Pobici ochroniarze, fałszywi policjanci. Dramatyczne sceny przed budynkiem spółdzielni
Przy wejściu do budynku gdańskiej spółdzielni mieszkaniowej Ujeścisko doszło do bijatyki z użyciem gazu łzawiącego. Później w biurze spółdzielni zabarykadował się jej były prezes. Interweniowała policja. W tle gigantyczne długi, podsłuchy i prokuratorskie postępowanie.
Było kilka minut po godzinie szóstej, mężczyźni podający się za policjantów wtargnęli do budynku spółdzielni Ujeścisko w Gdańsku. Ochroniarz został poinformowany, że mają nakaz. To nie pierwszy raz kiedy mówi się o tej spółdzielni. Kilkadziesiąt rodzin zapłaciło tam za mieszkania i domy w Gdańsku i zostały z niczym. Budowa nieruchomości ciągnie się już kilka lat i nie wiadomo, kiedy zakończy. Nabywcy są przerażeni, bo do spółdzielni wkroczył komornik.
- Trzech czy czterech panów. Wylegitymowali się, że są policjantami. Agent ochrony, który chronił obiekty uchylił drzwi i został wepchnięty - powiedział Marcin Redosz, szef firmy ochroniarskiej.
ZOBACZ: Prezes spółdzielni nalicza opłaty za chodzenie po chodniku
Potem w ruch poszedł gaz pieprzowy. Ochroniarzy trzeba było zawieźć do szpitala. Na miejsce wezwano funkcjonariuszy policji. Jeden z mężczyzn został zatrzymany pod zarzutem nielegalnego posiadania broni.
- Funkcjonariusze wylegitymowali osoby, wobec których podjęli interwencję. Mundurowi ustalają świadków i zabezpieczają monitoringi, nagrania z miejsca zdarzenia - powiedział asp. sztab. Mariusz Chrzanowski z KMP w Gdańsku.
Okazało się, że do spółdzielni wszedł jej były prezes.
"Nie wiadomo co prezes robił w środku"
Spędził tam wraz z mężczyznami podającymi się za policjantów dwie godziny. Nie wiadomo co robili w środku, kamery zostały zasłonięte. Gdy wychodził, w ręce trzymał dokumenty.
Zdaniem ochroniarzy - grożono im bronią. Na miejsce wezwano funkcjonariuszy policji.
Był prezes, który został odwołany ze stanowiska miesiąc wcześniej wychodził z budynku w nieprzyjemnych okolicznościach. - Złodzieju, nie wracaj - krzyczano.
Sprawą spółdzielni zajmowała się redakcja "Państwa w Państwie", bo konflikt trwa od kilkunastu lat. - Tutaj mamy oszukanych kilkaset rodzin, które twierdzą, że wpłaciły oszczędności życia, zapłaciły za mieszkania i nie mogą tych mieszkań od kilku lat uzyskać, odzyskać - powiedziała Agnieszka Zalewska, reporterka "Państwa w Państwie".
Ponad 30 mln zł zadłużenia
Poranne wejście do budynku spółdzielni skomentował obecny, nowo wybrany prezes, który wraz z mieszkańcami chce wyprowadzić budżet na prostą.
- Myśleliśmy, że może to być zadłużenie kilku milionów. W tej chwili jesteśmy pewni, że jest to więcej, niż 30 milionów złotych - poinformował Cezary Pawłowicz, prezes spółdzielni Ujeścisko.
WIDEO: materiał Artura Molędy o aferze w spółdzielni mieszkaniowej Ujeścisko
Nowy zarząd - oprócz długów - w siedzibie odnalazł zamontowane podsłuchy. - W kratkach wentylacyjnych, przy kamerach, przy monitoringu. Pytanie kto te podsłuchy założył - mówi Zalewska.
ZOBACZ: Afera podsłuchowa. Sąd zdecydował ws. więzienia dla Marka Falenty
Ludzie, którzy zdecydowali się kupić mieszkania czekają na nie latami. Wzięli kredyty albo wpłacili oszczędności. To dramat rodzin z Gdańska. Ludzie są zdesperowani i zmęczeni walką o dorobek życia.
"Stracili życiowe oszczędności"
- Czekamy od listopada 2017 roku, to już trzecia Wigilia, a mój mąż nie wiadomo, czy dożyje. On już mówił, że prezesa będzie straszył, jak umrze. W ogródku miał siedzieć, a tak na czwartym piętrze jest uwięziony - opowiadała "Interwencji" jedna z osób czekających na mieszkanie.
- W moim przypadku to jest około 200 tysięcy złotych. Tak naprawdę nie wiem, co się stało z tymi pieniędzmi. Czekam, to już jest na zasadzie ufności mojej – mówi kolejna osoba.
Decyzją Ministerstwa Funduszy i Polityki Regionalnej w spółdzielni prowadzona jest kontrola, a Prokuratura Okręgowa w Gdańsku bada, czy nie doszło do sprzeniewierzenia środków finansowych.