Australijscy widzowie zszokowani scenami seksu w polskim filmie. Autorka komentuje

Kultura
Australijscy widzowie zszokowani scenami seksu w polskim filmie. Autorka komentuje
Kadr z filmu "365 dni"
- Reakcja mieszkańców Antypodów jest dla nas twórców ogromnym komplementem - stwierdziła Blanka Lipińska

"365 dni" - polski film erotyczny, nakręcony na podstawie powieści Blanki Lipińskiej, trafił na platformę Netflix i wywołał skandal w Australii. Media piszą, że film jest tak sprośny, iż trzeba zastanowić się nad zasadami przyznawania kategorii PG - do obejrzenia w towarzystwie dorosłego. Pornografia w Australii jest zakazana, a polski obraz to jej substytut. Pisarka komentuje dla polsatnews.pl.

Film w reżyserii Barbary Białowąs i Tomasza Mandesa trafił w tym tygodniu na platformy streamingowe i jest obecnie wśród najpopularniejszych w serwisie Netflix Australia - zajmuje 5. miejsce. Australijskie media podkreślają, że pojawiają się w nim perwersyjne sceny seksu i BDSM. - Są tak realistyczne, że ludzie sądzą, iż aktorzy naprawdę uprawiają seks. 

 

ZOBACZ: "Katolicki Netflix" wystartował we Włoszech. Wkrótce będzie dostępny w Polsce

 

"Upewnij się, że dzieci są w łóżku!" - napisała popularna australijska bloggerka Gloss Boldly, informując w mediach społecznościowych, że zaczęła właśnie oglądać polski film.  

Lepszy niż "50 twarzy Greya"

 

"Sceny seksu są prawdziwe?" - dopytywała nigeryjska feministka Ose Tony. Zresztą nie ona jedyna, bo podobnych głosów było wiele, niektórzy byli pewni, że były one prawdziwe. Nie przekonują ich zapewniania producentów, że nikt na planie filmowym seksu nie uprawiał.  

 

Kiedy tylko obraz "365 dni" pojawił się na platformie Netflix, widzowie od razu uznali, że  film "jest lepszy niż "Fifty Shades Of Gray" ("50 twarzy Greya"), który również powstał na podstawie perwersyjnej powieści. 

 

Związek oparty na przymusie i molestowaniu

 

Nie tylko sceny seksu w filmie zwróciły uwagę widzów. Część z nich zauważa, że związek bohaterów był oparty na przymusie i molestowaniu.

 

Jeden z internautów zastanawiał się, jak mogło dojść do tego, że szefowie Netflixa dopuścili film na swoją platformę. "365" dni określił wprost jako film pornograficzny.   

 

Szczególnie szokująca dla widzów okazała się długa scena nakręcona na jachcie.

 

"Ogromny komplement dla twórców"

 

- Jeśli gdzieś spodziewałabym się oburzenia, to raczej np. w krajach arabskich niż w mocno liberalnej Australii - zauważyła Blanka Lipińska poproszona przez polsatnews.pl o komentarz do reakcji widzów na tamtejszym rynku.

 

ZOBACZ: "Przeminęło z wiatrem" znika z ekranów. Bo w rasistowski sposób przedstawia czarnoskórych

 

Pisarka dodała jednocześnie, że "reakcja mieszkańców Antypodów jest dla twórców ogromnym komplementem". - Bo oznacza bardzo wiarygodnie oddane sceny erotyczne - wyjaśniła.   

 

Brytyjczycy domagają się tłumaczenia książki 

 

W przeciwieństwie do Australijczyków obywatele Wielkiej Brytanii są zachwyceni. Wprawdzie media brytyjskie m.in. "Mirror Online",  nazwał polską produkcję "nową sprośną obsesją", to jednak widzowie domagają się tłumaczenia książki Blanki Lipińskiej na angielski. 

 

- Film podbija już świat, a ze wszystkich kontynentów dochodzą do mnie sygnały, że teraz czas na książkę. W tej sytuacji byłaby szalona, gdybym nie planowała tłumaczenia "365 dni" na inne języki - stwierdziła pisarka.   

 

Akcja filmu rozgrywa się głównie na Sycylii, gdzie Laura Biel (Anna Maria Sieklucka) wraz ze swoim chłopakiem Martinem i dwójką przyjaciół spędza wakacje. W dzień swoich dwudziestych dziewiątych urodzin, dziewczyna zostaje uprowadzona przez szefa sycylijskiej rodziny mafijnej, młodego Dona - Massimo Toricelli'ego (Michele Morrone). Mężczyzna daje Laurze 365 dni na to, aby go pokochała i z nim została. 

 

"365 dni" miał swoją premierę 7 lutego 2020 r i w szybkim tempie zyskiwał na popularności. W zaledwie tydzień od premiery obejrzał go ponad milion widzów. 

grz/hlk/ news.com.au, polsatnews.pl
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie