Trzy tygodnie odcięty od świata. Jan Filip Libicki walczy z koronawirusem

Polska
Trzy tygodnie odcięty od świata. Jan Filip Libicki walczy z koronawirusem
archiwum prywatne
Jan Filip Libicki opowiada o walce z koronawirusem

Od trzech tygodni leży w szpitalu w Poznaniu, jego świat to mały pokój o wielkości 3 na 4 metry, odwiedzają go jedynie zamaskowane postacie w skafandrach. Jan Filip Libicki opowiedział nam o swoich zmaganiach z koronawirusem. "Jest tu mężczyzna w moim wieku, który jest właśnie pod respiratorem. W walce z COVID-19 nie ma reguły" - tłumaczy.

Piotr Witwicki: Kiedy ostatni raz widział pan człowieka?

 

Jan Filip Libicki: Możemy przyjąć, że pierwszego sierpnia. To był mój asystent, który zostawiał mnie w szpitalu. Czas się trochę dłuży w pokoju trzy na cztery metry.

 

Dobrze, że ma pan internet i telefon, to możemy porozmawiać.

 

To mi zostaje, bo ludzie, którzy się pojawiają są zamaskowani. Bardzo szczelnie. Z każdej strony.

 

ZOBACZ: Koronawirus. Rekord zakażeń we Włoszech

 

Ma pan okno?

 

Tak. W sumie to przez nie zobaczyłem dziś kawałek człowieka. Wydaje mi się, że nawet był to mój doktor. Rozpoznaję go po brodzie.

 

Jak się widzi przez trzy tygodnie tylko ludzi w skafandrach, to można odnieść wrażenie, że jest się w jakimś Matrixie.

 

Trochę, jak z filmów o przyszłości. Działa na wyobraźnię. Człowiek ma jednak taką cechę, że do każdych warunków się dostosuje. Ja też się zaadaptowałem.

 

Kiedy był największy kryzys?

 

Przez cały pierwszy tydzień. Towarzyszyło temu ogólne osłabienie. Ktoś dzwoni i nie mam siły sięgnąć po telefon. Wiedziałem, że muszę zjeść śniadanie, ale jednocześnie miałem wstręt do jedzenia i w dodatku nie miałem siły podnieść bułki. Miałem problemy z wzięciem prysznica. Ciągnął się w nieskończoność, bo każda czynność trwała dwa razy dłużej.

 

ZOBACZ: Drugi piłkarz Legii Warszawa zakażony koronawirusem

 

Był pan pod respiratorem?

 

Nie i to jest zresztą bardzo ciekawe. Jest tu przygotowanych czterysta łóżek - zajętych jest sto. Po respiratorem są teraz zdaje się dwie osoby. Nigdy nie wiadomo kogo to trafi. Lekarze też nie wiedzą. W przypadku mojej osoby myślenie było zapewne takie: Libicki jest niepełnosprawny, więc ma chorobę współistniejącą. Zapakujmy go więc do szpitala, bo to grupa ryzyka. Ja to w sumie przeszedłem dość gładko. Jest tu też mężczyzna w moim wieku, który jest właśnie pod respiratorem. Nie ma reguły. Podobnie jest zresztą z zakażeniem. Ja i ojciec jesteśmy w szpitalu, a mama i siostra są czyste. Byliśmy wszyscy w tym samym domu. Trudno jest ustalić kryteria dla tego wirusa.

 

Jak się znosi samotność w takim małym pomieszczeniu?

 

Trzeba sobie ułożyć dzień: o której się wstaje i co się robi. Cenię sobie to, że o siódmej rano mogę zobaczyć mszę świętą. Potem śniadanie i prysznic. Mam parę książek i tablet. Sam się sobie ułożyć ten dzień, choć jest to dość dziwny układ, bo ostatni posiłek mam o 16:30.

 

ZOBACZ: Ponad 800 tys. osób zmarło już na świecie wskutek zakażenia koronawirusem

 

Przy takim "okienku" na jedzenie będzie pan chudnąć.

 

Mam wrażenie, że schudłem, ale nie mam tu wagi. 

 

Jedzenie szpitalne jest zresztą otoczone dość dużą niesławą więc zakładam, że się pan nie objada.

 

Jednym z objawów tego nieszczęsnego wirusa jest to, że ma się okres, że w ogóle nie chce się nic jeść. I ja i mój ojciec, który też jest zakażony mieliśmy tak po trzy dni. Nic nie jedliśmy. Na początku się zmuszałem i bardzo mi to nie smakowało. Teraz mi to przeszło i nie narzekam na jedzenie. Jest całkiem dobre. Będę zresztą wszędzie- także za pana pośrednictwem-  chwalił szpital jednoimienny przy ulicy Szwajcarskiej w Poznaniu.

 

Zaraz ktoś skomentuje: senatorem, to się opiekują.

 

Tutaj wszystko chodzi, jak w zegarku i wszyscy tak tu dziś mają.

 

Ale strasznie się tu pana pobyt przedłuża.

 

Ale jest też znak nadziei. Ostatni test miałem minusowy i jutro drugi raz mnie wymazują. Jak będzie następny minus, to mogę wychodzić. Wcześniej miałem: plus, minusa i dwa niejednoznaczne. Żeby wyjść muszę mieć dwa minusy, jeden po drugim.

 

ZOBACZ: Senator Jan Filip Libicki ma koronawirusa. Przesunięto obrady izby wyższej

 

 

To może być odrobinę frustrujące.

 

Ze względu na swoją niepełnosprawność jestem przyzwyczajony do ograniczeń. Pewnie, jak ktoś biega i jest sprawny, to trudniej mu się funkcjonuje z ograniczeniami. Ja z różnymi formami ograniczeń funkcjonuje zawsze i pewnie dlatego jest mi się łatwiej dostosować.

Piotr Witwicki/ polsatnews.pl
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie