Rodzice nie chcą, by dzieci nosiły maseczki w szkołach. Wysyłają oświadczenia

Polska
Rodzice nie chcą, by dzieci nosiły maseczki w szkołach. Wysyłają oświadczenia
Polsat News

Do dyrektorów małopolskich szkół i tamtejszej kurator oświaty zaczęły napływać pisemne protesty rodziców, którzy nie zgadzają się na to, aby ich dzieci nosiły w szkole maseczki i były poddawane innym procedurom związanym z koronawirusem. Zdaniem małopolskiej kurator oświaty zalecenia związane z pandemią po zastosowaniu przez dyrektorów przybierają formę "która nie ma żadnego uzasadnienia".

Do małopolskiej kurator oświaty Barbary Nowak w ostatnim czasie trafiły oświadczenia podpisane przez rodziców, którzy skarżą się na konieczność noszenia przez dzieci w szkole maseczek, a także na obowiązek mierzenia temperatury przy wejściu do szkoły.

 

- Wielu rodziców się odzywa, prosi o wyjaśnienie, czy faktycznie dzieci, kiedy mają np. siedem godzin lekcyjnych, muszą cały czas w tej masce siedzieć, czy po każdej lekcji muszą dezynfekować ręce - poinformowała Barbara Nowak.

 

"Dyrektora obowiązuje rozsądek"

 

Jej zdaniem zalecenia traktowane są nakazowo przybierając formę, która "nie ma żadnego uzasadnienia" - twierdzi kurator Barbara Nowak.

 

Wyjaśniła, że podane przez MEN zasady to tylko wytyczne. O szczegółach związanych z ich stosowaniem powinni decydować dyrektorzy szkół.

 

ZOBACZ: Rząd rozważa obowiązek noszenia maseczek w szkołach. Jednak semestr rozpocznie się terminowo

 

Kurator zaznaczyła jednak, że o zasadach bezpieczeństwa dyrektorzy powinni decydować razem z rodzicami i nauczycielami.

 

- Na pewno nie może być tak, że sam dyrektor mówi, że ma być tak, a nie inaczej. (...) To, co powinno dyrektora obowiązywać, to zdrowy rozsądek i życzliwe podejście do młodych ludzi - zaznacza kurator.

Uczniowie traktowani jak zagrożenie 

- Uczniowie nie będą czuli się bezpiecznie, jeśli jakiś nadzorca będzie cały czas tych uczniów pilnował i sprawdzał, czy na pewno uczeń te ręce zdezynfekował raz na godzinę, czy maseczkę ma dobrze założoną - podkreśliła Barbara Nowak.

 

- To wszystko funkcjonuje na zasadzie zarządzania strachem. Ja to odbieram jako zupełne pomylenie tego, czym jest szkoła. Szkoła jest w tym momencie nie bardzo dla uczniów. Czują, że są intruzami, że musimy ich specjalnie traktować jako ewidentne zagrożenie. Nie ma na to zgody - oceniła Nowak.

 

ZOBACZ: Piontkowski: miliony maseczek i tysiące termometrów mają trafić do szkół

 

Jej zdaniem, nie może dochodzić do sytuacji, w której nauczyciel "stoi z biczem przed szkołą, z termometrem, nawet bezdotykowym i wpuszcza tylko tych uczniów, którzy mają odpowiednią temperaturę".

 

- Dla mnie to jest przerażające. Tak nie wolno traktować szkoły, tak nie wolno traktować uczniów. Jeśli tak będziemy traktować dzieci i młodzież, to szkoła zamieni się w jakieś miejsce rygoru, wręcz więzienie, a nie miejsce, gdzie uczeń i nauczyciel powinni się dobrze czuć, (gdzie powinna - red.) być nić sympatii i życzliwości. Tylko wtedy to będzie dobrze funkcjonowało - skomentowała Nowak.

kło/hlk/ polsatnews.pl
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie