"Chora sytuacja, która jest korupcjogenna". Bortniczuk o pensjach wiceministrów

Polska
"Chora sytuacja, która jest korupcjogenna". Bortniczuk o pensjach wiceministrów
Polsat News

- Chora sytuacja, która jest korupcjogenna - powiedział Kamil Bortniczuk (Porozumienie) w "Śniadaniu w Polsat News" dodając, że wiceministrowie zarabiają ok. 5,5 tys. zł "na rękę". Pytany, na co wyda dodatkowe pieniądze po podwyżkach, odparł "pomysł na to, jak wydatkować dodatkowe środki, na pewno się znajdzie" i przypomniał, że ma czwórkę dzieci i żonę, która się nimi zajmuje.

Piotr Witwicki pytał swoich gości, czy to dobry czas, by najważniejsze osoby w państwie dostały podwyżki, i co zrobią z dodatkowymi pieniędzmi. 

 

"Chora sytuacja, która jest korupcjogenna"

 

- Ja mam czworo dzieci i żonę, która sprawuje osobistą opiekę nad najmłodszym z nich w związku z czym nie pobiera żadnych świadczeń ani w miejscu zatrudnienia, ani ze strony państwa, więc o nadwyżkach trudno będzie mówić. Pomysł na to jak wydatkować dodatkowe środki na pewno się znajdzie - powiedział Kamil Bortniczuk z Porozumienia.

 

ZOBACZ: Sejm za wyższymi pensjami parlamentarzystów. Sprawdź, ile będą zarabiać

 

Polityk stwierdził, że czas na podwyżki nigdy nie jest dobry. - Proszę sobie przypomnieć, jak przez wiele wiele lat nie było w Polsce dobrego momentu na zakup nowych samolotów dla najważniejszych osób w państwie. Dopiero po Smoleńsku, po tragedia uświadomili sobie wszyscy, że populizm nie jest najważniejszy i to po prostu trzeba kupić. I podobnie jest w tym przypadku. Wiceministrowie, którzy mają pod sobą budżety często rzędu miliardów złotych zarabiają 5,5 tys. złotych "na rękę" musząc jeszcze utrzymać się w Warszawie - powiedział.

 

Dodał, że podsekretarze stanu z pensji muszą opłacić mieszkanie służbowe, utrzymać rodzinę, często w innym miejscu zamieszkania, "bo nie stać ich na to, żeby całą rodzinę ściągnąć do Warszawy". - Muszą godnie reprezentować Polskę, niemalże każdego dnia na różnego rodzaju spotkaniach i mają do dyspozycji budżety wielomiliardowe z perspektywy państwa. Chora sytuacja, która jest korupcjogenna - powiedział. 

 

WIDEO: Goście programu "Śniadanie w Polsat News" mówili, co sądzą o podwyżkach dla polityków  

  

 

Pensje samorządowców

 

- Przypominam sobie, jak dwa lata temu, kiedy sytuacja gospodarcza była zupełnie inna, dla celów populistycznych, aby ratować swój wizerunek, Jarosław Kaczyński powiedział, że obniża uposażenia parlamentarzystom za to, że pokazali nieuczciwy system drugich pensji - mówił z kolei poseł Marcin Kierwiński (PO).

 

ZOBACZ: Podwyżki dla polityków. Goście "Debaty Tygodnia" komentowali akcję "Ubierz swojego posła"

 

- Ale także zabrano wtedy pieniądze samorządowcom, którzy w tej sprawie na pewno nie byli winni. Bo my, jako posłowie opozycji "byliśmy winni" tego, że pokazaliśmy państwo, które wypłaca sobie drugie pensje. I wtedy ten populizm był nadmiarowy - dodał.

 

Jak dodał, "dziś została położona na stole ustawa, która dawała szansę przywrócenia chociaż samorządowcom tego, co zostało im nieuczciwie zabrane i z tej okazji skorzystaliśmy". - Wiem, że jesteśmy za to bardzo mocno atakowani, wiem, że dla wielu osób jest to niezrozumiałe, ale intencją było tak naprawdę wsparcie tych, którzy niesłusznie zostali tych wynagrodzeń pozbawieni - powiedział Kierwiński. 

 

- Jasność wynagrodzeń dla posłów i najważniejszych urzędników co do zasady jest rzeczą słuszną. Może rzeczywiście czas nie jest dobry, ale nigdy nie ma dobrego czasu na tego typu rozwiązania - ocenił polityk.

 

Nadzwyczajna rozrzutność?

 

Joanna Senyszyn (Lewica) zgodziła się z przedmówcami, że "czas nie jest dobry". - Ale tak naprawdę tego czasu na regulację wynagrodzeń najwyższych urzędników w państwie nie było nigdy, dlatego że nigdy nie było dobrej atmosfery społecznej, żeby robić jakiekolwiek ruchy, które nosiłby znamiona podwyżek - stwierdziła.

 

ZOBACZ: Wiceszef MON: nigdy nie ma dobrego czasu na podwyżki

 

- Polacy mają niestety zła opinię o pracy Sejmu, Senatu i rządu i w związku z tym uważają, ze jakiekolwiek decyzje dotyczące podwyższania wynagrodzeń są niewłaściwe - wyjaśniła Senyszyn. 

 

- Niech widzowie się naprawdę zastanowią, czy jeżeli prezydent miał do tej pory wynagrodzenie takie jak sędzia Sądu Najwyższego - nie prezes, tylko sędzia - a teraz będzie miał o 30 proc. wyższe w stosunku do wynagrodzenia sędziego SN, czy to jest jakaś nadzwyczajna rozrzutność? - pytała Senyszyn. 

 

Skąd się biorą korupcjogenne sugestie?

 

- Lepiej jest mieć wyższe pensje i przejrzystość wynagrodzeń niż specjalne dodatki, o których nikt nic nie wie i które służą do czyszczenia fosy dookoła zamku. Był taki przypadek w Anglii, który się skończył wielkim skandalem - stwierdził Władysław Bartoszewski (PSL). 

 

Polityk dodał, że praca w parlamencie czy rządzie, to nie praca w korporacji. - To w korporacji jest oceniane, ile kto przyniesie zysku dla udziałowców zostaje w związku z tym wynagradzany odpowiednio do swojego wkładu - powiedział. 

 

Jeżeli ktoś pracuje w ministerstwie, które nadzoruje spółki skarbu państwa, to wszyscy członkowie zarządów tych spółek zarabiają 4-5, a nawet więcej razy więcej niż podsekretarz stanu, który ich nadzoruje. To jest sytuacja absurdalna. Stąd się biorą korupcjogenne sugestie, ze może by posłowie sobie dorabiali "na boku" pracując w spółkach Skarbu Państwa. To są absurdy, na to nie wolno pozwolić - dodał.

 

Pensja pierwszej damy i subwencje dla partii

 

- Rozumiem i wiem, że Pierwsza Dama powinna dostawać jakąś pensję za to, że jest pierwszą damą. Natomiast nie rozumiem absolutnie, dlaczego ta pensja ma być na poziomie ministra. Uważam, że uczciwe by było, gdyby po prostu przez bycie pierwszą damą otrzymywała tyle, ile otrzymywała w ostatnim miejscu pracy - stwierdził Artur Dziambor z Konfederacji.

 

ZOBACZ: Pensja Pierwszej Damy, podwyżki dla prezydenta, premiera i posłów. Sprawdź, ile mają zarabiać

 

Dziambor dodał, że w ustawie znajduje się też zapis o podwyżce subwencji dla partii politycznych. - Jednym z największych projektów, który będę chciał przeprowadzić, pewnie nie przez ten Sejm, bo się PiS na to nie zgodzi, jest całkowita likwidacja subwencji politycznych i przejście do systemu, w którym partie polityczne dostają od swoich sympatyków i wyborców pieniądze np. w postaci 1 proc. od podatku dochodowego. Dokładnie tak, jak dziś żyją stowarzyszenia użytku publicznego - powiedział i dodał, że obecny system jest "beznadziejnie zły".

 

Dziambor odnosząc się do podwyżek pensji również ocenił, że "czasu nigdy dobrego nie było". - Ale można było o tym pomyśleć wtedy, kiedy Prawo i Sprawiedliwość zaczynało swoje programy socjalne. Wtedy można było uregulować ten system np. dostosowując  pensje polityków do wielokrotności średniej krajowej - dodał. 

 

Interwencje i akcje charytatywne

 

Przemysław Czarnek (PiS) zgodził się z posłem Dziamborem, że "finansowanie partii politycznych coroczne z odpisu podatku jest zdecydowanie bardziej przejrzyste, czytelniejsze i sprawiedliwsze". 

 

- Warto powiedzieć, że do biur poselskich niemal codziennie zgłaszają się ludzie prośbą o interwencję i pomoc w różnego rodzaju wydarzeniach, uroczystościach, akcjach charytatywnych. - Ja 30 proc. swojego uposażenia, a ono wynosi ok. 6 tys. zł, przeznaczam na tego typu akcje. Jeśli będzie podwyżka wynagrodzeń, to pewnie będzie mnie stać na więcej tego rodzaju akcji - dodał. 

 

Poprzednie odcinki programu dostępne są tutaj

grz/pgo/ polsatnews.pl
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie