterowi "Interwencji".

 

Chemikalia zamiast ubrań

 

W maju tego roku do pani Anety zgłosiła się firma, która chciała w jednym z budynków gospodarczych składować używane ubrania. Miała za to płacić dwa tysiące miesięcznie. Niestety, szybko okazało się, że najemcy są nieuczciwi i zamiast odzieży zaczęli gromadzić toksyczne chemikalia. 

 

- Potwierdziliśmy, że są tam substancje pochodzenia rozpuszczalnikowego, pochodzą z jakiejś działalności lakierniczej, z farb. Niestety nie udało się nam ustalić pochodzenia tych próbek, pochodzenia tych odpadów - informuje Jakub Kaczmarek z Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska w Kaliszu.

 

ZOBACZ: Nielegalne składowisko odpadów chemicznych. Ponad 100 beczek i 45 mauzerów

 

- Jest dobrze sporządzona umowa, której jeden z punktów mówi, że osoba, która wynajmuje ten budynek, nie może zmienić przeznaczenia użytkowania, więc w umowie było dokładnie napisane, że to jest na odzież. Kłopoty zaczęły się wtedy, kiedy sąsiad zobaczył, że coś jednak śmierdzi, że nie jest tak, jak powinno być. Policja złapała trzy osoby na gorącym uczynku, zaaresztowała te osoby, po czym niestety wypuściła je po 24 godzinach - mówi pani Aneta.

 

"Sąd nie podzielił tej optyki"

 

- Przedstawiono im zarzuty i przesłuchano w charakterze podejrzanych. Mężczyźni ci przyznali się akurat do tych konkretnych czynów, które stanowiły przedmiot zarzutów. Prokurator wystąpił do sądu z wnioskiem o zastosowanie względem tych mężczyzn środków w postaci tymczasowego aresztowania. Sąd nie podzielił tutaj tej optyki - informuje Maciej Meler z Prokuratury Okręgowej w Ostrowie Wielkopolskim.

 

- Myślałam, że policja zabezpieczy tę ciężarówkę. Skoro te śmieci tu przyjechały, to dlaczego po GPS w ciężarówce nie można zlokalizować, skąd te śmieci przyjechały - pyta pani Aneta.

 

ZOBACZ: Pojemniki z chemikaliami znalezione w środku lasu

 

Dlatego kiedy firma wynajmująca oszustom ciężarówkę, próbowała zabrać samochód, część mieszkańców wsi zablokowała wyjazd z posesji. Ludzie postawili ultimatum: tir odjedzie, ale tylko jeśli zabierze ze sobą beczki z odpadami. Wywiązała się awantura, interweniowała policja.

 

- Podczas próby przekazania pojazdów prawowitym właścicielom na miejscu pojawiły się osoby, które utrudniały policjantom wykonanie czynności. Dwóch mężczyzn, którzy w sposób siłowy próbowali utrudnić policjantom przekazanie pojazdów, zostało zatrzymanych - informuje Anna Jaworska-Wojnicz z policji w Kaliszu.

 

- Gdyby tu coś się z tym stało, to co z naszym gospodarstwem? Kto za to odpowie? Wszystko tutaj mamy: kukurydzę, całe zboże i kombajn nowy stoi w garażu. Po sąsiedzku wszystko przez płot się znajduje. My się naprawdę o to boimy - wskazuje reporterowi "Interwencji" sąsiadka Zofia Figiel.

 

WIDEO: Zobacz materiał "Interwencji"

  

Podał fałszywe dane

 

Człowiek, który podpisał z panią Anetą umowę na wynajem stodoły, jest nieosiągalny. Pod żadnym z adresów podanych na umowie nie udało nam się znaleźć osoby odpowiedzialnej za kłopoty naszej bohaterki. Okazało się, że dane są fałszywe.

 

- Gmina wszczęła postępowanie w sprawie usunięcia odpadów z terenu tej posesji. Termin zakończenia tego postępowania, to jest drugi października. W najgorszym wypadku, jeżeli nie znajdzie się właściciel tych odpadów albo osoba, która je tam umieściła, odpowiada właściciel nieruchomości - informuje Anna Sar, zastępca wójta gminy Żelazków.

 

ZOBACZ: 168 pojemników z nielegalnymi chemikaliami. 1000 litrów w każdym

 

- Takie są przepisy ustawy o odpadach, które na właściciela terenu nakładają odpowiedzialność za to, co się znajduje na jego terenie. Jeżeli są tam odpady, to domniemuje się, że on jest ich właścicielem. No chyba, że wskaże kogoś innego i tutaj raczej jest problem w tym wykazaniu - dodaje Jakub Kaczmarek z Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska w Kaliszu.

 

Mężczyźni, którzy składowali toksyczne chemikalia na podwórku pani Anety, cieszą się wolnością. Policja wciąż poszukuje ich zleceniodawcy, a tymczasem nasza bohaterka każdego dnia zastanawia się, co zrobi, gdy przyjdzie jej zapłacić pół miliona złotych za usunięcie nielegalnych odpadów, które nie należą do niej.

ac/ "Interwencja"
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie