"Wszystko przygotowałem na nasze wspólne życie". Ojciec 4-letniej Ines walczy, by odzyskać córkę

Polska
"Wszystko przygotowałem na nasze wspólne życie". Ojciec 4-letniej Ines walczy, by odzyskać córkę
Polsat News
W rozmowie z Dorotą Bawołek, ojciec Ines stwierdził, że babcia dziewczynki jest "gotowa na wszystko", by zatrzymać ją u siebie

- W Belgii na moją córkę czekają polska niania, przedszkole i nauczyciel gry na pianinie - mówił korespondentce Polsat News Dorocie Bawołek Abdel Hakim Youssufi, ojciec 4-letniej Ines, który chce odzyskać ją od babci mieszkającej w Polsce. Zaprzeczył, że stosował przemoc wobec bliskich. Jego zdaniem, to babcia dziewczynki odpowiada za "cierpienie rodziny". Stwierdził też, że kobieta jest rasistką.

4-letnia Ines, której matka zmarła w Polsce, powinna wrócić do ojca w Belgii - poinformowała w czwartek w imieniu władz belgijskich Ambasada Belgii. Podobnego zdania jest polski sąd.

 

Rodzice dziewczynki poznali się w Belgii. Matka o imieniu Dorota pracowała tam jako lekarz okulista, podobnie jak jej partner Abdel Hakim Youssufi. Kobieta rozstała się z nim, kiedy dziewczynka miała rok; zabrała dziecko i wyjechała do Polski.

 

ZOBACZ: Dramatyczny spór o czterolatkę. Sąd podjął decyzję czy odbierze dziecko babci

 

Zdaniem belgijskich władz, pomimo wielokrotnych próśb ze strony ojca, nie umożliwiono mu kontaktu z córką. "Już w listopadzie 2017 r. belgijski sąd wydał nakaz natychmiastowego powrotu dziecka do Belgii. Decyzję tę podtrzymał w roku 2018 sąd w Polsce" - podano w specjalnym komunikacie.

 

"Dziewczynka zanosiła się płaczem, trzymała się babci"

 

W listopadzie 2019 r. sąd belgijski przyznał wyłączną opiekę rodzicielską ojcu. Dzień później zmarła nagle przebywająca w Polsce matka dziewczynki. Opiekę nad dzieckiem przejęła babcia dziecka.

 

W ciągu ostatnich kilku dni dziewczynkę próbowano odebrać jej polskiej rodzinie dwa razy. Dziecko miało być odebrane na podstawie postanowienia radomskiego sądu, który wydał je w drodze pomocy prawnej, udzielonej sądowi w Katowicach.

 

W poniedziałek kurator sądowy odstąpił od tej czynności, bo dziewczynka zaniosła się płaczem i kurczowo trzymała się babci, nie chcąc iść z obcymi jej ludźmi. W środę przedstawiciel sądu zrezygnował ponownie, gdyż - jak stwierdził - ojca nie było w miejscu, w którym miało nastąpić odebranie dziecka od rodziny.

 

Wójcik: proszę sąd o rozważenie wstrzymania przymusowego odbioru dziecka

 

"Nie ma możliwości wykonania orzeczenia o powrocie 4-letniej dziewczynki do Belgii. Osobą zobowiązaną do jego wykonania była matka dziecka, która zmarła. Prokuratura złożyła już dziś stosowne pisma do sądów. Proszę sąd o rozważenie wstrzymania przymusowego odbioru dziecka" - napisał na Twitterze wiceminister sprawiedliwości Michał Wójcik. 

 

 

"Babcia nie mówi prawdy, jest odpowiedzialna za cierpienie"

 

Ojciec Ines od kilku dni jest w Polsce, ale jeszcze nie widział się z córką. W rozmowie z Dorotą Bawołek stwierdził, że "jest bardzo zasmucony tym, co dzieje się wokół tej sprawy".

 

- Od trzech lat walczę o to, by zobaczyć się z moją córką i wciąż do tego nie doszło - pomimo wszystkich, również polskich orzeczeń sądowych na moją korzyść, oddalenia przez sąd w Katowicach wszystkich oszczerstw dotyczących mojej osoby - mówił.

 

ZOBACZ: Władze Belgii i polski sąd: 4-letnia Ines powinna wrócić do ojca

 

Zaprzeczył słowom babci Ines, która stwierdziła, że umawiała się z nim na spotkania z dziewczynką, ale "nigdy się nie stawiał i w ostatniej chwili anulował wizyty". - Babcia nie mówi prawdy, ona zniekształca fakty i jest odpowiedzialna za całe nasze cierpienie - powiedział.

 

"Ta kobieta jest gotowa na wszystko"

 

Youssufi zapewnił, że ze zmarłą żoną tworzyli szczęśliwy związek. - To wizyta babci i naciski na matkę Ines, by ta wróciła do pracy w gabinecie w Katowicach sprawiły, że doszło do uprowadzenia mojego dziecka, przy asyście babci. Kolejnym jej oszczerstwem jest, że stosowałem przemoc domową. Nie było żadnych postępowań w tej sprawie - zapewnił.

 

Mężczyzna przypomniał, że to jemu katowicki sąd nakazał wydać Ines. - W tym momencie dziecko zniknęło, a babcia zaczęła odwoływać się od wyroku. Robiła to kilkukrotnie i za każdym razem powoływała się na nowe oszczerstwa wobec mnie. Z każdego z jej zarzutów zostałem oczyszczony. Takie orzeczenia wydawał też sąd w Brukseli. Nawet w ostatni poniedziałek zorganizowała konferencję prasową, na której mówiła, że zamierzam sprzedać dziecko. Ta kobieta jest gotowa na wszystko - powiedział.

 

WIDEO: Sprawa 4-letniej Ines. Materiał "Wydarzeń"

 

  

 

Dodał, że aby policja odnalazła Ines, musiał czekać "aż do tego poniedziałku". Dorota Bawołek zapytała go, czy nie było manipulacją z jego strony, gdy podał belgijski adres kontaktowy jego partnerki, wchodząc na drogę sądową, by odzyskać córkę.

 

- Ale my (rodzice Ines - red.) oficjalnie mieszkaliśmy wtedy wciąż razem w Brukseli. Tam był jej oficjalny adres, to w Belgi płaciła podatki. Adresy, których używa się w takich procedurach muszą być oficjalnymi adresami zamieszkania - odpowiedział Youssufi. Uznał przy tym, że jego partnerka była "na bieżąco" zawiadamiana o postępowaniu i była na jednej z rozpraw w Katowicach.

 

"Zaproponowałem babci, by przyjechała do Belgii. Mimo tego, co zgotowała"

 

Ojciec Ines zapytany, czy problemem nie będzie bariera językowa między nim, a jego córką, przypomniał, że dziewczynka na 4 lata, a "to idealny wiek, by nauczyć się nowego języka".

 

ZOBACZ: Łzy dziecka, interwencja policji i dramatyczny spór o los czterolatki

 

- Wszystko przygotowałem na nasze wspólne życie. W Belgii czeka na nią polska niania, która sama ma trójkę dzieci w podobnym wieku. Zmieniłem mieszkanie tak, by było niedaleko od miejsca mojej pracy i blisko przedszkola Ines. Czeka tam na nią nauczyciel gry na pianinie, który jest Polakiem z Katowic.

 

Dorota Bawołek zapytała Youssufiego, czy zgodnie z zaleceniami polskiej strony, nie woli zapoznawać się z córką w Polsce. Ten stanowczo odrzucił taką możliwość.

 

- Gdyby wyrok sądu w Katowicach został uszanowany, to od stycznia 2018 roku Ines byłaby już ze mną w Belgii. Ona została najpierw pozbawiona belgijskich korzeni. Zresztą zaproponowałem jej babci możliwość przyjazdu i pobytu z wnuczką w Belgii, pomimo wszystkiego, co mi zgotowała - stwierdził.

 

Ojciec Ines o "najpiękniejszym" i "najgorszym" momentach życia

 

Podzielił się również wspomnieniami z narodzin Ines. - Szybko pojechaliśmy do szpitala, ale nie było nikogo do pomocy i nagle, na szpitalnym korytarzu, widzę główkę dziecka. Wziąłem ją w ramiona. Ten moment był najcudowniejszy w moim życiu. Zrozumiałem wtedy jego sens i cel. Zdecydowałem, że oddam za moją córkę swoje życie.

 

Zaraz potem przypomniał sobie "najgorszy moment", czyli informację, że babcia chce oddać Ines do adopcji jednej z warszawskich rodzin. Dotarła ona do niego trzy miesiące temu.

 

ZOBACZ: Spór o aborcję w Belgii. Wkrótce może być dostępna nawet na początku piątego miesiąca ciąży

 

- Oczywiście, wraz z adwokatami, natychmiast zareagowaliśmy, by wstrzymać adopcję. To było dla mnie bardzo trudne do przeżycia, że babcia w swoich planach pozbawienia mnie córki potrafi zajść tak daleko. Ponadto para, która miała adoptować moją córkę, chce się odwoływać - przekazał.

 

"Babcia jest rasistką"

 

Dorota Bawołek zapytała Youssufiego o reportaż wyemitowany w belgijskiej telewizji, w którym wziął udział. - Przedstawił Pan tam babcię dziecka w bardzo złym świetle, jednocześnie wypominając jej nadmierną religijność. Tłumaczył Pan, że nie chce, by Pana dziecko przejęło jej wartości - stwierdziła reporterka Polsat News.

 

- Ona jest rasistką, przykro mi o tym mówić. Zapewne została tak wychowana. Zresztą ona sama to potwierdza, używając argumentu wyższości jednej rasy nad drugą - odparł ojciec Ines.

 

Przypomniał, że kobieta "od samego początku robiła córce wyrzuty, że zadaje się z taką osobą jak ja, potem że ma dziecko ze mną".

wka/pgo/ polsatnews.pl
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie