Jeden były prezydent na zaprzysiężeniu Andrzeja Dudy. "Jestem tu z szacunku"
Biorę udział w zaprzysiężeniu prezydenta Andrzeja Dudy przed Zgromadzeniem Narodowym z szacunku dla państwa polskiego, urzędu prezydenta i wszystkich wyborców - stwierdził w czwartek w Sejmie były prezydent Aleksander Kwaśniewski. To jedyny były prezydent, który wziął udział w Zgromadzeniu Narodowym.
Na uwagę dziennikarzy, że jest jedynym byłym prezydentem, który przybył na uroczyste zaprzysiężenie prezydenta Dudy, i zapytany, dlaczego tak postąpił, Kwaśniewski stwierdził: "Z trzech powodów, z szacunku dla państwa polskiego, z szacunku dla urzędu prezydenta, który sam pełniłem i z szacunku dla wyborców, wszystkich wyborców, tych 21 milionów, którzy zdecydowali się wziąć udział w wyborach". Jak dodał, uważam, że oni muszą wiedzieć, że doceniamy, i ich, i ich wybór".
Pytany, jak ocenia "postawę symbolicznego nieprzychodzenia na zaprzysiężenie prezydenta Dudy, ze względów politycznych, a nie epidemiologicznych", były prezydent powiedział, że "jesteśmy w wolnym kraju". - Każdy może decydować jak chce. (...) Moją decyzję wytłumaczyłem, a dlaczego inni podjęli inną decyzje, niech oni się tłumaczą - dodał.
ZOBACZ: Tęczowe flagi na zaprzysiężeniu prezydenta. "Polska jest dla wszystkich"
Przyznał jednocześnie, że oceniając taką sytuację "żałuje", gdyż - jak wyjaśnił - "nawołujemy do tego, żeby szukać porozumienia w Polsce, budować jakieś minimalne choćby mosty, i uważam, że ta inauguracja powinna być taką próbą dania szansy".
WIDEO: Aleksander Kwaśniewski w Sejmie
"Życzę, żeby uniezależnił się od Nowogrodzkiej"
Kwaśniewski przyznał przy tym, że "nie ma większej nadziei, co do zmiany stylu prezydentury i treści prezydentury przez Andrzeja Dudę, ale uważam, że na początek drugiej kadencji, przynajmniej ten minimalny kredyt należy mu dać".
Pytany, czego życzyłby teraz prezydentowi Dudzie, odpowiedział: "Przede wszystkim, żeby skupił się właśnie na odbudowywaniu, czy budowaniu minimalnych przynajmniej możliwości dialogu i porozumienia, więc żeby spotkał się z tymi środowiskami, z którymi przez ostatnie pięć lat się nie spotykał, żeby docenił opozycję, chociażby przez częstsze spotkania Rady Bezpieczeństwa Narodowego, żeby uniezależnił się od jednego ośrodka decyzyjnego, czyli Nowogrodzkiej, żeby po prostu bardziej był wrażliwy na to, że Polska jest bardzo podzielona i bardzo różna".