Mają na polu 24 słupy energetyczne. Odszkodowania nie będzie

Polska
Mają na polu 24 słupy energetyczne. Odszkodowania nie będzie
archiwum prywatne
Państwo Maszkiewiczowie walczą o odszkodowanie za słupy na polu

Państwo Maszkiewiczowie ze wsi Rętwiny koło Torunia na 8-hektarowym gospodarstwie mają 24 słupy niskiego i wysokiego napięcia, które utrudniają prace polne. Rodzina za udostępnienie terenu i niedogodności nigdy nie otrzymała odszkodowania. Według rzeczoznawcy wartość gospodarstwa spadła o 35 tys. zł, a roczne straty wynoszą 4 tys. zł. Materiał "Interwencji".

Słupy stoją u Maszkiewoczów od 1963 roku, kiedy przeprowadzono elektryfikację wsi. Teraz należą one do gdańskiej spółki Energa.

 

- Po 1989 roku, kiedy zmienił się ustrój, chciałem, żeby wypłacili odszkodowanie za szkody. Energetyka odmawia - powiedział Stanisław Maszkiewicz.

35 tys. zł straty

Rodzina oddała sprawę do sądu. Ten powołał biegłego rzeczoznawcę, który wyliczył, że wartość gospodarstwa spadła o 35 tys. zł. Na dodatek ustalił, że rolnicy przez słupy ponoszą dodatkowe koszty. Rocznie to kwota ponad 4 tysięcy złotych. I zasądził odszkodowanie.

 

ZOBACZ: Lubuskie: byk zabił rolnika. Niósł go na rogach przez kilkadziesiąt metrów

 

- Przy tym słupie muszę się zatrzymać, cofnąć kilka razy, podjechać pod ten słup, żebym mógł ziemię obrobić koło słupa. Z tym się wiążę koszt eksploatacji maszyny i jest to czasochłonne. Chciałem kilka lat temu postawić garaż do maszyn, ale linie energetyczne są tak blisko usytuowane, że żaden urząd nie wyda mi zezwolenia na budowę, wszystko jest za blisko - tłumaczył Bartłomiej Maszkiewicz, syn pana Stanisława.

 

Wideo: 24 słupy energetyczne u rolników. Walczą o odszkodowanie

  

- Jadę kombajnem, to trzeba omijać słup. Uważać, żeby nie uszkodzić. Jadę orać, muszę mieć szpadel, przy słupach okopywać ręcznie. Nikt tego nie bierze pod uwagę - zauważył Stanisław Maszkiewicz.

Sąd: rolnikom nic się nie należy

Mimo stwierdzenia tylu niedogodności u rolników, zakład energetyczny odwołał się od wyroku. Ostatecznie Maszkiewiczowie nie dostali ani grosza. Orzeczono, że słupy stoją zgodnie z prawem, a rolnikom się nic nie należy.

 

- Było tak, że nie pytali się, wjeżdżali na środek pola do tych słupów, przeprowadzali remont i odjeżdżali. Wjeżdżali tam sprzętem, koparkami, niszczyli nam plony. Zakład energetyczny teraz szykuje się do modernizacji tych linii. No i boimy się, że wejdą siłą, będą kolejne straty - opowiadał Bartłomiej Maszkiewicz.

 

ZOBACZ: Wjechał w słup i zginął. Świadkowie: to był nielegalny wyścig

 

Kiedy pracownicy pogotowia energetycznego przyjeżdżają np. do awarii, dostają się pod słupy przechodząc przez gospodarstwo Maszkiewiczów.  A ci nie wyrażają na to zgody. Dochodzi do scysji i wówczas na miejscu pojawia się policja.

 
- Pracownicy energetyki dostali się do transformatora, usunęli awarię, która w ich ocenie zagrażała zdrowiu i życiu. Wszystkie interwencje związane były z utrudnianiem dostępu do transformatora pracownikom energetyki przez właściciela gruntu, na którego terenie transformator się znajduje - poinformowała Małgorzata Lipińska z policji w Golubiu-Dobrzyniu.

"Trudno, żeby przedsiębiorstwo odpowiadało do 100 lat wstecz"

- Korzystamy z infrastruktury zgodnie z prawem, ze służebnością przesyłu potwierdzoną wpisem do księgi wieczystej. Ta sytuacja ma miejsce od lat 60. Trudno, żeby przedsiębiorstwo odpowiadało do 100 lat wstecz – powiedział Grzegorz Baran z firmy Energa-Operator.

 
Dziennikarze "Interwencji" poinformowali o sprawie centralę spółki w Gdańsku i jak przekazali, jest duża szansa na pozytywne zakończenie wieloletniego sporu.

 

- Zapraszamy do Gdańska na rozmowy właścicieli tej nieruchomości, spróbujemy znaleźć jakieś korzystne rozwiązanie dla obu stron – przekazał dziennikarzom Grzegorz Baran z firmy Energa-Operator.

ml/ Interwencja
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie