Holandia: Polak ratował troje niemieckich dzieci. Sam zginął w morzu

Świat
Holandia: Polak ratował troje niemieckich dzieci. Sam zginął w morzu
Twitter.com/traumaheli-mmt.nl/112DenHelder
W poszukiwaniach Polaka brały udział wszystkie możliwe morskie służby ratunkowe.

37-letni Polak, który zginął podczas próby ratowania tnących dzieci na plaży Julianadorp niedaleko Amsterdamu w Holandii, to najprawdopodobniej mieszkaniec okolic Konina (woj. wielkopolskie). Mężczyzna był migrantem zarobkowym. Dzieci bezpiecznie wyszły na brzeg, lecz mężczyzna nie wypłynął z wody. Został odnaleziony, ale mimo reanimacji i przewiezienia do szpitala, zmarł.

Do wypadku doszło w niedzielę 2 sierpnia na plaży Julianadorp na północ od Amsterdamu. Na niestrzeżonej plaży, na której nie było żadnych flag informujących kąpiących się, że ryzykują, bo morze jest niespokojne, zauważono troje dzieci, które miały się topić. 

 

Polak skoczył ratować troje dzieci

 

Dzieci z niemieckiej rodziny, która przyjechała do Holandii na wakacje wyciągnął z wody 37-letni Polak, który rzucił się na pomoc. Mężczyzna wszedł w fale i podpłynął, aby je uratować - podał serwis nos.nl.

 

ZOBACZ: Statek z turystami utknął na mieliźnie w Międzyzdrojach

 

"Jednak potem nie wypłynął" - poinformowała holenderska Straż Przybrzeżna, która koordynowała wielogodzinne poszukiwania.

 

Na miejsce przybył ratownik, który stacjonuje w Julianadorp oraz brygada ratunkowa z pobliskiego Callantsoog. Specjalistyczne służby pojawiły się na miejscu w około 7-8 minut od zgłoszenia - pisze holenderski dziennik "Nederlandse Omroep Stichting".

 

Poszukiwania z lądu, morza i powietrza

 

W poszukiwaniach Polaka brały udział w poszukiwaniach brały udział łodzie ratunkowe Królewskiej Morskiej Służby Ratowniczej, jednostki Holenderskiej Brygady Ratunkowej, helikopter SAR i samoloty Straży Przybrzeżnej.

 

ZOBACZ: Znaleźli się na bezludnej wyspie. Uratował ich napis "SOS" na piasku

 

Holenderska Straż Przybrzeżna poinformowała, że mężczyzna został w innym miejscu wyrzucony na brzeg przez fale.

 

Niebezpieczne przybrzeżne prądy wodne

 

Polaka udało się wyciągnąć z wody na plażę, jednak po reanimacji i przewiezieniu do szpitala zmarł.

 

"Niestety nie możemy objąć całego wybrzeża nadzorem" - powiedział Marc van der Jagt z holenderskiej Bygady Ratowniczej. "Robimy wszystko, co w naszej mocy, aby w ramach naszych możliwości finansowych ostrzegać ludzi na różne sposoby, w tym za pośrednictwem strony internetowej. Niemniej każdego roku prowadzimy wiele działań ratowniczych. Niestety, kilka razy nie zakończyły się sukcesem" -dodał.

 

ZOBACZ: Rośnie liczba zakażeń, wracają obostrzenia. Które kraje przywróciły restrykcje?

 

Zdaniem holenderskich ratowników z Brygady Ratowniczej w niedzielne popołudnie w strefie przybrzeżnej na Morzu Północnym przy Julianadorp wystąpiły niebezpieczne prądy wodne.

 

37-latek najprawdopodobniej został przez nie porwany i dlatego nie mógł samodzielnie wrócić na plażę.

 

Nie pomógł transport helikopterem

 

Zdjęcia z akcji zamieściło holenderskie lotnicze pogotowie ratunkowe Traumaheli-MMT.nl, którego maszyna lądowała na plaży.

 

 

hlk/ polsatnews.pl, PAP, lm.pl, nos.nl
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie